14 grudnia 2012

241.

Odpowiadam w firmie za - górnolotnie ujmując - część marketingową. Zarządziłam zrobienie ulotek, projekcik machnięty, dogadany i zamówiony, pozostał odbiór, M. dostał dyspozycję udania się do drukarni. Dzwoni prez:
- a te koperty to po co nam?
- jakie koperty?
- kwadratowe takie
- ?????? się dowiem? - o czym on do mnie rozmawia?! włączam tryb dochodzenia, obdzwaniam M., drukarnię i finalnie prezesa
- koperty nie są nasze, ten jełop jeden pojechał odebrać ulotki i facet z drukarni mu powiedział, że tam na ziemi leży paczka, którą ma zabrać, więc zabrał wszystko co znalazł po drodze....
- hehehe
- pan się nie śmieje, musimy to oddać
- a już miałem pomysł jak je zagospodarować
- mhm to z M. musi się pan dogadać, bo on mi dziś oznajmił, że na allegro je puści za 2 stówki, pan się nie śmieje tylko mu powie, że w poniedziałek ma jechać je oddać, bo ten łoś już aukcję zrobił
Dobrze, że nasza paczka nie leżała na stoliku, bo pewnie też by przywiózł.

4 grudnia 2012

240.

Prezes dzwoni i mówi mi, że ktoś nam się włamał do jednego z budynków i upuścił m.in. 300 litrów oleju opałowego
- no ale jak? przecież tam jest monitoring i alarm, gdzie przepraszam była grupa interwencyjna*?
- no była ale P. odwołał podobno alarm
- jak to odwołał?

Biorę na spytki P.
- wiesz alarm zawył, oni po 4 minutach do mnie dzwonią i mówią, że byli, sprawdzili i wszystko jest ok, okna całe, drzwi zamknięte, nikogo nie widać, więc odwołujemy alarm

Wracam do rozmowy z prezem
- czy może mi pan powiedzieć jakim cudem w ciągu 4 minut oni zdążyli odebrać sygnał, zebrać się i przyjechać, jak również wszystko sprawdzić i postanowić odwołać alarm?!
- no oni tak się tłumaczą, poza tym mówią że ci z okolicznych budynków też nic nie zauważyli
- a co to jest za tłumaczenie, że ci z sąsiednich budynków nic nie widzieli? komu płacimy za ochronę? nie wierzę, że sprawdzili to w tak krótkim czasie
- no wie pani kłódka była przecięta ale założona, wyglądało jakby było zamknięte, dopiero po ruszeniu spadła, pewnie tylko spojrzeli, stwierdzili, że jest ok i pojechali
- ok, pytanie: ruszył pan kłódkę i spadła tak?
- no tak
- no właśnie, czyli oni tego nie zrobili, a złodzieje w czasie kiedy wszystko było ok siedzieli w środku i kradli, ich zasranym obowiązkiem jest ruszyć dupę z samochodu i sprawdzić kłódkę, drzwi, okna, a skoro tego nie zrobili to mają problem
- jutro będę się z nimi widział i rozmawiał
- a o czym tu rozmawiać?! nic ich nie tłumaczy, wystawmy im fakturę za szkody i niech płacą, proste
- bojowa pani ostatnio jest, ale w sumie racja
- panie prezesie głupoty nic nie usprawiedliwia, a skoro za coś się bierze pieniądze i się to spieprzy to należy to naprawić, więc niech naprawią

*grupa interwencyjna kiedyś do mnie zadzwoniła i powiedziała, iż "od 2 tygodni im miga, że u nas jest włamanie, więc dzwonią zapytać czy wszystko ok", oczywiście zapytałam czy się z chujem na łby pozamieniali, że po 2 tygodniach dopiero reagują

14 listopada 2012

239.

Umówiłam się z matką, przez masakryczne korki jestem spóźniona, widzę ją nerwowo przestępującą z nóżki na nóżkę, jeszcze tylko ulica, idę szybkim krokiem... wprost pod pędzący autobus. Gdyby mnie nie złapał za rękę chłopak idący za mną...
Opowiedziałam to
a) prezesowi
- a gdzie to było?
- u mnie na dzielni
- nasz rejon :) - rzucam mu mordercze spojrzenie - no co? któryś z kolegów by po panią przyjechał, może eMGie ;)
b) eMGie
- przykro mi wczoraj twój stalker miał popołudniówkę, on by po ciebie przyjechał ;)
- kurwa, biednemu to zawsze wiatr w oczy ;p
c) mojemu chłopu
- o to może jakieś nekrologi by się u nas ukazały ;)
- widzę, że wczułeś się w konwencję funeralną ;)
I weź gadaj z takimi ;p

2 listopada 2012

238.

1 listopada w pracy, wkurwionam, bo wszystko idzie nie tak, dla rozładowania atmosfery plotkujemy o współpracownikach, schodzi nam na eMGie
- a ty się z tym nowym, eMGie, znasz nie? - zagaja mój pracownik
- owszem, żadna tajemnica - on uśmiecha się znacząco
- słyszałem, że kiedyś byliście razem :)
- hehe, naprawdę? no patrz nawet nie wiedziałam - on dezorientacja - nie byliśmy razem, znamy się dobrych kilka lat, cała tajemnica, co ty za ploty mi tu sprzedajesz
- hehe, a wiesz to przez jego włosy
- ????
- bo kierowniczka od zawsze mówiła, że u nas nikt z długimi piórami pracował nie będzie, a ty mu u nas prace załatwiłaś i nawet umowę mu przedłużyli, więc musiało ci bardzo z jakiegoś powodu zależeć
- w sumie te wasze ploty mnie nie dziwią, po tym jak się dowiedziałam, że się przespałam ze stalkerem to chyba nic mnie już nie zaskoczy, a ty uważaj jak ze mną rozmawiasz, bo też się okaże że mieliśmy romans ;)
- eee my to mieliśmy romans 3 lata temu w poznaniu*, nie pamiętasz ;)?
*jedna firmowa impreza podczas, której tańczyłam z mężem żonie i ojcem dzieciom jest równoznaczna z zajebiście płomiennym romansem
Swoją drogą nie wiedziałam, że:
1) mam takie bujne życie seksualno-uczuciowe, oraz że
2) jest ono tak szeroko komentowane przez współpracowników.
Oni chyba mają za mało zajęć.

22 października 2012

237.

Przychodzi Pan, lat 81
- byłem u pani koleżanek na dole, zakładam że jest pani tak samo bezczelna i biurokratyczna jak one
- a co o chodzi?
- chciałem za miejsce zapłacić
- wiem, koleżanki do mnie dzwoniły, opłata wynosi 660 zł
- i niby z czego wynika tak kwota?! - tu tłumaczenie, że jest uchwała rady miasta, która jasno określa warunki płatności, m.in. kwotę i fakt, że nie ma rozkładania opłaty na raty
- to ja zapłacę 600 zł
- proszę pana już panu wyjaśniałam, że trzeba zapłacić całość, jeśli nie ma pan odpowiedniej kwoty to spokojnie pan sobie dozbiera i wróci
- ale ja chcę zapłacić 600 zł!
- nie ma takiej możliwości, ja się na koniec tygodnia rozliczam z tych pieniędzy i jak pan się domyśla nie mam specjalnej ochoty dokładać brakującej kwoty
- wiedziałem, że jest pani tak samo bezczelna jak pani koleżanki i coś jeszcze pani powiem, życzę pani, żeby się pani jak najgorzej wiodło w życiu
I miej tu człowieku szacunek do starszych osób, jak przyjdzie taki safanduła i cię rozwali totalnie za coś, co nota bene nie jest od ciebie zależne.

Dzień ze skrajności w skrajność, kolejny pan lat 64 przyszedł opłacać
- opłata wynosi 1320 zł, jest pan przygotowany na taką kwotę
- proszę pani ja zawsze mam pieniądze :)
- o to jest pan szczęśliwym człowiekiem i chyba jedynym, który u mnie się nie modli po usłyszeniu kwoty ;) - załatwiamy co mamy do załatwienia, przy okazji pan pyta o różne sprawy związane z branżą, ja cierpliwie słucham i tłumaczę, siedzimy chyba z pół godziny
- czy pani wie, że jak się pani uśmiecha to robią się pani słodkie dołeczki w policzkach?
- teraz już wiem ;)
- i ma pani takie śliczne imię, romantyczne, a przypadkiem męża pani nie szuka?
- jest pan sympatycznym człowiekiem, ale nad oświadczynami musi pan jeszcze popracować ;)
- hehe, chodziło mi o mojego syna, młody, zdolny, prokurator, to co?
- wiem pan bez okazanie potencjalnego małżonka i pierścionka ciężko się zdecydować ;)
- ja go do pani podeślę
Jeszcze nie doszedł, widocznie pierścionka szuka ;)

5 października 2012

236.

Cierpliwość ma w ostatnich dniach została wystawiona na ciężką próbę.
 
Jako odpowiadający jajami za funkcjonowanie ISO piszę maila do szanownej eks Bosicy
"Na koniec października odbędzie się audit ISO, powinnyście posiadać następujące dokumenty tu
i tu>. Jeżeli nie posiadacie wszystkich dokumentów to proszę je uzupełnić."Odpowiedź szanownej Bossicy:
"1) W dokumentach nie posiadam twojego KSP na auditora.
2) Nie mamy KSP następujących pracowników <tu wymienia listę 18 osób>. Zdaje się, że w maju ustaliłyśmy, że trzeba to zrobić i nie rozumiem dlaczego nie jest to jeszcze zrobione. Proszę to uzupełnić!"
Mailujemy dalej, ja:
"1) Nie jest dla mnie niczym zaskakującym, że w moich dokumentach nie ma KSP auditora, bo tak się składa, że jestem pełnomocnikiem kierownictwa ds. ISO, a taki papier w moich aktach osobowych jest, wiem, bo mi kserowałyście go kilka miesięcy temu.
2) W celu zorientowania się kto jest odpowiedzialny za tworzenie KSP proponuję zapoznać się z <dokumentem1> i <dokumentem2> (w załączeniu). Jest tam wyraźnie określone, że za KSP jest odpowiedzialny wasz dział i powtarzam po raz ostatni, iż ja od początku roku pracuję w zupełnie innym dziale. Brakujące KSP proszę uzupełnić do czasu auditu, jeśli tego nie zrobicie, to będziecie miały wystawioną niezgodność przez zewnętrzny podmiot przeprowadzający audit. Ponadto nadmieniam, iż KSP <tu lista 14 pracowników>, a także wzorcowe KSP <tu lista 4 stanowisk> przesłałam Wu. na jej prywatnego maila 20.4.2012 r. (w razie potrzeby służę screenami treści maila, jak również potwierdzenia odczytu wiadomości)."
 Dalsza reakcja chwilowo nie nastąpiła, ale jak sądzę wynika to wyłącznie z konieczności ochłonięcia z wkurwa i ułożenia sobie jakiegoś niezwykłe porywającego expose ukrytego po postacią jebiącego mnie maila. Przesłanego oczywiście do mnie i do wiadomości prezesa, albowiem wiadomo, że jestem samym złem migając się 10 miesiąc od wykonywania ich pracy. I chuj.

Po naszym przeuroczym mailowaniu przyjechał prezes, któremu wnioskując po jego zachowaniu zostało przekazane jaką niegodziwą suką jestem. Jebnął mi aparatem i rzekł:
- proszę zgrać mi zdjęcia z aparatu i nagrać na cd
- a gdzie mam tego dokonać?
- nie interesuje mnie to
- to może powinno, bo nasz pracowy sprzęt nie ma wejścia pod USB (XXI kurwa wiek), że o nagrywarce już nie wspomnę
- ciekawe, bo zdjęcia z wczoraj jakoś pani zgrała
- tak, w domu, te też mogę zgrać panu w domu i jutro przynieść
No zaskoczony był wielce. Grunt to dysponować wiedzą odnośnie specyfikacji posiadanego w firmie sprzętu...

A wczoraj na dokładkę do pełni szczęścia nieświadomie zrobiliśmy nalot z prezesem. Moje wiecznie zajebane robotą koleżanki, po prostu osrane i orzygane papierami z filii A naszliśmy wczoraj kiedy siedziały w filii C pijąc kawę, machając nóżką i wpierdalając ciasteczka. O ile Vice mogłaby się wyłgać z zaistniałej sytuacji, że pojechała grzebać do filii C w papierach, o tyle jej koleżanki z księgowości już absolutnie nie. Prezes przemilczał przy nich, dopiero w samochodzie zastanowił się na głos
- ciekawe co one tu robiły
- praca wre jak widać...
No i teraz, za karę jak mniemam (bo to przecież moja wina, że one myślały, że prezes wyjechał i pojechały obrabiać dupy do filii C, a on tymczasem przyjechał, zastał je i to jeszcze ja przy tym byłam!!!!) robią mi z dupy jesień średniowiecza. Co chwilę któraś pizda dzwoni i natychmiast potrzebuje odpowiedzi na nurtujące pytania, raporty nagle się nie zgadzają i to nawet te prehistoryczne dawno zaksięgowane, albo czy ja pamiętam jak 2 lata temu robiliśmy coś tam i gdzie są te dokumenty, itp. No kurwa nie pamiętam, gównami sobie głowy nie zawracam.

A rano wpadł Prezes i rzucił hasłem
- Vice jest wkurwiona, ma jej pani zeskanować dokument i natychmiast przesłać
- dokument napisałam i wydrukowałam, a pan jej przekaże
- proponowałbym jednak zrobić ten skan, bo jest wściekła 
- a ten skan to na czym mam zrobić? przecież nie mamy tu (kurwa jebana mać, wejścia USB nie ma, a on mi o skanerze...) skanera
A Vice była wkurwiona, bo nie ma dokumentu, który potrzebuje na 25 października. Tak, moi drodzy, tak się z igły robi widły i awanturę o byle gówno.
Widać, że jak chce się kogoś ujebać to powód zawsze się znajdzie.


3 października 2012

235.

Pracuję w piętrowym budynku, cała góra moja. Klienci bardzo często narzekają
- wyżej się już nie dało!? - pyta jeden
- próbowałam na dachu, ale zimą za mocno wiało ;)

26 września 2012

234.

Nawiedzenie prezesa
- na dole mówią, że jest pani chora - rzekł na wejście, a przyjechał akurat kiedy siekła mnie gorączka - rzeczywiście źle pani wygląda
- dzięki - spojrzałam półprzytomnie - pan to zawsze na duchu podtrzyma...
- pani się nie martwi, w piątek jadę do Częstochowy to się za panią pomodlę ;)
- tak, jak u góry o mnie usłyszą to umrą ze śmiechu i dopiero szlag mnie trafi

24 września 2012

233.

Zbieramy listę chętnych na szczepienia, którą do dziś powinnam dostarczyć do eks Bossicy. Za szczepienie płaci, a więc i ustala termin firma. Jako że chłopaki pojechali to nie mam listy, dzwonię
- z tą listą to musimy się do jutra wstrzymać, bo chłopacy wyjechali
- przecież już dawno dałam ci tą listę
- no z całe 3 dni temu... - w chuj czasu ago
- ale trzeba było to zrobić!
- a wzięła pani pod uwagę, że chłopacy są na urlopach, albo pracują na zmiany..?
Kurwa, zrobić z igły widły.

Polecony przeze mnie mężczyzna świadczy nam - jakkolwiek to brzmi - usługę. Dostaliśmy pierwszą fakturę, którą pod nieobecność prezesa wysłałam do Vice, po tygodniu on dzwoni, bo nadal mu nie zapłaciliśmy. Radzę żeby wystawił nam wezwanie do zapłaty i wysłał na maila Vice. Dziś przy okazji rozmawiamy, okazuje się, że w dalszym ciągu mu nie zapłaciliśmy. Wkurwiona dzwonię do prezesa
- to dostaliśmy od niego jakąś fakturę?
- no i fakturę i wezwanie do zapłaty
- pierwsze słyszę...
Czyli jak wypierdolić fakturę w pizdu tylko dlatego, że to "mój" człowiek czeka na zapłatę.


22 września 2012

232.

Nawiedzenie prezesa reklamowe
- dostałem propozycję z gazety, reklama na całą stronę, w dodatku, za 3200 netto - oznajmił i paczy
- pan mnie pyta o zdanie czy tylko mi oznajmia?
- no pytam
- skoro dysponujemy wolnym 3200 netto, to ja zgłaszam się na ochotnika żeby zdecydowanie lepiej zagospodarować ten pieniądz
- znaczy się nie?
- zdecydowanie nie, 3200 zł kosztuje cała strona w piątek (największe wydanie) w gazecie, a nie w dodatku, poza tym kto teraz na jesień będzie sobie ogród robił? zimowy chyba...

Nawiedzenie prezesa żalowe
- dostaliśmy list od klientki*, w zasadzie pani dostała 
- zwykłym czy poleconym?
- zwykłym przyszło
- to pana informuje, że nie doszło do nas
___
*pani klientka 20 lat temu zakupiła 2 miejsca, a teraz ma wizję że będzie płaciła za 1
- nie zapłacę za 2 miejsca, bo wykorzystywane jest tylko jedno
- nie szkodzi, ale kupione są dwa i płaci się za dwa
- to ja rezygnuję z tego jednego
- nie może pani to jest kwatera małżeńska, albo pani płaci za dwa albo za żadne
- a właśnie że rezygnuję
- ok, w takie razie nie będzie pani miała nic przeciwko gdy dochowamy do tatusia zupełnie obcą, przypadkową osobę?
- pani chyba sobie żartuje!
i tak pół dnia, jak do ściany...
___
 
Wu. wpadła z niezapowiedzianą wizytą, bo w ich mniemaniu siedzę, piję kawę i macham nóżką. Jakież było jej rozczarowanie po wejściu, kiedy zobaczyła mnie zakopaną w papierach i bardzo zajętą :) Zaczęła się żalić na swój ciężki los
- wiesz, że A. przyprowadza Kubę do pracy jak jest chory? Co za wstrętny bachor! Co to w ogóle za pomysł?! Skoro nie może się nim odpowiednio zaopiekować to trzeba było go nie brać!
- Wu. czy ty wiesz, że dzieci czasami chorują i coś wtedy trzeba z tym dzieckiem zrobić, poza tym gdyby nie A. to Kuba trafiłby do domu dziecka?
- to może i niech by trafił
- zakładam, że nigdy nie byłaś w domu dziecka skoro potrafisz wygłosić coś tak infantylnego
Wszystko mi czasami przy niej opada....

13 września 2012

231.

Wu. i (eks)Bossica nadal nie przyjmują do wiadomości, że ja już z nimi nie pracuję. Wczoraj podrzuciły mi dokumenty, których nikt nie chce obrabiać, a trzeba było w nich wyznaczyć osobę odpowiedzialną za kontakt z dostawcą, więc dzwonię
- pani I. czemu podesłałyście mi te dokumenty?
- no nie wiedziałyśmy komu to dać, to pomyślałyśmy o tobie
- to źle pomyślałyście, zastanówcie się jak to rozwiązać
- ja się naradzę z Wu. i oddzwonimy do 12
Oczywiście 12 i całe wczoraj minęło bez kontaktu, dziś im się przypomniało, dzwoni Wu.
- kojarzysz te dokumenty, które ci wczoraj podesłałyśmy
- a te, to już nieaktualne
- ale jak to?
- ja już was wpisałam i to odesłałam
- co?!
- no Wu. wy cierpicie na paraliż decyzyjny to ja zdecydowałam za was, bynajmniej nie będziemy się żarły tygodniami o taki bzdet
Można? Można.

22 lipca 2012

230.

Od 6 lat współpracuję z facetem starszym ode mnie o 25 lat. Znamy się dosyć dobrze i wydawało mi się, że on doskonale wie jakie jest moje podejście do życia. Z akcentem na "wydawało mi się".
Coś z nim konsultuję
- i wydaje mi się, że właśnie tak to należy zrobić
- dokładnie, jest tak jak mówisz, świetnie ogarniasz te wszystkie zagadnienia, ale gdybyś miała jakąś potrzebę to zawsze możesz do mnie zadzwonić
- wiem, dziękuję, ale jak widzisz radzę sobie
- no tak, ale gdybyś miała jakieś inne niezaspokojone potrzeby to też możesz zadzwonić, no chyba nie zaspokajasz swoich potrzeb sama
- moja potrzeby ma kto zaspokajać, a jeśli jeszcze raz złożysz mi podobną propozycję to lojalnie ostrzegam, że będziesz miał przejebane po całości, a uwierz mi nie chcesz być moim wrogiem, bo robienie komuś gnoju też świetnie ogarniam ;> - tu on zmienia ton
- oj wiesz, że tylko żartowałem
- to bardzo nie na miejscu żart był ;>
Kryzys wieku średniego to bardzo przykra dolegliwość. Facet ma żonę, dzieci w moim wieku... Bardzo stracił w moich oczach.

3 lipca 2012

229.

Kierowniczka remontuje mieszkanie i okazało się, że zabrakło jej 1 rolki tapety. W każdej hurtowni mówią, że tapeta jest na tyle ąę że ściągają ją wyłącznie na zamówienie i potrwa to przynajmniej 10 dni. Roboczych. Sytuacja jest zatem na ostrzu noża. Ona przeżywa, a ja mam ubaw ;)
- no i mówię ci dziecko, co za jełop ze mnie, kurwa w marcu kupiłam tę tapetę, mogłam policzyć, od tego czasu już ze sto razy zdążyłabym domówić te brakującą
- ależ pani Aniu teraz w modzie jest mieć jedną ścianę w innym designie ;)
- dziecko zaprawdę powiadam ci - zejdź mi z oczu, bo jak cię pierdolnę za takie hasło to będziesz pod sufitem latała ;>

Duszno jak jasna dupa, do tego gorąc, Prez z kierowniczką umarci, a ja mam klimatyzację :)
- no tu jest przyjemnie - zagaja prez wchodząc do mnie z kierowniczką
- widzi prezes ja tak nie mam jak ona
- to jeszcze nic nawet ja nie mam klimy w biurze ;>
- moi drodzy na klimę trzeba sobie zasłużyć, jak bossica zacznie wam odbierać premię to może na pocieszenie dostaniecie klimę ;)

2 lipca 2012

228.

Z 12 KSP, których pisanie nie należy do moich obowiązków, zrobiłam 10... i zabrali mi całą miesięczną premię, "bo nie wykonałam swoich obowiązków". O odebranie premii wnioskowała moja eks kierowniczka, jako nie wiem kurwa kto. Wiem za to że tym razem im nie odpuszczę, bo nie będę robiła za kogoś jego roboty i jeszcze dostaję takie "podziękowanie". Już mi się nawet nie chce o tym pisać, ani piłować jęzora. Awantura była, a będzie jeszcze większa.
Ja nie pracuję od poniedziałku do piątku od 7 do 15 jak moje koleżanki z kadr. Ja, kiedy muszę zostać w pracy dłużej, nie dzwonię z tą informacją do wszystkich, żeby broń borze nie umknęło niczyjej uwadze. Ja nie dam z siebie robić łosia, dobra ciocia się skończyła definitywnie. Czego jak czego, ale chamstwa i skurwysyństwa nie zniosę.

31 maja 2012

227.

Ubezpieczyciel ćwiczy moją cierpliwość. Zresztą nie tylko on, ale po kolei.
Wysłałam brokera do samego prezesa naszego ubezpieczyciela, broker po spotkaniu do mnie dzwoni i rzecze:
- wiesz, bo oni mają teraz czerwoną listę na którą was wciągnęli, to znaczy, że macie dużą szkodowość i im się po prostu się nie opłaca was ubezpieczać, więc teraz likwidatorzy będą się czepiali każdej dupereli żeby tylko nie wypłacić odszkodowania, rozumiesz kryzys jest, wyniki im spadły... - i tym mnie wkurwił, bo to on pracuje dla nas, a nie dla nich
- mój drogi ja mam w dupie ich wyniki i kryzys, ubezpieczają nas od kilku lat i doskonale wiedzą na jakim poziomie mamy szkodowość, więc niech nie udają zaskoczonych, kryzys zaczął się jakiś czas temu, można było przewidzieć, że im spadnie wynik, więc mogli nam podnieść składkę, a nie teraz tłumaczą się śmieciami, ich problemy mnie nie interesują, wzięli kasę, ubezpieczyli nas, więc niech płacą odszkodowania, a ty jako nasz broker, który lobbował za tym konkretnym ubezpieczycielem teraz napiszesz odwołanie od ich decyzji odmownej o wypłacie odszkodowania i teraz ty się z nimi męczysz, bo ja już nie zamierzam

Kolejną kwestią sporną jest mój zakres obowiązków i sam fakt kto powinien je określić. Wg mojej eks Bossicy ja powinnam każdemu pisać KSP, z czym ja się nie zgadzam co komunikuję Prezesowi.
- a kto się podpisuje pod tymi KSP?
- pan
- no ok pod wzorcowymi ja, a pod indywidualnymi?
- też pan i pracownik
- i co teraz może ja mam każdemu pracownikowi pisać KSP!?
- nie, wg mnie powinny robić to kadry
- ale kadry twierdzą, że to pani jest potrzebne do ISO, poza tym z czego niby wynika konieczność pisania KSP?
- no być może z kodeksu pracy? który mówi, że przełożony powinien uświadomić pracownika - ustnie bądź pisemnie - jaki jest jego zakres obowiązków, mi to do ISO potrzebne nie jest, to kadry mówią, że w razie kontroli chcą mieć w aktach osobowych zakres obowiązków, a skoro one chcą to niech sobie piszą, ja nie mam czasu na takie pierdoły - później nastąpiła kłótnia między kadrami, mną, a prezesem
- i każda z was się wypiera, że to obowiązek tej drugiej, one nie mają czasu
- a ja niby mam czas?! ja tu zapierdalam, nie mam czasu iść siku, zostaję po godzinach, często przyjeżdżam do domu i dalej pracuję, w weekendy również, o czym pan doskonale wie, bo piszę do pana w weekendy maile z zaległymi sprawami, za co nikt mi nie płaci jak kadrom, które swoją weekendową pracę komunikują całemu światu, ja jestem tu sama, one są we dwie, mój zakres obowiązków składa się z 33 punktów, one mają o połowę mniej pracy i jeszcze część zwalają na mnie, no chyba coś tu jest mocno nie w porządku! ja naprawdę ciężko pracuję i jeszcze wszyscy włącznie z Vice (która jest "nieomylna" i próbowała na mnie zwalić swój błąd, ale niestety miałam maila z jej dyspozycją i popełnionym przez nią błędem, więc uświadomiłam ją i prezesa, że to nie ja się pomyliłam a ona, za co teraz codziennie mnie jebie i sprawdza na każdym kroku) jeżdżą po mnie jak po łysej kobyle, w końcu się zwolnię i ciekawe co wtedy
- czy u nas jest naprawdę pani tak źle..?
- nie prezesie, dobrze mi się z panem pracuje, tu w nowym miejscu też jest ok, ale do jasnej cholery, moja cierpliwość też ma swoje granice, ja nie mogę sama robić wszystkiego za wszystkich i jeszcze ciągle zbierać opierdal, jak dalej tak będzie to naprawdę będę musiała zmienić pracę dla własnego spokoju
Przeraził się. Naprawdę mam dość w tym tygodniu.

29 maja 2012

226.

Wycinając drzewo rozwaliliśmy reklamę hotelu. Aczkolwiek ubezpieczeni jesteśmy. Ubezpieczyciel napisał, że odmawia wypłaty odszkodowania, bo nasza główną działalnością jest działalność pogrzebowa, znaczy się domniemam, że pobocznych działalności w mniemaniu -jak sądzę nowej- panienki ubezpieczonych nie mamy. Więc napisałam do panienki maila:

"W związku z przesłaniem do naszego poszkodowanego decyzji o odmowie przyznania odszkodowania za szkodę nr U/****/2012 proszę jeszcze raz zapoznać się z naszą polisą i wyprostować zaistniała sytuację.

Na naszej polisie ubezpieczeniowej od odpowiedzialności OC nr 847-A **** jest zapis co dokładnie podlega ubezpieczeniu, cytując z polisy: "Działalność usługowa związana z zagospodarowaniem terenów zieleni(...)" (zawiera się w tym m.in. wycinka drzew, która stała się powodem zaistniałej szkody), natomiast w pole "nr PKD" zgodnie z wolą Waszego przedstawiciela p. Mirosławy S**** wpisuje się tylko PKD wiodącej działalności, natomiast działalności pobocznych się nie wymienia, nie wiem z jakiego powodu, nie ja ustalam Wasze wewnętrzne zasady wypisywania polis. Działalności poboczne wchodzące w zakres ubezpieczenia są wymienione w naszym KRSie (w załączeniu, dział 3, polecam doczytać - ze zrozumieniem, szczególnie PKD 81.30.Z, a nie 81.31.Z jak Pani wskazała w piśmie odmownym), który zresztą był załączony do polisy, abyście mieli Państwo świadomość jaką dokładnie działalność ubezpieczacie. Nadmieniam, że skan KRSu wysyłałam do Pani w związku z tą szkodą 25 kwietnia br.

Proszę o natychmiastową informację co dalej będzie się działo z likwidacją szkody,
gdyż ja nie zamierzam odpowiadać przed prawnikiem poszkodowanego za Pani niekompetencję
"

Kurwa, dokładnie miesiąc temu, z tą samą babą likwidowałyśmy podobną szkodę i wtedy mieliśmy ubezpieczoną działalność związaną z zagospodarowaniem terenów zieleni, teraz nagle nie mamy, a ciągle jesteśmy na tej samej polisie. Nie, żeby mnie wkurwiały takie cizie, skądże.

24 maja 2012

225.

Schodzę do punktu obsługi klienta i siadam naprzeciwko naszego konkurenta
- dziwnie się czuję jak nie ma między nami biurka - zagaja on
- ale bardziej czy mniej komfortowo?
- mniej
- i bardzo dobrze, konkurencja powinna odczuwać dyskomfort ;)
- ale widok o wiele bardziej przyjemny ;)

14 maja 2012

224.

Przy współpracy z gazetą (w której znam sporo osób) robimy pewną akcję, odsyłam dziennikarza z pytaniami do jednej z naszych kierowniczek, po chwili on oddzwania. Powiedział jej, że robi na jutro artykuł, a ona go spławia, bo ona się nie chce wypowiadać, bo wolałaby żeby prezes się wypowiedział, ale jego już dziś nie ma, więc ona nic nie poradzi. Kurwa zero inicjatywy własnej, wie że art na jutro, ale chuj, słowa nie powie, bo w sumie po co. Czasami jest mi wstyd za współpracowników. Rozumiem, że między sobą możemy się nie lubić, to jest praca, a nie klub towarzyski - my się tu nie musimy adorować, musimy tylko ze sobą pracować i swoje brudy możemy prać między sobą, a nie, kurwa, przed osobami trzecimi i to jeszcze z gazety. Żal.

223.

Przychodzę do pracy chora jak jasna dupa, na ten ogólny obraz nieszczęścia wpada Prez
- no ja nie wiem co pani robiła z M. w weekend, ale on też jest chory
- grunt, że panu poczucie humoru dopisuje...

10 maja 2012

222.

Prezes mija w drzwiach wychodzącego księdza
- ja chyba nawet nie chce wiedzieć co robiłyście tu same, zamknięte - zwraca się do mnie i mojej kierowniczki - z tym księdzem skoro wyszedł zadowolony  z koloratką w kieszeni od koszuli ;p
- perez nie słyszał? - ripostuje ja zdeklarowana firmowa ateistka - "przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej" ;)

Perez dzwoni:
- pani zadzwoni do M. i się z nim umówi
- a co on sam się wstydzi zadzwonić ;)?

Kazał, dzwonię:
- prez kazał mi się z Tobą umówić w weekend;>
- ok, w sobotę od 10 do 18 jestem Twój, a w niedzielę od 10 do 18 Ty jesteś moja ;)
- ok, rozumiem, że mam wydepilować nogi ;)
- nie musisz, może być natural ;p
Do pracy na weekend się umawiamy.

7 maja 2012

221.

Dwa dni w sumie nie było mnie w pracy. Przylazłam rano i:
- w fakturach było najebane tak, że aż mi dech zaparło, bynajmniej nie z wrażenia,
- zaginęło mi w akcji ponad 30.000 zł, aczkolwiek dosyć szybko się odnalazło, w przeciwieństwie do
- 5.000 zł których szukałam ponad 2 godziny i jakieś kilka stanów przedzawałowych, acz znalazłam, ale byłam blisko wizji oddawania tych 5 kafla z własnej pensji,
- musiałam naszemu usługodawcy zrobić z dupy wylotówkę na kielce i uświadomić, żeby postawę "nie da się" zamienił natychmiast w "chcieć to móc",
- poza tym musiałam wysłuchać pereza, który streszczał mi rewolucyjną wizję rozwoju naszej firmy przez właściciela kapitału, po czym pozbierałam szczękę z podłogi  i wspólnie doszliśmy do wniosku, że "ta wizja to zła wizja i zapraszamy właściciela do nas w największy zajeb niech zobaczy, że to nierealne przy obecnym czynniku ludzkim".
Człowiek aż boi się na samą myśl, że mógłby iść na urlop na dajmy na to całe 5, albo nie daj buk 10 dni. Kurwa, armagedon to mało.

27 kwietnia 2012

220.

Konkluzja moich zmagań pracowniczych jest następująca:
bardzo, ale to BARDZO, się cieszę, że jeszcze tylko 1 dzień w pracy i wyjeżdżam daleko stąd i moim jedynym problemem decyzyjnym będzie: czy na śniadanie wolę jajecznicę czy chleb z serem.

23 kwietnia 2012

219.

Chwalę się prezesowi swoim zajebaniem pracowniczym
- wczoraj (w niedzielę!) posiedziałam nad mailami do ludzi z którymi współpracujemy, zaktualizowałam stronę, popisałam teksty, zrobiłam zestawienie do polisy, teraz musimy jeszcze tylko wybrać foty do wywołania, ale jest problem, bo gdzieś posiałam pena na którym mam całą dokumentację
- tego fajnego skórzanego pena, atrybut SM :)?
No z tej strony go nie znam;p

- a jak koledze się u nas pracuje? - podpytuje prez
- no raczej dobrze
- a nie przeraża go język P. i L.?
- wspominał pierwszego dnia, że wszedł a tam same wyrazy leciały, ale się przyzwyczai ;)

W ramach nagrody zostałam wysłana z moim stalkerem na wycieczkę. Nigdy jeszcze nie jechałam z nikim w tak absolutnej ciszy ;) Nagle telefon, odbieram
- ok, przekaże mu - rozłączam się i zwracam się do stalkera - P. dzwoniła i mówiła, że masz zabrać z firmy ramki
- a do mnie nie mogła zadzwonić i mi tego powiedzieć? przecież ma mój numer!
- i co teraz? walniesz focha i nie zabierzesz tych ramek?
Pff.

21 kwietnia 2012

218.


Otwieramy nową inwestycję. Prezes zwraca się do mnie-ateistki:
- tylko zrobi pani zdjęcie biskupowi - pacze jak na łosia, bo z 20 czarnych jest
- a który to biskup? - pizgnął się w czoło i wyjaśnił
- ten z czerwonymi guzikami w czarnej sukience
No, trzeba było tak od razu ;)

- wie pan co jest zabawne? że końkurencja zna was, ale nie zna mnie, więc chodzą, oglądają i dupę nam obrabiają przy mnie :) - a w oczy, że pięknie, ze smakiem, stylem i dupę urywa...

Wpadam o 7,04 do firmy, moi pracownicy siedzą i spijają kawę
- ooo, ja cię bardzo przepraszam, że jeszcze nie zdążyłem się przebrać - jeden z nich żartuje, zaczynam grzebać w torebce - czego szukasz? zapalniczki?
- nie telefonu, o 7,04, za te 4 minuty odejmę ci pensję proporcjonalnie ;) - śmieją się - ty przestań rechotać tylko zapierdalaj się przebrać ;p!

6 kwietnia 2012

217.

W poniedziałek ustawiłam chłopakom pracę z zapowiedzią, że do piątku ma być zrobione i że rano przyjadę na kontrolę (albowiem jest to usługa i cza zrobić dokumentację foto klientom)
Zapierdalam se z samego rana posprawdzać. Pana Ka. odpowiedzialnego nie zastaję w budynku, ale dochodzimy z kolegą do wniosku, że szukajcie, a znajdziecie na terenie. Znaleźliśmy ;>
- panie Ka. mówiłam, że przyjadę dziś rano, dlaczego pan nie czekał tylko muszę jeździć i pana szukać na 26 hektarach?
- po co pani przyjechała? ja nic nie zrobiłem
- z powodu..?
- bo nie miałem czasu
- no to teraz pan znajdzie czas i zrobi to o co prosiłam - się wkurwił, ale idzie ze mną. Podchodzimy do pierwszego pomnika, który powinien zostać umyty, posprzątany i ustrojony. Ka. wziął zmiotkę przejechał dwa razy po pomniku, zagrabił z jednej strony i skończył
- no kładzie pani ten wiecheć
- już pan skończył? umycie polega na machnięciu dwa razy zmiotką?! proszę to zrobić jak należy, przecież ci ludzie płacą nam za to niemałe pieniądze
- jak się pani nie podoba to pani sobie sama to zrobi - tu jebnął zmiotką i wykonał obrót na pięcie
- panie Ka. daje panu ostatnią szansę, za godzinę wrócę i wszystko ma być zrobione

Zrobione było, ale przez chłopaków, którzy specjalnie przyjechali z firmy, żeby zrobić pracę Ka.
- chłopaki przepraszam was za kolegę, nie wy powinniście to robić - rzuciłam idąc do pokoju Ka.- panie Ka. to jest ostatni raz kiedy chłopacy robią cokolwiek za pana, każdy z nas ma swoje obowiązki i je wykonuje
- ale nie miałem czasu!
- teraz ja mówię ;> miał pan cały tydzień na zrobienie tego, codziennie rozmawiamy, ani razu nie wspomniał pan, że jest tak zawalony pracą, że nie da rady i nie poprosił pan o pomoc, poza tym niech pan pamięta, że to ja ustalam co pan robi w pracy i doskonale wiem czy był pan zajęty obowiązkami pracowniczymi czy czymś innym, dałam panu szanse na poprawę, nie wykorzystał jej pan, w tym miesiącu premii pan nie dostanie wcale. To jest pierwszy i ostatni raz kiedy ja pana o coś proszę, a pan zostawia wszystko i idzie w pizdu, drugi raz skończy się inaczej. Może nie wyglądam, ale nie powtarzam po 10 razy próśb, ja jestem kierownikiem, a pan moim pracownikiem i jeśli w dalszym ciągu będzie pan cierpiał na syndrom boga* to zaręczam, że raz na zawsze skutecznie pana z tego wyleczę. Mam nadzieję, że sytuacja jest dla pana wystarczająco jasna.
Chłopakom kopary delikatnie opadły, bo ja naprawdę nie wyglądam na kogoś, kto potrafi zjebać dorosłego, postawnego chłopa. Szacun w oczach chłopaków +200, a z panem Ka. chyba się nie zaprzyjaźnimy.
* pan Ka. na "swoim" terenie czuje się jak buk i ojciec w jednym, wszystkich ustawia, dyryguje chłopakami chociaż są na równorzędnych stanowiskach, a jak zrobią coś nie po jego myśli to podobno potrafi być bardzo nieprzyjemnie

3 kwietnia 2012

216.

Zastanawiam się czy dzisiaj jest dzień wypróbowywania mojej cierpliwości, bo zaprawdę powiadam Wam kurwica permanentna mną targa.
Pan od programu jebnął focha i on nam nic nie będzie robił, bo ja go atakuje, jestem chamska i bezczelna, a do tego śmiem mu zwracać uwagę, że coś nie działa w programie. No i w związku z tym perez rzucił mi propozycję:
- może mogłaby pani do niego napisać i go przeprosić?
- SŁUCHAM?! a za co mam go przeprosić? za ten otwarty sposób w jaki manifestuje, że ma nas głęboko w poważaniu?
- no bo on jest słabo odporny na krytykę, niektórzy już tak mają... mogłaby pani?
- i myśli pan, że jak ja go przeproszę co tak na marginesie mu się według mnie nie należy, to on nagle zacznie działać, nasze stosunki ulegną poprawie i będzie super?
- spróbujemy, a jak nic to nie da to ja go zacznę opierdalać

Chwilę później czytam maila, którego rozesłała moja koleżanka do klientów. Mail o jednej z naszych usług idzie mniej więcej w tonie: "dostałam awans, teraz tą usługą zajmuje się korporacyjna, aczkolwiek ja nadal pracuję w tej firmie i mam kontrolę, więc wszelkie "ale" co do jakości wykonywanej przez korporacyjną usługi proszę słać WYŁĄCZNIE na mojego maila".

No raczej, że była awantura. Nienawidzę jak ktoś robi ze mnie wała. Pan od programu wmówił prezesowi, że w mailach było zupełnie co innego - niestety maili nie kasuje i prez dokładnie sobie wszystkie przejrzał. Koleżance delikatnie odjebało, bo ona do mojej pracy nie ma wglądu i zdecydowanie przegięła pałę.
Dorośli, kurwa, ludzie. Jeden patafian nieodporny na krytykę z fochem jak niezaspokojona panna, druga z przerostem firmy nad treścią.
Pierwszy raz w tej firmie zdarzyło mi się po drodze do domu zakupić wódkę, sok i ujebać się po powrocie do domu.

2 kwietnia 2012

215.

Mam typowego PMSa, w pracy zapieprz, rano zmokłam, zmarzłam, zdmikp dał dupy z remontami ulic (żeby zamknąć dwie główne ulice miasta to trzeba mieć, kurwa, fantazję) i do tego co chwile dzwoni Prezes i konsultuje ze mną kiedy będziemy robić końferencję i w jakiej formie, a ja mam delikatnie mówiąc wkurwa na cały świat. Któryś jego telefon:
- borze, nie wiem, powiedziałam panu jak ma wyglądać końferencja, robimy ją w czwartek o 10 i ani chwili później to pójdzie w wydaniach magazynowych, w ogóle pan od programu znowu mnie zlewa i już NIE WIEM jak mam z tą mendą rozmawiać, zmarzłam, zimno mi, w ogóle cały świat jest na nie!
- widzę że ma pani pmsa, rozumiem, pogadamy jutro :)

28 marca 2012

214.

Dalej o programie, tym razem mailowo z programistami tego tałatajstwa...

Do: Tomasz
DW: R. (dyrektor)

Panie Tomaszu

chciałabym uzyskać KONKRETNĄ odpowiedź KIEDY będzie gotowy program do obsługi cmentarzy?

Umawialiśmy się na 16 marca br., zapewniał Pan, że program będzie skończony zgodnie z naszymi sugestiami, że w razie jakichkolwiek pytań będzie Pan się z nami kontaktował. Zero kontaktu, zero informacji i absolutnie NIC z tego o czym rozmawialiśmy nie zostało wprowadzone... Ja naprawdę nie mam czasu na to, żeby pozwolić sobie na takie zaległości, w czymś czego używam CODZIENNIE i jest mi to potrzebne NATYCHMIAST.

Proszę o wiążącą odpowiedź.

Od: R

DW: Tomasz

Witam,

Pozwolę sobie włączyć się w dyskusję i zapytać KONKRETNIE czy w tej chwili może Pani wprowadzać dane do programu czy też nie ?

I tu mnie wkurwił, zresztą ciężko się nie zorientować po treści maila zwrotnego. Za duży sukces uważam, że nie użyłam żadnego wyrazu powszechnie uważanego za obelżywy... Dopiski w nawiasach to oczywiście moje luźne komentarze nie włączone do treści.

Do: R.

DW: Tomasz

Z całym szacunkiem to program miał być dostosowany do nas, a nie my do programu (sorry, ale my płacimy i my wymagamy)Kilkakrotnie odbywało się spotkanie z Panem Tomaszem i było tłumaczone krok po kroku jak program ma wyglądać (jak krowie na rowie, włącznie z obrazkami, rysowaniem krok po kroku na kartce i zademonstrowaniem starego programu. Debil by zrozumiał, serio) Ostatnie tego typu spotkanie odbyło się na początku marca podczas którego zapewniono nas, że program będzie zmodyfikowany zgodnie z naszymi sugestiami i na to właśnie czekamy. Oczywiście, że mogę wprowadzać dane do programu - wprowadzenie 1 klienta trwa ok. 10 minut x około 2000 klientów daje nam niezły wynik. W poprzednim programie wprowadzenie klienta to był MINUTA, zauważa Pan "drobną" różnicę czasową..?

Nie musi Pan okazywać mi swojej irytacji, bo to nie ja zapewniałam, że program będzie świetny i dostosowany do naszych potrzeb (i to nie ja na nim, kurwa, zarabiam), a tymczasem program niestety nadal nie funkcjonuje tak jak powinien - np. jedną z moich głównych sugestii był fakt, że w programie po zaimportowaniu danych NIE WIDAĆ które kwatery są opłacone, a które nie są, a tak się składa, że ten program stworzony jest GŁÓWNIE W TYM CELU (więc na chuj mi program w który mogę sobie tylko wklepać klientów i na tym jego funkcjonalność się kończy, to samo se zrobię w excelu, za darmo). To m.in. miało zostać naprawione, abyśmy mogły korzystać z programu. To że ja sobie powprowadzam samych klientów niczego nam nie ułatwia, to samo mam w księgach...

Kolejna sprawa o którą prosimy prawie od samego początku - program2 - żeby można było drukować faktury po naciśnięciu na "drukuj", zamiast zapisywać fakturę -> wychodzić z niej -> wchodzić raz jeszcze -> klikać drukuj "sprzedaż2" -> wpisywać ilość kopii i w końcu drukować. (jak klikamy na drukuj to mamy na fakturze cenę netto, brutto i podatek w tej samej kwocie...)

Jeszcze jednak kwestia program zdalny i lokalny, zdaje się że dane z programu lokalnego po włączeniu internetu miały być importowane do zdalnego, tymczasem to się absolutnie nie sprawdza. Dziewczyny raz jeszcze po wznowieniu połączeń muszą wszystko wklepać z ręki do programu zdalnego. (no bo po co nam import i eksport nieprawdaż?)

Nie wiem czy Pan do końca pojmuje specyfikę naszej pracy, my tu nie mamy klientów, którzy przyszli zakupić nowy dywan i posiedzą grzecznie i poczekają, aż program zacznie działać/dziewczyny przepiszą z ręki faktury, które nie zostały zaimportowane. Przychodzą do nas ludzie w dosyć ciężkiej sytuacji i z ręką na sercu zapewniam, że jedni owszem poczekają, ale drudzy się wściekną i idą do konkurencji, nie możemy sobie pozwolić na tego typu sytacje, przez to że z programem wynikają różnego typu komplikacje to niestety my w oczach klientów wychodzimy na nieprofesjonalną firmę, a nie wy. (a szkoda)

W związku z powyższym nadal będę trwała przy swoim i proszę o odpowiedź kiedy zostaną wprowadzone wszystkie poprawki?

Najlepiej z nas musi się bawić Tomasz, który nic mi nie odpisał i milczeniem manifestuje jak bardzo ma nas w piździe. Przez grzeczność nie wymieniam firmy z nazwy, chociaż mnie świerzbi.

27 marca 2012

213.

Przeboje z programem to codzienność naszego pracowniczego dnia. Mam wrażenie, że jesteśmy testerami jakiegoś niekompletnego beta-kurwa-produktu. Co chwilę coś się wysypuje, nie jest do nas dostosowane, nie działa. Osiągnęłam dziś apogeum wkurwa na co trafił Perez
- pan sobie usiądzie, porozmawiamy jak dorośli ludzie - zasiadł nie podejrzewając o co chodzi - program jest zainstalowany lokalnie i przez pulpit zdalny
- a nie o programie to nie ze mną, tylko z vice - poderwał się z miejsca
- pan SIADA nie skończyłam, wszystko panu wyjaśnię, bo vice niestety nie chce ze mną rozmawiać, tylko odsyła mnie do pana R., ale o tym za chwilę. No więc była wersja, że pracujemy zdalnie, a jak walnie się internet to lokalnie i wszystko co zostało wklepane lokalnie po przywróceniu połączenia zostaje zaimportowane do bazy zdalnej. Nie jest zaskoczeniem chyba, że nie jest to NADAL zrobione. Wszystko z wczoraj kiedy nie było netu miało być zaimportowane, a dziś rano moje dziewczyny nie mogły pracować, musiały stracić czas, a co za tym idzie klientów i pieniądze, bo musiały ręcznie wklepać faktury z wczoraj. Kolejna sprawa help desk - temat rzeka. Importowanie nie działa, więc dzwonię do vice, ona mnie spławia i każe dzwonić do pana R., ten oczywiście nie odbiera, dzwonię do A. (drugi i ostatni z help desku), ten mnie informuje, że jest chory i mam dzwonić do R. Delikatnie błędne koło. Help desk życzy sobie, żeby kontaktować się z nimi mailowo i ma w głębokiej piździe, że potrzebujemy ich natychmiast. Kolejna sprawa następny program, który mieli napisać - NADAL nie jest napisany, dane do wklepania zajmują obecnie 3 kartony, kiedy niby mam je wklepać skoro nie mam na czym? Czy pan nie uważa, że to delikatna paranoja?

Kurwica mnie już bierze.

20 marca 2012

212.

O co się kłócimy w pracy? O mydło. Tak, kurwa, o mydło! Mamy pana, który kupuje nam środki czystości, poleciłam co zakupić na ten kwartał z małą adnotacją "aby mydło było mydłem, a nie tym pseudosikaczem, który mydło udaje i żal.pl je kupować". O ja pierdolę jaka zniewaga nastąpiła, wywiązała się ostra wymiana poglądów
- no ale przecież to mydło które wam kupuje jest ok
- panie Julku to mydło które pan kupuje to jest zabarwiona woda, która nawet się nie raczy spienić, że o właściwościach myjących nie wspomnę
- ale my się nim myjemy, a wy pieski francuskie nie możecie!?
- z całym szacunkiem, wy jak się upierdolicie smarami to możecie się nim umyć, ale moi chłopacy jakby to obrazowo ująć przed śniadaniem? mają kontakt ze zwłokami, kurwa, i mają dostać porządne, normalne, myjące mydło i albo pan je zamówi, albo sama je kupię, bo tym gównem myć się nie będą, koniec, kropka
Jestem szczytem zua, bo dbam o higienę.

Przyłazi pan i zaczyna litanie
- ja nie wiem jak pani tu może pracować, trumny, urny (a żebyś wiedział, że w magazynie za ścianą mamy nosze i worki na zwłoki, podpórki do podbródka, maski higieniczne, itp bajery, które dopiero robią "wrażenie"), przejebana taka praca, ja ze swojej na ten przykład jestem bardzo zadowolony, a pracuję w zarządzie dróg miejskich i komunikacji publicznej :)
- i nie wstydzi się pan przyznać?
- no faktycznie prasę mamy kiepską...
- prasę jak prasę, ale opinię wśród społeczności też macie fatalną i to zasłużenie, mogłabym panu powiedzieć kilka ciepłych słów od siebie...

15 marca 2012

211.

W pracy urwanie dupy. Pojechałam w teren doglądać moich pracowników, łażę, sprawdzam, wydaję polecenia, nagle dobiega do mnie jeden z chłopaków, bo dzwonili z derekcji i prosili żebym oddzwoniła. Na komórce 7 nieodebranych, oddzwaniam
- nareszcie, dzwonie i dzwonie, a ty nie odbierasz - Wu. wylewa mi swoje żale
- bo pracuje, mam wyciszony prywatny telefon (a służbowego nie mam więc się wal:))
- bo muszę znaleźć papiery czynszowe N. i nie wiem gdzie szukać
- hmm pewnie w teczce "czynsze" w rubryce "N."...
- szukałam i nie ma

Po chwili dzwoni Julek
- pani korporacyjna, ja te dokumenty potrzebuję natychmiast, bo muszę napisać raport na jutro, ma pani tu przyjechać i poszukać
Pojechałam, wzięłam teczkę "czynsze" wlazłam w "N." i znalazłam te dokumenty, po czym zjebałam od góry do dołu Julka.
- to jest ostatni raz kiedy rzucam swoją pracę, zostawiam wszystko i przyjeżdżam cokolwiek wam szukać
- ale...
- żadnego "ale", teraz się panu przypomniało, że potrzebuje pan zrobić raport na jutro...?! panie Julku ja tam mam swoją pracę i nie mogę na każde wasze zawołanie przyjeżdżać, kurwa no zachowujcie się jak dorośli, poważni ludzie i radźcie sobie, borze ile wy macie lat?!

Po tym wysłuchałam objawionej prawdy
- Wu. ci się przyznała? - zagaiła Ala
- do czego?
- bo jak od nas odeszłaś i ona cię zastępuje to teraz dopiero widzi jaki zajeb miałaś na co dzień i wszyscy teraz dopiero cię doceniają dziecko, bez ciebie jak bez ręki :( a jak im mówiłam, że masz zajeb to twierdzili, że to nieprawda, a teraz sami widzą.
Lepiej późno niż wcale ;>

7 marca 2012

210.

Prezes wpadł na chwilę, stoi nade mną i się przygląda
- ?!?
- dziś wyjeżdżam i wrócę dopiero w poniedziałek
- ok, zgadzam się;)
- ma pani ostatnią okazję na mnie popatrzeć, pobyć ze mną, następna okazja dopiero po weekendzie ;)
- hmm sugeruje pan, że powinniśmy się teraz przytulić, czy coś ;)?

29 lutego 2012

209.

Utarło się, że jestem odpowiedzialna za kontakty z mediami, więc czasami mnie atakują pytaniami. Czasami ich pytania są tak światłe, że się zastanawiam czy oni na poważnie czy to jakaś wysublimowana forma żartu.
Budujemy krematorium, dzwoni pani z gazety, że czytała w konkurencyjnym piśmie, iż prace są już na wykończeniu i otwieramy w kwietniu, ale ona ma jeszcze jedno kluczowe pytanie:
- czy parking jest już skończony?
Jak wiadomo krematorium po godzinach będzie robiło za kino samochodowe i parking rzeczywiście jest kluczową sprawą. Nie piece, nie droga dojazdowa do obiektu (której nota bene jeszcze w całości nie ma), ale parking. No tak parking jest skończony, więc jak ktoś będzie chciał na nim wylądować własnym migiem, albo innym helikopterem to prosz bardzo, bo dojechać po tych wertepach innym pojazdem niż ciężarówka, albo jeep się chwilowo nie da...
- czy przewidujemy możliwość współpracy z konkurencyjnymi firmami?
Nie, kurwa, nie przewidujemy. Pierdolnęliśmy sobie inwestycję za 8,5 mln tak na własne potrzeby i dla zaspokojenia własnego kaprysu, a nie dla faktycznych potrzeb branży i liczymy, że za jakiś milion lat świetlnych nam się to zwróci ...

28 lutego 2012

208.

Przychodzimy do pracy w poniedziałek wysypane febrami.
- o widzę że pani kierownik też w weekend się całowała na wietrze ;)
- Korporacyjna nie przeginaj - przemawia moja kierowniczka ustami wygiętymi jak Angelina Jolie - jeszcze nie oszalałam, żeby w tym wieku się swatać
- oj pani kierownik miłość nie zna granic wieku, pani się nie wstydzi i przyzna ;)
- idź dziecko, bo cię zaraz pierdolnę w arbuz! ;p

Przyjeżdża Prez
- a mapy cmentarzy pani już zna?
- no ba, wychodząc z pracy wybieram arkusz z jednym polem, uczę się go na pamięć, a rano jak przychodzę to mnie kierowniczka przepytuję ;)
- co za głupoty tam gadacie?
- nic, głupie pytanie, głupia odpowiedź ;)

9 lutego 2012

207.

Nadmiar pracy powoduje, iż włączyła nam się głupawka absolutna, czym podzieliłyśmy się chętnie z prezesem
- postanowiłyśmy, że sylwestra robimy w krematorium - mina prezesa bezcenna - no, bo tam są dwie sale, więc w jednej zrobimy sale do tańczenia, w drugiej będzie szwedzki stół, a jako danie wieczoru podamy prosiaka prosto z pieca - 5 minut i gotowy ;) pana też oczywiście zapraszamy, żeby pan się nie czuł poszkodowany ;p
- no pewnie, a konkurencja będzie nam robiła zdjęcia i później da to do gazety i będzie jazda
- oj tam, oj tam, panie prezesie nie ważne jak mówią, ważne żeby mówili ;)
- jeszcze dobrze was nie zatrudniłem na nowe stanowiska, a chyba będę zmuszony was zwolnić ;)
Chyba jednak sylwka w krematorium nie będzie ;p

Jako, że dostałam awans i pracuję na nowym stanowisku, a na stare nikogo nadal nie zatrudniono to jadę na 2 etaty. Zmęczenie i stan wkurwa (bo CIĄGLE ktoś coś chce x 100) osiągnęły apogeum, jako że nie mam siły dalej się wściekać to głupieję
- wiesz co A? jestem tym wszystkim tak już zmęczona i zła, że mam taką wizję: zapodamy sobie tutaj jutro fajkę wodną, postawimy na samym środeczku biura, załadujemy jakiś mocny stuff i ujaramy się na maksa ;)
- a jak ktoś przyjdzie to każemy mu spadać na szczaw i wrócić w poniedziałek, bo teraz mamy weekend
- jpd jaka piękna wizja ... :) - pomarzyłyśmy sobie i wróciłyśmy do pracy, za chwilę z drugiego pokoju dobiega do mnie głos A.
- miała baba koguta, koguta, koguta, wsadziła go do buta, do buta, HEJ! :D - później mi się mimowolnie wyrywa
- o mój jezu, a nasz paaanieee
- zakład pracy, kurwa, chronionej :D

Piszę kolejne zgłoszenie na policję o naszym psycholu
- no i im napisałam zamiast tych wszystkich kurew, kutasów i chujów, że pan obsypuje nas inwektywami, ale myśli pan, że policja zrozumie co ja do nich piszę ;)?
- trochę wiary w człowieka...
- wierzyłam, aż do momentu kiedy pan policjant nie zapytał się mnie co oznacza sformułowanie labilny...

Przychodzi nasza końkurencja, która u nas musi załatwiać formalności, ja nadal trwam w głupawce
- panie, co byś pan chciał ode mnie?
- chciałem sobie zamówić pogrzeb - paczę na niego badawczo i stwierdzam
- jak na pogrzeb to trochę za żywy pan jesteś, ale ze mną jak z dzieckiem mówisz-masz, A. zawołaj z dołu naszego firmowego kata, pan sobie życzy zostać pogrzebany ;)

Dzwoni końkurencja, żeby załatwić niemożliwe, nie jestem pizda - załatwiłam (Przyjaciół trzymaj bliski, a wrogów jeszcze bliżej).
- panie Nowak widzi pan jaka jestem za pana wspaniała ;)?
- o tak, wie pani ja jestem pamiętliwy i pani to zapamiętam, jeszcze raz dziękuję :)
- spoko, podziękuje pan jak przyjdzie, dary przyjmuje w biurze, lubię mleczną z orzechami, ale brylantami też nie wzgardzę ;)

Później A. opowiada prezesowi o mnie
- wyobraź sobie, że cała końkurencja i wszyscy klienci ją lubią, ktoś przychodzi, ona zawsze jakimś tekstem pojedzie i rżą, kurwa końkurencja jest nią tak zachwycona, że wczoraj Kowalski siedział z godzinę, a Nowak to 3 razy przychodził ;)
- oj A. wiadomo, że jestem zajebista to mnie lubią ;) - a na drugie mam "skromna" ;) rzecz jasna

Poważnie - zwariowałabym bez poczucia humoru.

5 lutego 2012

206.

Pojechałam do JM, siedzimy, pracujemy, w tak zwanym międzyczasie temat nam schodzi na nasz nowy cudowny program i pana R. (dodam, że pan R. jest dyrektorem firmy wdrażającej nam program)
- przyznaję bez bicia, miałam delikatnie starcie z panem R., on zdaje się był wtedy u was na szkoleniu - dziewczyny zaczynają się śmiać
- no był, tylko patrzyłyśmy jak próbuje ci coś powiedzieć, jak już bierze wdech, ale go nie dopuszczałaś do słowa, najpierw zrobił się czerwony, potem zbladł, przy końcu twojego monologu był już purpurowy, a para szła mu uszami :) jak mu w końcu rzuciłaś telefonem to nie mógł dojść do siebie i do końca dnia przeżywał, że pierwszy raz w życiu ktoś go tak dosadnie i bezpośrednio zjebał :)
- nie przesadzajmy, ja wiem, że są chwile kiedy jestem mega asertywna i jak kończy mi się cierpliwość potrafię krótko i w żołnierskich słowach określić co mi się nie podoba, aczkolwiek do zjebania go było mi jeszcze daleko...

Teraz tekstem na czasie jest: "Nie działa coś w programie? Zadzwoń do Korporacyjnej ona załatwi od ręki z panem R. żeby działało ;)".
Mam w dupie to czy jest on programistą, dyrektorem, czy samym bogiem wdrożyli to ma działać, a jak facet sobie słabo radzi z krytyką to może powinien zastanowić się nad zmianą pracy ;>

Tak na marginesie - czy powinno mnie martwić, w świetle ostatnich gróźb psychola, że dziś rano, W NIEDZIELĘ, ubezpieczyciel napisał mi smsa, że jeden z naszych pojazdów uległ zniszczeniu, w związku z czym wdrażają procedurę ubezpieczeniową? Jest to dla mnie trochę dziwne...

2 lutego 2012

205.

Zaczynamy podejrzewać, że psychol może być faktycznie groźny. Teraz jesteśmy na etapie żądania kilkuset tysięcy, mamy nie informować policji tylko dostarczyć kasę we wskazane miejsce, jeśli nie spełnimy oczekiwań jaśniepana to zdetonuje bombę...
Okazuje się również, że psychol wraz z kolegami odwiedza nocami obydwa oddziały naszej firmy i robią to w taki sposób, że zdążyli nam sterroryzować ochronę, która podwoiła liczbę pracowników na nocnej zmianie.
To już chyba nie są głupie żarty.
Zastanawia mnie tylko motywacja tego popierdoleńca, bo w sumie nic złego nikomu nie zrobiliśmy, żadnej wielkiej krzywdy nikomu (nie)świadomie nie wyrządziliśmy.
Na myśl przychodzi mi jedno - branża w której pracujemy jest specyficzna, konkurencja jest naprawdę duża, a kasa przyzwoita, moja firma ma ponad 60% udział w rynku, do tego na dniach kończymy i otwieramy inwestycję, która jeszcze bardziej umocni naszą pozycję. Innego logicznego wytłumaczenia nie potrafię znaleźć.

31 stycznia 2012

204.

Mamy wybitnego fana naszej firmy. Psychol wydzwania do nas kilkadziesiąt-kilkaset razy na dobę robiąc sobie głupie żarty w stylu "chcę pochować krowę, czy w wyposażeniu trumny jest tv z pilotem". Innym razem informuje nas, że "jesteśmy kurwami, on jest hakerem i nikt go nie namierzy".
Nocami w pracy jest pani portierka, która pilnuje porządku na terenie (bądź co bądź w centrum miasta). Głupie telefony zaczęły się rano i trwały przez całą dobę. O 3 psychol poinformował panią portierkę, że "zaraz przyjedzie i spali nam te budy". I rzeczywiście przyjechało auto bez tablic, zaparkowało na wprost portierni i odjechało jak tylko portierka chwyciła za telefon żeby dzwonić na policję.
Najlepsza w tym wszystkim jest reakcja szanownych stróżów prawa. Wiedząc, że dzwoni do nas ktoś z obelgami i groźbami policja stwierdziła, że "przyjmą zgłoszenie, ale dopóki komuś nie stanie się krzywda to oni nic nie mogą zrobić".
Państwo prawa i porządku, kurwa!

25 stycznia 2012

203.

Program na którym od początku roku pracujemy ma jedną zasadniczą wadę - punkt help desk. Czwarty tydzień komunikuję programistom, że program absolutnie nie przyjmuje do wiadomości, że żyjemy w Polsce i używamy polskich znaków - co w przypadku mojej branży jest kluczowe i pewne instytucje widząc na fakturze pana Swiatkowskiego, odmawiają wypłaty świadczenia panu Świątkowskiemu... Po raz setny wałkuję z help deskiem owy error i delikatnie skończyła mi się cierpliwość, więc cedzę przez zęby swoje żale
- panie R. znowu cały program zawiesza mi się przy używaniu polskich znaków. Słucham jakie widzi pan rozwiązanie tego problemu?
- no niemożliwe, to zapewne wina klawiatury...
- a to ciekawe, bo program wiesza się nam na kilku stanowiskach, do tego w tym czasie bez problemu możemy używać polskich znaków np. w wordzie, więc to wytłumaczenie sobie podarujmy
- no to może niech pani spróbuje zresetować komputer
- panie R. ja nie dzwonię do was z wyimaginowanym problemem, tylko z poważnym utrudnieniem i proszę nie dawać mi tego typu rad, które nic nie wnoszą ;>
- no to jest niemożliwe, coś takiego się nie zdarza u nas
- a jednak, proszę od 4 TYGODNI żebyście coś z tym zrobili, a wy nic
- a to ciekawe, bo ja się dopiero teraz o tym dowiaduję
- wasz system wewnętrznej komunikacji mnie nie interesuje
- wie pani, mamy braki kadrowe
- panie R. wasze braki kadrowe również mnie nie interesują, sprzedaliście nam niekompletny produkt, z masą błędów, niedostosowany do profilu naszej działalności, teraz waszym obowiązkiem jest dostosować go. Skoro macie braki kadrowe trzeba było nie wdrażać programu do kolejnej firmy, skoro to zrobiliście to powinniście być świadomi jakie zasoby ludzkie będą wam potrzebne i jakie błędy mogą się pojawić. My przez niestabilność programu i opóźnienia wynikające z naprawy kolejnych błędów tracimy pieniądze, a to jest absolutnie niedopuszczalne. Rozmawiałam z prezesem i jeżeli nie rozwiążecie państwo swoich wewnętrznych problemów może się to dosyć mocno odbić na naszej współpracy. My nie oczekujemy od was cudu tylko chcemy żebyście solidnie i kompetentnie wykonali swoją pracę. Mam nadzieję, że nie będę musiała kolejny raz do pana dzwonić w tej sprawie.

R. się zmobilizował i naprawił błąd. Później dzwoni prezes
- witam Żyletę ;) słyszałem, że pan R. miał dziś ciężką rozmowę ;)
- nie ważne jaka była, ważne że skuteczna
- ja lubię pani posłuchać jak się pani kończy cierpliwość i wychodzi z pani gestapo ;)
Bardzo śmieszne.

24 stycznia 2012

202.

Pani płacząc opowiada mi o swojej zmarłej mamie, której pogrzeb właśnie załatwiamy. Mama była inwalidką, pani poświęciła całe swoje życie, aby się mamą opiekować. Były we dwie, pani nie miała rodzeństwa, nigdy nie wyszła za mąż, nie ma dzieci, została teraz absolutnie sama... Ona płacze, ja też.
Czasami nie mogę, ludzie opowiadają o swoich wielkich dramatach, opowiadają o zmarłych, a mi wtedy przypomina się jak odszedł mój tata, mój Darek i łzy same napływają mi do oczu.

18 stycznia 2012

201.

Już jestem w ogródku, już witam się z gąską, a tu k u t a s ...
Kończę w pracy jeden duży projekt za dużą kasę. Koordynuję to ja, bo mam "wyczucie i pojęcie o temacie projektu o wiele większe niż management, no i to ja poszukałam fachowca, który jest głównym wykonawcą, więc logiczne, że ja będę z nim rozmawiała o sprawach technicznych". Spoko, od ponad miesiąca wałkujemy temat, co wygląda tak:
- po pracy wracam do domu i odpalam lapsa,
- wprowadzam wszystkie niezbędne dane, rysuję mapki, projekty, szukam zdjęć, podobnych projektów, materiałów, umawiam się z dostawcami, analizuję, jebie tych co mieli coś dostarczyć, a mają opóźnienia, no bo każdy z nas ma jakieś terminy,
- wysyłam wytyczne do głównego wykonawcy,
- dzwonimy do siebie, spotykamy się i namiętnie przesiadujemy przed lapsami tłumacząc sobie wzajemnie co ja bym chciała, a co jest możliwe
Kiedy kończymy zazwyczaj jest środek nocy, bo główny wykonawca robi nam projekt nocami. Luz. Nikt mi za to nie płaci, ani za mój czas, ani za telefony, ani za zaangażowanie. Ma być zrobione. That's all.
Kończymy, jestem przeszczęśliwa, że w końcu przestanę chodzić do pracy półprzytomna, a tu nagle mail:
"Ja cię nie chce martwić, ale wczoraj nie znając hasła zalogowałem się przy 2 próbie do miejsca w którym mogłem poprzeglądać wszystkie dane..."
No i to by było tyle z mojej radości, bo to jest - zważając na specyfikę - mega kurwa problem. Tak, więc ogródek mi się nieco rozszerzył, gąska spierdoliła w sam róg i będziem się bawić ponownie.

17 stycznia 2012

200.

Okres dni bez alkoholu był stanowczo zbyt długi. Słyszałam jak Terenia się rejestruje do lekarza, więc wcale mnie nie zdziwiło, że dziś nie przyszła do pracy. Ciekawe ile będzie "chorować"..?
Przyszło mi usiąść na dole i przyznam, że ktoś mnie tak wkurwił bezsensownymi oskarżeniami, że się poryczałam* z bezsilności i nerwów. Wbrew pozorom nie był to nikt z mojego obecnego miejsca pracy, tylko z JM.
*a ja nie płaczę często, publicznie, a do tego w pracy - więc to była już ostra jazda...

16 stycznia 2012

199.

Zgodnie z przewidywaniami AELki prostowanie się rozpoczęło gwałtownie i dosadnie ;)
Zawitałam na chwilę* do macierzystej jednostki (JM) gdzie odbyliśmy długą i owocną rozmowę z prezem, podczas której opowiedziałam mu o wszystkich wnioskach, które to wyciągnęłam z tej obserwacji uczestniczącej. Później była mega awantura i to se ne wrati. Bynajmniej częściowo Terenia została naprostowana, a że zostało nam jeszcze kilka miesięcy razem zakładam, że o ile nie dojdzie do naprostowania absolutnego, to ta praca zdąży jej obrzydnąć do granic możliwości. Bywa.
* Moje zawitanie na chwilę zakończyło się 6godzinnym pobytem w firmie, bo Terenia co chwilę po mnie osrana dzwoniła, a rzekłam, że ma se radzić sama, bo ja tu taaakaaa zajebana robotą jestem, iż chyba nie wrócę. Jeden dzień koszmaru znacznie poprawił jej umiejętność obsługi nowego programu. Terapia wstrząsowa bywa skuteczna jak widać.

Kiedy tylko przekroczyłam próg JM Wu. zaciągnęła mnie do siebie i dzieli się nowiną:
- słuchaj masz problem, nie zgadzają mi się pieniądze z rozliczenia które robiłaś
- no sorry Wu. ale to TY masz problem, bo ja rozliczenie zrobiłam, przekazałam ci pieniądze i wszystko było ok, prosiłam żebyś usiadła ze mną, policzyła, ale wolałaś podpisać papier i mnie spławiłaś, więc to nie jest mój problem - tu Wu. się osrała, więc z dobroci serca sprawdziłam wszystko jeszcze raz i faktycznie brakuje kilkunastu zł, aczkolwiek po 3 tygodniach ciężko stwierdzić czy to ja się jebłam, czy ona gdzieś upłynniła kasę... Znam Wu. i wiem, że będzie robiła wszystko, żeby zwalić winę na kogokolwiek, więc odpuściłam sobie gadki umoralniające, bo ja widzę tę jej minę srającego kota na pustyni... - Wu. masz tu te kilkanaście złotych i spierdalaj...

Kilka dni później dzwoni wkurwiona Vice, bo coś jest najebane w papierach księgowych. Coś co miała za mnie zrobić Wu., ja jej napisałam jak tego dokonać, a ona najebała.
- i mi wmawia, że to Ty jej kazałaś jej tak zrobić - relacjonuje mi Vice
- a to suka...
- no to jej mówię, żeby nie ściemniała, bo nigdy byś nic tak głupiego nie zrobiła, poza tym przy mnie pisałaś jej krok po kroku jak ma to załatwić...
- i co ona na to?
- no więc skoro obczaiła, że na Ciebie winy tym razem nie zwali, to zwaliła na księgowość, że to dziewczyny źle zrobiły przelew
Wu. któryś raz z rzędu najpierw mi robi koło dupy, a później jak gdyby nigdy nic do mnie dzwoni, prosi o pomoc i szczebioce jak pierdolony zadowolony z życia wróbelek. Czekałam na telefon od jaśniepani z żądzą zemsty... Doczekałam się dziś, zadzwoniła i wyłuszczyła swój problem życiowy oczekując pomocy
- Wu. nie wiem co masz zrobić, zapytaj Vice
- a czemu jej? - ona jak słyszy, że ma zapytać Vice to już jej serdunio wali 150/min
- bo zdaje się, że ostatnio wszystko ci mówię źle, wszystko robię źle i później dzwoni do mnie Vice i mnie jebie za to co ty spierdoliłaś, a wmawiasz wszystkim, że to moja wina. Sorry, skończyło się, nie zamierzam brać odpowiedzialności za twoje błędy, to nie jest przedszkole! - i tu bym zakończyła gdyby nie wyskoczyła z kolejną fantastyczną propozycją
- ok... a jeszcze jedno, mogłabyś w wolnym czasie wyskoczyć nam po druki urlopowe?
- Wu., czy ty myślisz, że ja tu jestem, kurwa, na wakacjach?! Ja mam ci gdzieś skakać? Ja tu pracuję i nie mam czasu za załatwianie twoich spraw, jak ty sobie to wyobrażasz, wyjdę z pracy, bo ty masz taką potrzebę? Dziewczyno, no bądź poważna...

9 stycznia 2012

198.

- pozwól mi chwilę u siebie odpocząć od Tereski, bo Buk mi świadkiem, że jeszcze chwilę i ją tymi ręcyma, kurwa, uduszę - rzekłam padając na krzesło u Agi
- a co ona znowu zrobiła :)?
- wiesz, ja rozumiem, że ktoś jest stary, że mamy nowy program i komuś się nie chce uczyć, ale jak do chuja pana pracuje zamiast siedzieć na emeryturze to niech PRACUJE. Ty wiesz, że ona cały czas biega spanikowana, bo tu jej coś wyskoczyło (pisało jak wół "wpisz imię i nazwisko kontrahenta" tępa dzido!), bo jej drukarka nie działa (albowiem się kabel odłączył, ale zanim sprawdziła to zdążyła już zadzwonić do informatyka), bo jak drukarka zaczęła działać to drukuje 5 raz tę samą fakturę (no bo po co anulować drukowanie..?), a już absolutnym szczytem dla mnie jest hasło powitalne do klienta: "państwo pójdą do koleżanki obok". A ona to jest na wakacjach?!
- no proszę jak szybko poczyniłaś te obserwacje, przyznam że ja się dłużej orientowałam :)

Siedzę i milionowy raz tłumaczę co robimy jak spierdolimy papierologie. Tereska się denerwuje, bo to nie tak, to inaczej, tak być nie może, klika gdzieś na ślepo czyniąc przy tym więcej szkód niż pożytku...
- pani Tereso, SPOKOJNIE, POWOLI
- weź mi to sama zrób
- nie, pani musi to zrobić, bo ja (naczelny, kurwa, help desk dla opornych) pójdę wkrótce do swojego biura i co wtedy? kto to za panią zrobi?
- zadzwonię, przyjdziesz i zrobisz
O kurwa, takiego wała.

Rozmowa z Agą o wizji mojej przyszłej pani kierownik.
- zostało mi zakomunikowane, iż jak jest dużo pracy to do roboty przychodzimy również w sobotę i że w tym dziale nie ma urlopów
- hehe i co ty na to?
- powiedziałam, że jak człowiek jest dobrze zorganizowany (a nie taki spanikowany i osrany jak Terenia) to wykona swoją pracę w czasie do tego przeznaczonym, że nie mam w umowie zapisu o nienormowanym czasie pracy (w domyśle woła z siebie zrobić nie dam), a jeśli idzie o urlopu to ja mam deal z prezesem i ogólnie rzecz ujmując mam głęboko w poważaniu jej system urlopowania
- i bdb, a co ona na to :)?
- a to już jej problem :) i tak już mam przejebane, bo od tygodnia przejęłam jej monopol na zarządzanie wszechświatem (dzwoni do mnie prez, vice, naczelni informatycy i to ze mną ustalają to co boskie i cesarskie)

Wspominałam już, że będzie fajnie ;)?

4 stycznia 2012

197.

Tu to będą dopiero kurwa kwiatki...
Dziewczęta jak cokolwiek napierdolą to przychodzą do mnie po pomoc. Dziś napierdolenie osiągnęło wyżyny absurdu
- ni chuja nie wiem jak to poprawić, proponuje żebyście zadzwoniły do Vice i jej powiedziały, może ona jakoś to odkręci - gdyż mi już zakończyły się pomysły i wszystko mi opadło
- o nie, nigdzie nie będę dzwoniła, nabiję to na kasę
- no jak na kasę? przecież wtedy to już będzie narąbane na maksa - tu owo napierdolone zostało, a jakże, ufiskalnione... - zadzwońcie do Vice
- nie, bo jak zadzwonię do niej to ona mnie opieprzy
- no teraz to tylko opieprzy, a na koniec miesiąca jak tu wpadnie to zrobi taką jazdę, że klękajcie narody...
Myślicie, że zadzwoniła..? Domniemam, że przy zamykaniu miesiąca dojdzie tu do seryjnego mordu.

Hitem byli mili państwo - matka lat 70 i dwójka jej dzieci +/- 50 r.ż. Państwo przyszli załatwić pogrzeb męża i ojca. Przy czym dało się zauważyć solidne wkurwienie i mega focha na zmarłego albowiem:
- gdyby umarł po 10 to dostalibyśmy jeszcze emeryturę, a tak pieniądze chuj strzelił
Serio zbierałam szczękę z podłogi.

2 stycznia 2012

196.

No to poszłam byłam w nowe miejsce. Kazali mi usiąść i obserwować. Czad, można bezkarnie, oficjalnie siedzieć, nic nie robić i jeszcze ci za to płacą ;)
No i tak sobie siedzę całe 7 minut, po czym się okazuje, że nowy dla nas wszystkich program na którym od dziś będziem robotać pokonał moje nowe koleżanki i one po 2 tygodniach szkolenia nie potrafią otworzyć nowego raportu kasowego. Ja po 2 godzinach szkolenia potrafiłam...
Później stwierdziłam, że program będzie bardziej idiot friendly kiedy doda się do niego kilka kolumn, co też uczyniłam ku zaskoczeniu koleżanek, pani kierownik i pana informatyka z firmy programowej, który stwierdził, że ni chuja nie ma pojęcia jakem tego dokonała, bo to niby trzeba umieć programować i mieć skończony Harvard co najmniej...
Kiedy już zostałam okrzyknięta Boginią tego kurestwa na którym będziem się teraz męczyć wszyscy odetchnęli z ulgą i włażą mi w tyłek po same migdały.
No więc chyba będzie dobrze ;)