17 grudnia 2010

137.

Firmowa wigilia...
Wszystko wskazuje na to, że mam romans z kolegą z pracy, bo wracamy razem do domu (jako, że mieszkamy koło siebie), bo mówi do mnie piękna (to z całą pewnością z przekąsem), bo nawet na wigilii koło mnie usiadł (bo tak go usadziła nasza ciężarna Małagorzata, a ciężarnym się nie odmawia w obawie przed pożarciem przez myszy;))
Ale zanim usiadł to nalał wszystkim wina, wszystkim oprócz mnie, na jego szczęście poprawił to faux pas ;> Aczkolwiek sytuacja właściwa - przy rozlewaniu wódki - on chodzi od każdego do każdego i nalewa wszystkim procentów do kieliszków, podchodząc do mnie stwierdza:
- ty już dziś więcej nie pijesz - I POSZEDŁ DALEJ! chamstwo w najczystszej postaci ;)

Ja przedwigilijnie zebrałam swoje jaja i postanowiłam poinformować towarzystwo, że jak na ateistkę przystało respektuję ich wigilie, aczkolwiek opłatkiem dzielić się nie zamierzam. Reakcja Preza
- to co? nie chce się pani ze mną całować ;)?
- panie prezesie, czy my do całowania potrzebujemy ten opłatek? przecież możemy się całować i bez niego ;)

6 grudnia 2010

136.

- zepsuła nam się lodówka - poinformował mnie Prez - i co pani zamierza z tym zrobić?
- kupimy nową?
- no póki co to nie - w domyśle kupimy nową jak już pobujamy gwiazdę i u niej w pokoju zrobimy sobie pokój socjalny z prawdziwego zdarzenia
- no więc póki co to zamierzam zapłakać nad starą lodówką...
Zawsze to jakieś rozwiązanie ;)

8 listopada 2010

135.

Gwiazda w dalszym ciągu jest na chorobowym, zapewne głównie po to żeby nie można jej było wręczyć wypowiedzenia, aczkolwiek spoko, co się odwlecze...
Bossica opowiada mi jazdę z soboty
- przyjechałam do pracy na chwilę dokończyć (...), wchodzę i zostaje poinformowana przez ochronę, że jest też gwiazda. Idę do niej, a ona drukuje sobie jakieś firmowe dokumenty, myślałam że szlag mnie trafi!
Dokumenty i klucze zostały gwieździe zabrane, hasła pozmieniane, a ona sama ma zakaz wstępu do firmy pod naszą nieobecność. Zadziwia mnie cóż ona wyczynia.
Aczkolwiek odkąd jej nie ma moje kobiety wykonują jej obowiązki, a że nic nie zostało im przekazane i są delikatnie mówiąc w dupie z czasem, to ja wykonuję ich zadania i takim oto sposobem wszystkie 3 jesteśmy w dupie z czasem :)
Postanowiłam dziś w swej łaskawości przyjechać do pracy wcześniej i chociaż trochę ruszyć to co zbieram od kilku tygodni na kupce, a ma to dopisek na wczoraj. Przyjechałam i okazało się, że mamy awarię sieci, a bez netu to ja - człowiek pracujący na zdalnej platformie - mogę sobie w pracy dużo zrobić. Kawę, kurwa, głównie i gazetę poczytać.

5 listopada 2010

134.

Jak na typowe wcielenie zła przystało, odnosząc się do wczorajszej akcji, jak postanowiłam tak zrobiono :)
Załatwiłam zgodę na rozbiórkę, wzięłam 4 chłopa i rozebraliśmy z rana pomnik posyłając do właściciela list w którym informujemy go jakie zasady będzie musiał spełnić żeby na nowo pomnik postawić. A są one kosztowne i czasochłonne. Przypuszczam, że poziom wkurwieliny podskoczy mu znacznie, ale ze mną się nie zadziera ;>

4 listopada 2010

133.

Na naszym cmentarzu jedną z pań przygniótł pomnik. Pani ma zbite żebra, złamany obojczyk i jest ogólnie poobijana - od pasa w górę w gipisie. Jako, że pomniki są własnością prywatną osób, które je postawiły nie odpowiadamy za nie, ale i nic nie możemy zrobić żeby ich właściciela zmusić do naprawy. Zobowiązałam się do pomocy pani, zostawiłam jej swój prywatny numer i powiedziałam jak starać się o odszkodowanie od właściciela pomnika.
Na sam koniec okazało się, że właściciel postawił pomnik na nowo... Pomnik ma ok. 1,8 wysokości, składa się z nieposklejanych stojących na sobie ciężkich płyt. Jest niestabilny jak nietrudno się domyśleć. Jeżeli przebiegałoby koło niego jakieś dziecko i niechcący trąciło....
Policja mi powiedziała, że ogólnie dopóki pomnik nikogo nie zabije to oni mają to w dupie. Straż kazała dzwonić do nadzoru budowlanego. Przez nadzorem budowlanym udało mi się w końcu dodzwonić do właściciela pomnika, który mi powiedział że to jego pomnik i mi chuj do tego jak on stoi i mam się nie wpierdalać. Jak nikt się o pomnik opierał nie będzie to nic się nie stanie, a jak się stanie to jednego kretyna mniej. Nadzór budowlany ostatecznie rozwiał moje wątpliwości moralne.
Jutro z samego rana pojedziemy rozebrać pomnik, zrzucimy go u siebie, a właściciel będzie mógł go na nowo postawić tylko i wyłącznie pod nadzorem inspektora budowlanego.

19 października 2010

132.

Prez, Wu. i Bossica wołają mnie do pokoju w którym mamy wszystkie ksera
- a może pani potrafi włożyć?
- z całym szacunkiem Prezie, ale wkładanie należy akurat do męskich obowiązków ;)
- toner do cholery do tej diabelskiej maszyny ;p

Pod koniec dnia Prez woła mnie do siebie, wręcza talerz ciacha i każe
- pani przeleci wszystkich pracowników
- też mi propozycja skoro ze samymi babami pracuje ;>
- no jest jeszcze eM. (nasz nowy nabytek najprawdziwszy, MŁODY, dostępny samiec:D), może on się skusi, w sumie ja bym się skusił ;D
- jeeezu z kim ja muszę pracować, wy cały dzień o jednym ;> - jęczy vice
- na placek bym się skusił! Z kim JA muszę pracować ;p?!

16 października 2010

131.

Kupiliśmy nowe śmietniki, które z założenia mają stać przed wejściem do firmy. Po południu dzwonią dziewczyny z zakładu
- wiesz że nasza kierowniczka kazała nam zabrać śmietnik i wstawić go do kuchni?
- a dlaczego?
- no bo ja będzie stał przed wejściem to nam go ktoś ukradnie... - tu mi opadły cycki i cała reszta
- jak ktoś ma wam ukraść śmietnik skoro macie po pierwsze monitoring, po drugie ochronę? A tak w ogóle jak ona go nie każe wystawić to przyjadę do was z paczką poxipolu i go kurwa podkleję od dołu do płytek przy wejściu ;>

No poważnie, jak ktoś nie ma większych problemów, to zrobi wszystko by te problemy sobie znaleźć...

14 października 2010

130.

Nie powiem, żeby nam kopary dziś nie opadły do samej ziemi...
Gwiazda normalnie przyszła do pracy, po czym po pierwszej kawie stanęła w drzwiach Bossicy i wręczając jej zwolnienie próbowała zawinąć się na pięcie. Okazało się, że ma miesięczne zwolnienie od psychiatry i teraz będzie "chorowała".
Przypuszczając, że nie będzie chciała już wrócić do pracy Bosicca powiedziała jej, że ma nam wszystko przekazać i poczekać na siebie. Bosicca pojechała do urzędu, nasza gwiazda liczyła ze mną kasę, przekazywała mi obowiązki po czym ubrała się i wyszła do domu. Jakiż to był komiczny widok kiedy vice goniła ją po parkingu ;)
Aczkolwiek do śmiechu w tym nic nie ma, nie mamy jej haseł do kompa, programów, vice ją dziś rano naszła jak niszczyła jakieś dokumenty i od kilku miesięcy już wiemy, że chodziła do pracy z dyktafonem...
Prez się wkurwił, kazał ogłosić nabór na jej stanowisko i już nie ma zmiłuj się.

12 października 2010

129.

Mamy taką psychiczną panią, która bardzo uparła się na to, że wyciągnie od nas kasę...

Nastąpiło kilka miesięcy spokoju, w mediach zaczęła się pojawiać informacja, że będziemy naszym klientom oddawać nadpłaty i zaczęło się na nowo. Pani nam napisała pismo, że mamy jej kasę oddać. My zgodnie ze stanem faktycznym odpisaliśmy jej, że zwrot jej się nie należy...
- dostałam pismo od prezesa kilka miesięcy temu, że dacie mi kasę i czekam, czekam a kasa nie przyszła!
- bo pieniądze sama nie chodzą musi pani do nas przyjechać...
- jak to muszę?! ale ja mam padaczkę, guza mózgu, raka, córkę samobójczynie!
(...)
- no to o której mogę przyjechać po kasę?
- tam w tym piśmie, które pani dostała są opisane godziny naszej pracy
- w moim nie są!
- ależ są, każdy z państwa dostaje standardowe pismo wg określonego wzoru
- jak mówię że nie są to kurwa nie są, głupia jesteś czy udajesz?! - i tu mnie coś tknęło, postanowiłam sprawdzić czy pani ten zwrot w ogóle się należy, okazało się że nie o czym ją poinformowałam
- chyba śmieszna jesteś dziewczynko! popierdolona (...) a tak w ogóle to ja was do sądu podałam za to drzewo i pewnie już o tym wiecie, bo prokurator już wam się dobrał do dupy!
- muszę panią zmartwić nasza firmowa dupa ma się całkiem dobrze, a jak będzie mnie pani obrażała to się rozłączę
- o ty kurwo jedna!
- żegnam...

Telefonów od tej pani, utrzymanych oczywiście w podobnej konwencji grzecznościowej, miałam dziś 22. Za 22 razem się rozłączyłam. 23 raz dzwoniła poinformować prezesa, żem chamidło okrutne :)
Czekamy na jej ponowną wizytę u nas.
Eks lekarz proponuje żeby od razu wołać karetkę z prośbą o zabranie pani na oddział zamknięty - propozycja godna rozważenia ;>

11 października 2010

128.

Dzwoni ubezpieczyciel...
Okazało się, że pół roku temu powinniśmy zapłacić za polisę, której w życiu na oczy nie widziałam. A nie widziałam, bo pan K. uznał że widzieć nie muszę. (a że dopóki nie widzę polisy, to firma za nią nie płaci to już pikuś)

Pisze ubezpieczyciel...
Okazało się, że 1 października mieliśmy wypadek samochodowy o czym ja dowiaduje się z infolinii, bo komunikacja wewnątrz firmowa jak widać nam szwankuje

Zjeby za 2 wyżej wymienione sytuacje przyjmuje ja.

- panie K. czy wie pan coś o wypadku z 1 października
- no był :)
- mhm, a czemu ja nic o tym KURWA nie wiem?
- a to ja muszę zgłosić do pani?
- ... - ponad 3 lata się tym zajmuje to faktycznie zbyt krótki okres żeby się zorientować

Jestem oazą spokoju.

6 października 2010

127.

Auditor wyraża telefonicznie swe pragnienia odnośnie kontroli u nas
- i chciałbym jechać do prosektorium, żeby zobaczyć ciała
- no cóż ludzie mają różne fantazje, ale jak pan sobie życzy ;)
Nie ma to jak przed śniadaniem (a raczej zamiast) jechać do prosektorium w końcu.

Zapłaciłam mu za hotel i zaniosłam fakturę do księgowości
- faktura za nocleg? I to tylko jeden? - pyta zdziwiona 60-letnia kasjerka
- no tak :) bo orgia nam się szykuje ;p
- ee to pani wchodzi i opowiada szczegóły :D
- oj pani Irenko, szczegóły to ja opowiem po ;)
- jak to po?! przecież muszę wiedzieć czy mam się podmyć z tyłu na przód, czy z przodu na tył do tej całej orgii ;p

24 września 2010

126.

Nie ma to jak przy piątku usłyszeć, że może przyjść mnie zjebać jakiś przemiły człowiek, któremu Ala przypadkiem wbiła widły...
- no ale jak to wbiła mu pani widły?!
- no normalnie, bo pojechałam do castoramy po te widły i je kupiłam, no i jak je niosłam do samochodu to najwidoczniej go zaczepiłam...
- mhm, no trudno
- ale to jeszcze nie wszystko - wyznawała dalej skruszona - bo ja nawet tego nie zauważyłam, ale on zaczął się awanturować i zwyzywał mnie od ślepych kurew, więc mu powiedziałam że skoro tak się zwraca do kobiety to jest tępym chujem
- ahaaaaa
- a później poszedł za mną do auta i chciał wołać policję, ale wsiadłam i odjechałam...
Dodam że była na zakupach firmowym autem i nawet ślepy zauważyłby na nim nazwę firmy, więc wcale się nie zdziwię jak w poniedziałek przyjedzie do nas tępy chuj...

22 września 2010

125.

Między mną, a naszym brokerem jest równe 25 lat różnicy wieku, co nie zmienia faktu, że świetnie się dogadujemy (zapewne dlatego, żem mało problemowa, odwalam za niego dużą część roboty bo mnie to interesuje i to lubię, no i najważniejsze w większości spięć z dyrekcją zazwyczaj trzymam jego stronę) i walimy do siebie per ty. Nasza dzisiejsza rozmowa na GŁOŚNIKU
- kurcze mam zapalenie oskrzeli, a chciałbym do was przyjechać pogadać z Prezem
- z tym zapaleniem oskrzeli? nie żartuj, ja z nim pogadam, a ty ze swoimi zarazkami siedźcie w swoim biurze ;)
- ależ moja droga przecież skoro jestem chory to nie będziemy się dziś całować ;)
- nie? to w sumie po co chcesz przyjeżdżać ;)?
Kurtyna, oklaski :)

15 września 2010

124.

Po urlopie jak zawsze w pracy mam akcję zajeb się, a nie daj się ;) Na to wpada Perez
- i co tam ciekawego?
- gardło mnie boli! a Wu. mówi że to przez pana, bo pan będąc chory zamiast leżeć w domu to przychodzi do pracy i rozsiewa zarazę!
- taaa i co jeszcze? jeszcze o kaloryfery mnie pani nie atakowała ;)
- już nadrabiam, bo taka prawda jest, tu jest zimno jak w psiarni, a Gosia na przykład jest w ciąży i jak zachoruje to co? nawet leków nie będzie mogła łykać, ale nie pooszczędzajmy sobie co tam pracownicy, grunt żeby rachunek za prąd był chory, a jak już się wszyscy pochorujemy to ciekawe kto będzie do pracy chodził?
- borze z tymi babami... dobra dzisiaj włączymy ogrzewanie - i zmył się jak zawsze kiedy jest atakowany, ale grunt że ciepełko zrobił ;)

2 września 2010

123.

W pracy rozdzielono ciasto i zarządzono pożarcie (to się nazywa ciężka robota, no nie ;)?)
- posiedzę z wami, ale za ciasto dziękuję - rzekłam
- ja pierdzielę wszyscy się w tej firmie odchudzają - zaintonowała Wu. 30 kilo żywej masy i to w ubraniu!
- a po co pani się odchudza? - dociekał Prez - ma pani złe wyniki?
- nie
- to po co? borze wy kobiety jesteście zryte z tym odchudzaniem, serio! w ogóle nie rozumiem po co to robicie - tu nastąpiła chwila namysłu i nadejście pozostałej ekipy pracowniczej - ja już wiem! ślub będzie :) tak, zgadłem? eee widzę jak się pani uśmiecha, słuchajcie ślub będzie :D
Nim zdążyłam sprostować gwiazda jebnęła drzwiami, wzięła swego focha pod pachę i poszła w długą.
No pewnie są powody do obrażania się - Gosia śmiała wyjść za mąż i być w ciąży przed gwiazdą, ja mam rzekomo brać ślub. Ja pierdolę.

27 sierpnia 2010

122.

Dzwoni do mnie Prez
- wie pani co to jest pozycjoner rąk?
- słucham?
- no pozycjoner rąk
- nie mam pojęcia
- to pani przyjdzie do mnie
No to mi pokazał pozycjoner rąk, zastanawialiśmy się jak tego się używa i w zasadzie do czego to służy, zjechanie myszką na dół rozwiało nasze wątpliwości, a przy okazji zniesmaczyło vice, która zareagowała krzykiem i z piskiem uciekła od laptopa
- gdzie lecisz :D przeca to żywy model jest ;)
- pierdolę to, już śniadania nie zjem!
My niezrażeni dalej debatujemy
- ale to dyskryminacja jest, powinien być np. pozycjoner biustu żeby się klientce nie rozjeżdżał podczas leżenia
- albo uwypuklacz przyrodzenia tylko dla prawdziwych macho ;)
- oboje jesteście walnięci! wy i to wasze funeralne poczucie humoru! - drze się vice z pokoju obok

25 sierpnia 2010

121.

Umiłowani klienci i ich problemy. Dzwoni pani, ordynarnie jest od samego początku
- czy ja dostanę zwrot!?
- a może mi pani podać na przykład swoje nazwisko? (najpopularniejsze polskie nazwisko to Ja...)
- Jan Kowalski
- Pan Jan to zmarły czy osoba na którą była wystawiona faktura?
- chyba logiczne, że zmarły, w końcu to ja - jego żona dzwonię!
- no nie do końca takie logiczne, różni ludzie dzwonią w różnych sprawach. Zwrot pani dostanie, jak przyjdzie do pani pismo to proszę się do nas zgłosić.
A gwarantuje ci pipo jedna że pismo dostaniesz jako jedna z ostatnich ;>

Dziś rano pochwaliłam się, że mamy niską szkodowość. Pół godziny później przyjechał do nas pan, któremu wybyliśmy szybę w aucie. Przyjęłam do wiadomości, spisałam i sfotografowałam co trza, a pan i tak nie był do końca przekonany czy ja tę szkodę zgłoszę. Podpisałam mu zobowiązanie, podwójne, dałam na wszelki wypadek nr polisy, jak zażądał numeru do właściciela nerw mi drgnął:
- z dowodu też pan będzie chciał nas spisać..? (i numery buta poznać)

Kilka godzin później wybiliśmy szybę w autobusie. Kierowca najpierw mnie zjebał od góry do dołu, grzecznie przeprosiłam, tłumacząc że takie szkody się zdarzają, ale spokojnie - wszystko spiszemy i wypłacimy odszkodowanie.
- nie, nie, nie ja zawołam policję
- proszę bardzo, chociaż szczerze mówiąc nie wiem po co, ale ma pan do tego pełne prawo
Pojechałam na miejsce zdarzenia pragnąc spisać protokół, a kierowca któremu niezwykle się spieszyło począł zmierzać w kierunku baru.
- może dla pana wyglądam jak gówniara i nie do końca wzbudzam pańskie zaufanie, ale na ubezpieczeniach zjadłam już zęby, dlatego proszę żeby pan chwilowo nie dezerterował to spiszemy papiery
- ja już i tak wezwałem policję!
Na policję czekaliśmy 1,5 godziny (a ja mam od chuja pracy w firmie!!! no ale pan miał życzenie), kierowca 3 razy przychodził mnie opierdolić, że tyle musi czekać. Pierwsze dwa razy zniosłam, a za trzecim razem uprzejmie pana poinformowałam, że gdybyśmy załatwili sprawę tak jak proponowałam to trwałoby to 5 minut, ale że pan chciał koniecznie wezwać patrol to ma teraz usiąść na dupie i w ciszy czekać na spełnienie swojego widzimisie.
1,5 godz. wyjaśnialiśmy sobie jak to było, że się szyba zbiła, a na sam koniec kierowca został opierdolony przez patrol, że zawraca im dupę takimi gównami.

21 sierpnia 2010

120.

W środę naszemu pracownikowi umarła teściowa, z którą co prawda nie utrzymywał kontaktów od zawsze, ale zasiłek chętnie pobrał. Przygotowałam mu wszystkie dokumenty i pobujałam w świat.

W czwartek przyszedł nasz inny zapłakany pracownik - zmarł mu 3-letni synek. Mały był od samego urodzenia chory na serce, w końcu po 3 latach lekarze z CZD postanowili że jest na tyle silny żeby go zoperować. Operacja się udała, wszystko było w porządku, kiedy już prawie skończyli mały przestał oddychać. Jak się później okazało miał zakrzep w płucu, zmarł na stole. Ciężko było przygotować temu panu dokumenty :(

W piątek policja zgłosiła nam że mają prokuratorski przewóz zwłok - znaczy się rozegrała się jakaś tragedia i trzeba jechać po klienta. Nie wiadomo po kogo bo zmarły nie ma żadnych danych, nasi pracownicy pojechali po - jak się okazało na miejscu - ich kolegę z pracy, którego zwolniliśmy w poniedziałek za notoryczne przychodzenie do pracy po pijaku. Powiesił się.

Są takie dni, że naprawdę nie mam siły.

13 sierpnia 2010

119.

Od czerwca idę na urlop...

W czerwcu jeszcze miałam sesję, więc odpadło.

W lipcu Wu., poszła na operację cycka, a później się zrastała, więc ktoś ją musiał zastępować.

W międzyczasie Bossica się wyurlopowała, a zostawić wszystko na głowie gwiazdy to lekkie firmowe samobójstwo (i chuj by mnie strzelił po powrocie, gdybym zobaczyła w jaki sposób ona mnie zastępowała, co przerobiłyśmy rok temu, a chęć mordu nie minęła mi do dziś...)

Teraz gwiazda idzie się byczyć, więc z racji zajobu urlopu nie dostaniemy w jednym czasie. Luz.

Od poniedziałku zaczyna się moje małe piekło związane z przedłużaniem polis ubezpieczeniowych (co równa się 1000 pytań ubezpieczyciela do mnie) i z recertyfikacją ISO (a tak jakby jestem przedstawicielem najwyższego kierownictwa), więc zapomnijmy o urlopie :)

Także w łaskawości Prezesostwa i Bossicy wyjechać to ja sobie mogę. Na weekend.

Chyba powinnam iść im oddać pokłon dziękczynny.

10 sierpnia 2010

118.

To może ja przeleję swoje gorzkie żale tutaj, bo jeszcze mnie żółć zaleje jak na typowego polaka przystało.

Moja podwyżka wynosi dokładnie 167,43 zł. Imponująca prawda?

Fakty są takie:

- Wu. za to samo dostała 400 zł

- Wu. ma tylko kurs, a ja studia i kurs odnośnie tego, czego sprawa dotyczy

- gdybym teraz się zwolniła i Prez szukałby kogoś na moje miejsce, to daję sobie rękę uciąć że nikt nie zgodziłby się na wykonywanie wszystkich moich obowiązków za moją obecną pensję, wołaliby przynajmniej 500 zł więcej (co wiem z rozmów kwalifikacyjnych - młodzież ma teraz wybujałą fantazję odnośnie płac, bo starszych usprawiedliwia to że za takie psie pieniądze ciężko by im było utrzymać rodzinę)

- poczekam do premii rocznej i będę szukała nowej pracy, bo nawet Gośka mówi, że

"to było niegodne i ona z okazji tego niesprawiedliwego potraktowania mnie przez Preza teraz pójdzie i się porzyga" (chociaż wydaje mi się że to było bardziej spowodowane ciążą, ale jak zwał tak zwał)

No trochę brzydko ze strony korpo.

9 sierpnia 2010

117.

Małagorzata dowiadując się, że w końcu dostałam podwyżkę (po 11 miesiącach!) i wiedząc o jakiej kwocie mówimy skomentowała to następująco:

- mogłaś powiedzieć prezesowi żeby sobie tą jałmużną podtarł rzyć!

Po 3 latach pracy w tej firmie (gdzie pracuję umysłowo; mając 3 zawody, a 4 w toku; znając bdb język obcy, którego w tej pracy nie używam wcale) w końcu zaczęłam zarabiać tyle ile w poprzedniej (w której pracowałam fizycznie; moje wykształcenie im wisiało; ale kontakt z językiem obcym miałam bardzo często).

No nie ma kurwa sprawiedliwości na tym świecie. 

6 sierpnia 2010

116.

Wczoraj była w pracy awantura, a zaczęło się tak niewinnie. Ciężko jest pracować kiedy jeden z szefów ci coś każe, ty to robisz, a później od drugiego dostajesz opierdal za to że to robisz. No i opierdal dostała najpierw Bossica, później ja, później znowu Bossica, a potem to już coś we mnie pękło i sobie pobeczałam. Bom jest osioł nad osły, który robi o wiele więcej od innych i dostaje podziękowanie w postaci opieralu za to, że ... pracuję.

Z tego wszystkiego najbardziej poszkodowany został Prez, bo po wszystkim Gośka (która nie była żadną stroną w tym wszystkim, ale strasznie ją zirytowała niesprawiedliwość którą zostałam uraczona) poszła do Preza i go zjechała od góry do dołu (ogólny wydźwięk tej przemowy był następujący: bo z ciebie jest pizda, a nie facet skoro nie potrafisz poskromić swojego zastępcy i jego pracowników, którzy tak na marginesie są zmanierowani i robią wszystkim - poza sobą - pod górkę, jak się korporacyjna kiedyś wkurwi i zwolni to wtedy ją docenisz)

- no to nieźle... - skomentowałam jej wyczyn podczas dzisiejszego powrotu do domu

Gośka chwilę pomilczała, po czym klepnęła mnie i w kolano i wypaliła:

- w ciąży jestem, to te moje hormony ciążowe tak wczoraj zaszalały, ale należało mu się :)

I tak się dowiedziałam, że w marcu będziemy mieli nowe firmowe dziecko, aczkolwiek z szoku jeszcze nie wyszłam

- nie przejmuj się ja też jeszcze nie wierzę, to dopiero 7 tydzień jeszcze nic nie widać, ale wczoraj słyszałam serduszko :) no i zbiera mi się na rzyganie za każdym razem jak poczuję zapach jedzenia, więc to raczej prawda ;)

4 sierpnia 2010

115.

Preza od kilku dni męczy sranko i rzyganko, ja jeszcze do siebie nie doszłam po zapaleniu oskrzeli i rzężę. Pech chciał, że musieliśmy dziś w dwójkę wybrać się na wycieczkę, jedziemy, on kicha, ja kaszlę, szybkie spojrzenia na sie

- zajebiście teraz jeszcze wymienimy się wirusami i będziemy się dusić na kiblu :) - nie jest z nim tak źle jak poczucie humoru się go trzyma ;)

 

Pękła nam była szyba w karawanie, muszę zrobić foto szkody a z zewnątrz odbija światło i nic nie widać

- wskakuj do środka - proponuje mi kolega otwierając klapę karawanu w części dla sztywnego

Albo sami zdjęcia zrobią, albo nie wymieniamy szyby, w każdym razie ja na miejscu dla sztywnego kładła się nie będę ;>

16 lipca 2010

114.

W pracy jest zabójczy upał, a pracować przez osiem godzin w saunie to nic przyjemnego. Łażenie na boso zapoczątkowałam ja, później podłapały to dziewczyny. 

Przyznam szczerze, że kiedy zobaczyłam jak Prez biega w spodniach garniturowych, koszuli i na bosaka to mnie lekko rozwaliło ;)





Każdy z nas radzi sobie najlepiej jak potrafi, mi na ten przykład rośnie zapas coli i wody dzięki uprzejmości Gośki, która za każdym razem jak jedzie do sklepu to przywozi drogocenny nektar.

Pominę milczeniem moje rozkojarzenie, kiedy to idąc rano do pracy, na półprzytomnie wlazłam do sklepu kupić sobie coś do picia, a wyszłam z PIWEM. Dopiero po 10 minutach dotarło do mnie, że to średni trunek do pracy ;p



Największą frajdę jednak sprawiła nam nasza firmowa Kossa, która nabyła największego mrożonego arbuza, którego znalazła w sklepowej lodówie. Po prostu coś wspaniałego :)

14 lipca 2010

113.

W firmie w związku ze zwrotami jest 5 osób, które przeszkoliłam i potrafią mnie zastąpić (z czego 1 poza miejscem naszej pracy, 2 na chorobowym, więc zostają 2 z księgowości). Musiałam wyjechać na godzinę na miasto, więc poszłam do 2 z nich zostawić im klucze od mojego biura i spotkał mnie karcący wzrok jednej z dziewczyn (normalnie jak kot srający na pustyni). Popatrzyłyśmy na siebie po czym się zaczęło. 

- dlaczego my mamy ciebie zastępować?! to dezorganizuje prace naszego działu i tak być nie powinno!

- być może dlatego, że z wszystkich 5 przeszkolonych osób tylko wy 2 jesteście w pracy na miejscu

- ale my mamy dużo pracy, a twoje wyjścia nam przeszkadzają - tja bo ja wychodzę dla własnej frajdy, a nie z polecenia służbowego Preza

- powiem wam tak jak Prezes, kiedy mówiłam mu że będziecie miały z tym problem: musicie sobie jakoś poradzić, w końcu wy jesteście we dwie, a ja jestem sama i zastępuje dwie osoby

No i mamy cichą wojnę, a mi się nie chce prosić żeby ktoś z łaski mnie zastąpił jak muszę zrobić coś innego. I tak w całej swej złośliwości jechałyśmy załatwić tę sprawę najwolniej i najdłuższą trasą jaką się tylko dało.

Po powrocie Prez zawołał mnie do siebie 

- tu ma pani faktury do wystawienia

- niestety nie mogę, od wystawiania faktur jest księgowość, a jak zrobię to ja to zdezorganizuje mi pracę

Tak ja też potrafię być wredna i złośliwa.

8 lipca 2010

112.

W sobotę nasz pracownik złamał sobie rękę, a wczoraj nasza pracowniczka nogę.

Gdyby ktoś jeszcze z pracowników chciał się uszkodzić to służę, kurwa, świeżo nabytymi (i jak widać ciągle rozwojowymi!) umiejętnościami p.o. bhpowca.

7 lipca 2010

111.

Gwiazda w poniedziałek była na mnie obrażona, wczoraj miała focha, a dziś prezentowała wkurwa, czyli cały kanon jej możliwości mamy już wykorzystany na ten tydzień ;)

 

Przyszedł pan

- nazywam się Kowalski i przyszedłem po zwrot

- mhm, a czy mogę poprosić pana dowód osobisty?

- a po co?!

- żeby uwierzytelnić pana dane

- PRZECIEŻ MÓWIĘ ŻE KOWALSKI, NIE WIERZY MI PANI?!

- a jak ja panu powiem, że jestem matka Teresa to pan uwierzy mi na słowo i da pieniądze..?

 

Dzwoni jakaś pani

- bry czy dostanę zwrot?

- dzień dobry nie wiem

- JAK TO PANI NIE WIE?!

- gdyby mi się pani przedstawiła to znacznie ułatwiłoby mi sprawdzenie czy należy się pani zwrot... - pani łaskawie podaje nazwisko, sprawdzam i nie należy się o czym panią informuję

- a w gazecie pisali, że dostanę! a pani kłamie!

- proszę pani w gazecie piszą masę różnych rzeczy, niekoniecznie prawdziwych, na co ja już niestety nie mam wpływu...

 

Jak słyszę hasło sąsiadka dostała od was to i ja chcę, albo w gazecie pisali to bierze mnie delikatna kurwica.

5 lipca 2010

110.

Bossica pojechała się urlopować, Wu. jest po operacji, zostałam sama z gwiazdą i - niech to będzie zaskoczenie - zaczął się horror. Głównie dla mnie.

Oczywiście z samego rana się spięłyśmy, bo gwiazda zapomniała, lub do niej nie dotarło, że ja jestem kurwa mać jedna i nie dam rady pracować za kilka osób.

- napisz na pokoju Bossicy i Wu. że zajmujesz się wszystkimi sprawami

- no chyba coś ci się pomyliło, ty zajmujesz się kadrami, ja sprawami ekonomicznymi i całą resztą

- no ja nic o tym nie wiem i nie zamierzam tego robić

No to kurwa zobaczymy czy nie zamierzasz. Krótka rozmowa z vice sprawiła, że gwiazda jednak zmieniła poglądy na temat współpracy...

Mam swoje obowiązki, do tego kilkudziesięciu wkurwionych klientów dziennie, plus sprawy ekonomiczne i przetargi, księgowość dwóch działów z czego oba teraz mają sezon i jakby tego było mało jeden z naszych pracowników złamał sobie rękę w pracy, więc zabawiam się również w bhpowca (a na przetargach i bhp znam się jak świnia na muzyce poważnej...)

Gwiazda robi wypłatę. Ja rozumiem jakby to wszystko liczyła z łapy, ale ona po prostu wprowadza dane do płatnika, drukuje listy płac i na tym kończy się jej zabieganie.

Nie jestem zła, jestem mega wkurwiona i lojalnie dziś ostrzegałam, żeby przynajmniej do powrotu Bossicy nikt mi nie wchodził w drogę, bo kurwa pozabijam. 

1 lipca 2010

109.

Wracając do mojego ulubionego tematu....

Gwiazda po raz 258 odwaliła ten sam numer i po raz kolejny wpadła na vice, która ją subtelnie objechała również po raz 258, co gwiazda skwitowała hasłem:

- lepiej uważaj co do mnie mówisz, bo zaczęłam nosić ze sobą dyktafon i będę was nagrywać, bo mnie mobbingujecie i ciągle robicie mi na złość

No kurwa jego mać klękajcie narody oto pani przybyła.

Rozważam jej odstrzelenie ;>

A tak serio - po tej akcji - firma doszła do wniosku, że gwiazda ma problemy psychiczne i zdecydowanie powinna udać się do specjalisty. To nie jest ironia, to fakt.

25 czerwca 2010

108.

Piątek przywitał nas brakiem Bossicy i Prezesostwa, pierwsza na urlopie, drudzy wybyli do kontrahentów. Wraz z nimi o 9 wybyła, nikogo o niczym nie informując, gwiazda. Wróciła 40 minut później wręczając nam bilety miesięczne, zatem należało wywnioskować że zaszczyciła swą osobą pocztę.

Tydzień temu miałyśmy o to jej wychodzenie rankiem na pocztę jazdę, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie idzie na pocztę gdy w ciągu dnia może być jeszcze wiele do wysłania. Tak się składa, że koło poczty jest fotograf, a my czasami wysyłamy naszym klientom zdjęcia i ostatnim razem przez jej samowole zdjęcia zostały wysłane klientowi, kiedy ten już zdążył zjebać nas na czym świat stoi, że zapłacił, wymaga, a my mamy go w dupie i do tej pory zdjęć nie dostał. Zjeb był słuszny...

Vice została poinformowana, że pod ich nieobecność gwiazda zniknęła i poszła się gwiazdy grzecznie zapytać czy przypadkiem nie była na poczcie o 10 rano. No oczywiście, że nie była.

- to w takim razie gdzie była? i skąd miała bilety miesięczne skoro je sprzedają dopiero od dziś?

Vice wróciła do gwiazdy z zapytaniem. Gwiazda stwierdziła, że była na ławeczce się przewietrzyć, a bilety odebrała wczoraj. Zostało jej nakazane nie kłamać i po prostu informować jak gdzieś wychodzi.

W tym miejscu nastąpiły żale do Wu. jakie to my jesteśmy z vice jebnięte i jak bardzo jej utrudniamy życie i ona już na pocztę chodziła nie będzie nam na złość. Mi to wsio ryba, czy robimy sobie na złość, czy staramy się nie pozabijać, ale kolejnego opierdalu od wkurwionego klienta nie chce mi się wysłuchiwać. Popołudniu poinformowałam vice o żalach naszej gwiazdy, jak też i o tym że zdjęcia nadal leżą u niej w szufladzie i czekają na wywołanie. 

- pytałam jej i twierdzi, że już je zaniosła do wywołania - odparła vice

- mhm chyba telepatycznie, bo nigdzie nie wychodziła

- no kurwa mać, nie mów mi że mnie dziś trzeci raz okłamała! pójdę do niej po kwit do odebrania zdjęć i lepiej żeby go miała

Chyba nie muszę dodawać, że jednak się okazało, że gwiazda nigdzie nie poszła i znów dostaniemy zjeb od klienta za opieszałość? Za kilkanaście dni zostaniemy z gwiazdą same na całe 14 dni, nie wiem czy jej nie wciągnę nosem przez ten czas...

18 czerwca 2010

107.

Gadamy z Prezesostwem o mojej podwyżce. Sprawa wygląda tak:

- dopisano mi do obowiązków służbowych coś nowego i powinnam za to dostać kasę

- wcześniej to coś robiła Wu., Wu. dostała za to 400 zł, później standardową podwyżkę wraz z nami wszystkimi, a jeszcze później dopisano jej jeszcze jedną rzecz i miała kolejne kilka stów do przodu

Wizja Prezesostwa jest następująca

- zabiorą Wu., to coś - bo ona nie chce tego robić, zresztą już za kilka miesięcy nie będzie mogła, a ja mogę bezterminowo - zabiorą jej też te 400 zł i dostanę je ja...

Sytuacjo rodzinno-finansowa Wu., jest powiedzmy to sobie szczerze, taka sobie. Trochę lepsza od mojej, ale bez rewelacji. Jeżeli będzie tak, jak chce Prezesostwo to mając krótszy staż pracy będę zarabiała troszeczkę więcej od niej. 

Niby nic w tym nadzwyczajnego prawda? Robisz coś to masz za to kasę, nie robisz to jej nie masz, tylko dlaczego ja się czuję jak ostatnia świnia?

15 czerwca 2010

106.

Przyszedł jakiś dziadek po zwrot, wystawiam mu fakturę, on w tym czasie zaczyna kpiąco

- i co? federacja się dopatrzyła no nie?

Ja nic, dalej piszę fakturę.

- że nas okradliście, tak wstrętnie, w takim momencie, powinna się pani wstydzić!

Ja nic, dalej zajmuję się fakturą, na co dziadek już wyraźnie wkurwiony:

- i co, nic pani nie powie?

- nie :) proszę mi w tym miejscu podpisać fakturę 

 

Następny dziadek via fon

- dostałem pismo, że mam przyjechać po zwrot, ale pracujecie w takich godzinach, że mi nie pasuje (całe społeczeństwo pracuje od poniedziałku do soboty przez większą część doby, tja), zresztą mam do was daleko, bo jestem z (tu pada nazwa dzielnicy sąsiadującej z naszą, rzeczywiście w chuj drogi...), nie mogłaby pani któregoś dnia poczekać na mnie trzech godzin?

- nie, nie mogłabym

- a to niby dlaczego?! przecież klient nasz pan

- bo nikt mi za to nie zapłaci, a poza tym posiadam życie poza pracą

- no to ja nie wiem czy przyjadę po te pieniądze, taki kawał i godziny nie te, a państwo mnie do tego zmuszacie!

- nikt pana nie zmusza, może pan nie odbierać pieniędzy, a jak się pan zdecyduje to zapraszam

 

Czekam na dodatek za pracę w warunkach szkodliwych.

12 czerwca 2010

105.

Koleżanka gwiazda postanowiła mnie uświadomić jaki jest jej punkt widzenia na korporacyjny dress code, otóż powinnam wg niej nosić spódniczki i sukienki. Odparłam, że jest to niemożliwe bo w sukienkach i spódniczkach za bardzo mi jaja się kołyszą ;)

Po godzinie gwiazda odwiedziła mnie ponownie

- wiesz bo ja znam taki świetny lumpeks - zaczęła 

- nie rozumiem do czego zmierzasz, poza tym byłabym wdzięczna za przyspieszenie akcji, bo nie mam czasu na ploteczki - bo tak jakby się nie kumplujemy i chuj mnie obchodzi gdzie ona sobie gacie kupuje

- no tak pomyślałam, że mogłabyś tam zajrzeć, bo tam jest naprawdę tanio i... 

- Magda, nie mam spódniczek ani sukienek dlatego, że mnie na nie nie stać, tylko dlatego że w nich nie chodzę. I tyle w temacie, żegnam

Są takie chwile, że ona serio mnie osłabia.



11 czerwca 2010

104.

Siedzimy na pracowych imieninach - 20 żywca w jednym pomieszczeniu. Jak zwykle przy tej okazji kawa, ciacho, ploteczki, harmider, a w tym wszystkim nasze przekomarzanie się z Prezem, on coś do mnie mówi, ja daję kontrę, po czym on wypala

- ale to przecież ja pani pokazałem jak to się robi od tyłu

Na chwilkę zapanowała krępująca cisza z której wybawił nas jeden z kolegów zagajając na temat pogody i sytuacji powodziowej. 

Ciekawe czy u mnie w firmie jest jeszcze ktoś poza mną, Prezem i vice, kto jest przekonany, że my jednak nie mamy, kurwa, romansu.

Prez pokazał mi jak drukuje się od tyłu, bom nieobyta technicznie była w tym temacie...

8 czerwca 2010

103.

czyli dzień paralityka...

Dzwoni klient

- dzień do-by, pro-szę pa-ni, do-sta-łem od pań-stwa list - zaczyna dukać

- tak wiem chodzi o zwrot, w czym problem - przerywam chcąc przejść do meritum

- w któ-rym in-for-mu-je-cie mnie (jakieś PIĘĆ MINUT kurwa PÓŹNIEJ.... w trakcie których pan monosylabami przekazuje mi treść listu, który sama pisałam...) chcia-łem po-wie-dzieć, że ja po ten zwrot przy-ja-dę ju-tro

Panie daj mi cierpliwość!!!!

1 czerwca 2010

102.

Pani klienta poinformowała mnie dziś, że mam wielkie szczęście, że jestem młoda, bo nie dożyję starości. Ona dożyje, a ludzie w moim wieku nie. No bo będzie koniec świata, no tak będzie! Wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazują, ta katastrofa, powódź i inne takie. Ale mam się nie martwić, bo pan bóg rozwali to wszystko i będzie raj, taki raj jak miał Adam z Ewą.

Po jej wywodzie zaczęłam się zastanawiać czy ja dziś przypadkiem nie popierdoliłam budynków i może jakimś cudem nie znalazłam się w szpitalu psychiatrycznym...

 

Na sam koniec dnia przyszła inna pani, która od października stara się wyciągnąć od nas odszkodowanie, a ja z uporem maniaka posyłam ją na drzewo życząc wiatru w trampkach. No bo czy ktoś mi może wytłumaczyć jakim cudem wycinane drzewo mogłoby uderzyć w pomnik tej pani, który znajdował się 13 metrów od pnia? Jest to możliwe jeśli korona tego drzewa miałaby 26 METRÓW średnicy, a nie miała, bo takie drzewa to są kurwa zabytki i ze świecą szukać. Pani of kor zjebała nas - mnie i vice, na czym świat stoi, jam sucz pozostała nieugięta, zaproponowałam pani że oczywiście może nas podać do sądu (jestem fanatyczką pozwów także luz majonez), na co pani odparła mi, że ją kurwa na złożenie pozwu nie stać i my mamy jej dać zadośćuczynienie, tu znowu poleciała piłeczka z mojej strony, że nie prowadzimy działalności charytatywnej i nic z tego. Skończyło się tym, że pani darła na nas twarz tak, że zapewne słyszało ją całe sąsiadujące z nami osiedle, a ja ze spokojem stwierdziłam, że w takich warunkach nie będę z nią rozmawiała, nie pozwolę się obrażać, krzyczeć na vice, proszę zatem wyjść i zastosować się do paragrafów, które ubezpieczyciel przesłał jej w odwołaniu, bo nic innego dla niej zrobić nie możemy

Pani zapewne opisze nas w gazetach i szczerze mówiąc tym razem mam to głęboko w dupie, bo nienawidzę jak ktoś jawnie próbuje nas zrobić w chuja. Faktem jest, że pani tak mnie wkurwiła i podniosła mi ciśnienie, że miałam ciepłe dłonie, co mi się raczej nie zdarza ;)

 

W ramach zadośćuczynienia na pracę z kretynami Prez dał mi lizaka i złożył życzenia na dzień dziecka :)

31 maja 2010

101.

Zwyczajny dzień w pracy...

My przyjeżdżamy na 6,30, gwiazda pojawia się najwcześniej 15 minut po nas... Później okazuje się że kolejny raz odesłała kontrahentom nasze oryginały faktur za co tym razem dostaje delikatny opierdal pt. "po 10 latach pracy należy orientować się kto dostaje oryginał faktury, a kto kopie". Nic skomplikowanego, prawda? Jako, że kierowniczka z vice zwróciły jej uwagę gwiazda obraża się i komunikuje otoczeniu, że ona nie będzie nic wysyłać skoro nie potrafi. Zostaje uświadomiona, że nie będzie sobie wybierała zajęć, które lubi i które ma ochotę robić, tylko będzie wykonywała swoje obowiązki służbowe. Mija 10 minut gwiazda dzwoni z rykiem do kierowniczki poinformować ją, że jutro bierze urlop do końca tygodnia, bo ma nas dość, wszyscy robią jej na złość i w ogóle jesteśmy a fee. Bossica oczywiście nie zgadza się na urlop przez co gwiazda wpada w histerię i wychodzi z pracy na godzinę - jakoby o 9 rano poszła na pocztę. Powoduje to tylko mojego wkurwa, bo po co można iść w poniedziałek o 9 rano na pocztę skoro jeszcze cały dzień przed nami i z całą pewnością będzie jeszcze masa listów do wysłania. Gwiazda wraca, czekają na nią kolejne listy do wysłania, foch następuje w momencie kiedy Bosicca mówi jej, że listy dziś owszem wyśle, ale po pracy.

Gwiazda ryczy do końca dnia, bo ogólnie jesteśmy do dupy i nikt jej nie docenia, a ona jest przecież taka zajebista.

I mniej więcej tak jest codziennie.

28 maja 2010

100.

Pewna Pani pośliznęła się zimą na naszym cmentarzu w bocznej alejce i złamała sobie rękę co nam zgłosiła. Jako że nie mamy obowiązku odśnieżania bocznych alejek napisałam do ubezpieczyciela, że niestety Pani odszkodowanie się nie należy. Pani dostała odmowę wypłaty odszkodowania, złożyła odwołanie w którym pojechała po całości.

Pani przypomniało się, że nie była to boczna alejka tylko główna, którą odśnieżać już musimy. Poza tym Pani wyjechała sobie na turnus rehabilitacyjny jakieś 300 km od miejsca zdarzenia, a więc i naszego zamieszkania i teraz chce zwrotu kosztów.

Musiałam za pośrednictwem ubezpieczyciela grzecznie odpisać Pani, że zmieniać wersję wydarzeń pół roku po wypadku to zgodnie z zasadą robić w chuja to my ją, a nie ona nas. A tak w ogóle to takiego wała, że będziemy partycypować w kosztach jej wywczasu skoro w mieście w którym mieszkamy jest od chuja klinik rehabilitacyjnych z cała ofertą zabiegów, więc sorry ale się Pani nie udało nas orżnąć.

Czekam na pozew sądowy, bo tylko to jej zostało.

Obstawiam, że pozwu nie będzie.

27 maja 2010

99.

Razem z vice (v) znamy dosyć dobrze, prywatnie poza pracą, informatyka awaryjnego (ia),  który jak sama nazwa wskazuje przyjeżdża do nas w sytuacjach kryzysowych, lub kiedy nasze firmy informatyczne nie mają czasu.

Siedzimy sobie dziś w trójkę, ia instaluje system na nowym lapku, a my z vice umilamy mu prace docinkami ;)

ia: no to teraz korporacyjna wystawisz mi referencje

j: chyba sobie jaja robisz :) co ja mam ci tam niby napisać?

ia: że mam pytę do kolan na przykład ;)

v: no i jajami ciągnie po ziemi :D

ia: no kurwa prawdę napisz !

j: czyli że co? że ci już nie staje ;p?

ia: ja pierdolę czy ty to musisz wszystkim mówić ;p?

No ba ;)

 

Jakiś czas później Prez zawołał mnie do swojego gabinetu, rozmowa brzmiała tak

P: pani wejdzie pod biurko, o tak dobrze

j: no da mi go pan

P: chwilę, potrzymam, ma go pani?

j: no mam, niech pan w końcu wkłada

Po chwili wpadła do nas vice

v: co robicie? bo dziwnie brzmiała ta wasza rozmowa

j i P: kable do lapka podpinamy ;>

Świnie sprośne, świnie ;)!

26 maja 2010

98.

Kto w dużej korporacji, która tak na marginesie ma dwie firmy informatyczne zajmujące się oprogramowaniem i sprzętem - w tym masę informatyków, którzy biorą za tą opiekę grubą kasę, wybiera i kupuje Prezowi nowego laptopa?

Owszem ja - jego asystentka.

Kto w dużej firmie wybiera garderobę dla jednego z naszych działów z którym nie ma absolutnie nic wspólnego?

Oczywiście ja.

Czasami mam takie dziwne wrażenie, że spora część tego co każą mi robić nie leży w zakresie moich obowiązków.

 

Zmorka to są tulipany monte carlo.

12 maja 2010

97.

Po 8 godzinach w gorącej szklarni podczas pogody przeddeszczowej mogę powiedzieć jedno: mam dość! Brak tlenu, pot lejący się na okoliczność miss kurwa podkoszulka i państwo którzy nie mogą sami sobie wybrać krzaków, ewentualnie wchodzą do środka z pytaniem co tu sprzedajemy? Lody kurwa.

11 maja 2010

96.

W biurze (tym pierwotnym) nie mam okna, zamiast tego mam całą przeszkloną szybę. Namawiam dziś Preza żeby mi jakieś kwiaty machnął do biura pierwotnego, takie duuuże

- o ja widziałem, jak byłem w zoo we Wrocławiu, takie cuda, jest szyba, za nią takie wielkie rośliny, a dalej sobie małpy hasają. To by się nawet zgadzało ;) - no i dostał z kluczy. Od małpy ;>

7 maja 2010

95.

Co robi się u mnie w firmie przy śniadaniu?

Wybiera się nowy karawan i firmę, która będzie nam dostarczać worki na zwłoki...

Chwilowo pracuję za 4 osoby i tak jakby nie mam czasu.


29 kwietnia 2010

94.

Wybraliśmy się z kolegą Kazimierzem załatwić jedną sprawę na mieście. Jedziemy jednokierunkową, nasz pas czysty, a drugi remontują

- hahaha! nie przepuścimy tych z naprzeciwka, niech stoją i czekają :) - zaciesza Kaziu

- panie Kaziu zaraz będziemy wracać i to my będziemy stać w tym zajebistym korku

Chwilę pomyślał, po czym z pełną powagą rzekł

- no to będę wkurwiony

Umarłam :)

21 kwietnia 2010

93.

Kolacja firmowa, pożegnanie świeżo upieczonego emeryta, który abdykował z jednego z najwyższych stanowisk w firmie. Składam mu życzenia

- przede wszystkim zdrowia życzę, no i dobrej zabawy :)

- dobra zabawa będzie jak rybka wpadniesz do mnie i będziemy sami :)

Po powrocie do domu otrząsam się z szoku relacjonując mojej matce sytuację

- czy on ci zaproponował, kurwa, seks?

- przypuszczalnie tak, no chyba że jego pokolenie pod pojęciem 'dobrej zabawy + sami w domu' rozumie grę w szachy

Starzeje się z targetu panów po 40, przeskoczyłam do brania u 60+. Świetnie kurwa.

9 kwietnia 2010

92.

Siedzimy z Wu., Bosiccą i Prezem, ten ostatni opowiada mi coś zaaferowany na co wpada nasz kolega Kaziu i nie patyczkując przerywa

- Korporacyjna! czy pani mi da?

- No panie Kaziu, ale tutaj? Przy wszystkich?! Chyba pan oszalał ;) - Kazimierz spłonął ;p

Dziś obchodzimy światowy dzień debila sądząc po mailach jakie otrzymałam

1. poprosiłam pana o wycenę pewnej usługi, pół roku temu było dużo taniej więc zapytałam skąd ta rozbieżność cenowa. Pan odpisał: "pani wybaczy, widocznie użyłem bezmyślnie kalkulatora. Podtrzymuje swoją poprzednią ofertę." I teraz nie wiem czy pan faktycznie coś popierdolił, czy jawnie ironizował.

2. Napisał do nas pan który chciał się dowiedzieć czegoś o pochówkach urnowych, odesłałam pana do naszego Zakładu Pogrzebowego. Pan odpisał: "dziękuję! teraz wszystko już wiem! szczytem bezczelności jest brak podpisu i odsyłanie mnie dalej bez udzielenia informacji, widzę że wasza firma jest skłonna świadczyć tylko usługi telefoniczne, a na maila ciężko odpisać". Wkurwił mnie, opowiadam o tym Prezowi

- pani mu odpisze, że jak zdąży umrzeć w ciągu dwóch miesięcy to będzie miał pochówek urnowy, a później już nie będzie miejsc, więc niech szybko się decyduje

I to ja jestem ta bezczelna ;)

31 marca 2010

91.

W nawiązaniu do burdelu, kurw i z podtekstem seksualnym... ;)

Wpada do mnie Perez

- widziała pani moje jajka?

- nie, a chce mi pan pokazać ;)?

Zorientował się co palnął

- oj nie te jajka :)

- pisanki widziałam, cały worek pan u mnie zostawił ;) 

30 marca 2010

90.

Gdyby nie było gwiazdy pisałabym o naszych umiłowanych klientach ;)
Pewna pani napisała nam, że zwrot pieniędzy mamy jej przesłać na konto. Grzecznie jej odpisałam, że nie ma takiej możliwości i prosimy o osobiste stawienie się do końca roku w korporacji. Pani dziś zadzwoniła
- dlaczego robicie mi na złość i nie chcecie przesłać nadpłaty na konto?!
- ponieważ musi pani podpisać osobiście fakturę korygującą, takie są wymogi prawne
- gówno prawda! jak przyjdzie do mnie jakiś list to mąż idzie na pocztę i odbiera, wystarczy że mamy ten sam adres zameldowania!
- możliwe, aczkolwiek my nie jesteśmy pocztą, tylko firmą prywatną. Może pani za to napisać mężowi upoważnienie, dać mu swój dowód osobisty i jak najbardziej wtedy mąż może za panią odebrać nadpłatę
- a pani myśli że ja nie używam dowodu osobistego?! że mi nie jest potrzebny! no chyba sobie pani kurwa żartuje!
- nie, całkiem poważnie mówię, poza tym mamy otwarte w soboty i wtedy może pani przyjechać po zwrot - pani pracuje 24/7, no i jest zrośnięta ze swoim dowodem
- ja bym chciała w tej chwili rozmawiać z kimś kto jest nad panią!
- niestety pana prezesa w tej chwili nie ma
- a co on kurwa jest na wakacjach czy w pracy?! - no bo go nie ma i nie wiem o której wróci, bo mi się nie spowiada
- pani sobie wyobrazi, że nasza firma składa się z kilku oddziałów i prezes osobiście jeździ do każdego z nich doglądać pracy, poza tym zarządza firmą i często ma spotkania, więc to że go w tej chwili nie ma to nic nadzwyczajnego
- ja pani coś powiem ta wasza firma to burdel jest! i same kurwy u was pracują
- myślę że na tym zakończymy naszą rozmowę
Jestem oazą spokoju. Kurwa!

26 marca 2010

89.

Gwiazda namieszała w ubezpieczeniach, dzięki temu jeden z naszych pracowników nie dostanie odszkodowania. Przyszła do mnie wkurwiona Wu. (nasz BHPowiec)

- ona napisała, że to był wypadek przy pracy rozumiesz? Wypadek był rzekomo w styczniu, ja mam 14 dni na spisanie protokołu, a ona do mnie przychodzi dziś i każe mi podpisać.

- ochujała - stwierdziłam krótko - nie podpisałaś prawda?

- no pewnie, że nie

- u mnie też była, mówiłam jej jak to załatwić, ale nie dotarło, wytłumaczyłam po raz drugi i znowu widzę, że zero spięcia na synapsach to doszłam do wniosku, że nie mój burdel i nie moje dziwki

Ciekawam jak gwiazda rozwiąże ten problem skoro nikt jej nie chce pomóc.

 

Z samego rana pochorowała się vice, tuż po niej wpadł do mnie pół żywy Perez

- źle pan wygląda

- żołądek mnie boli jak diabli, brałem tabletki, ale nie pomogło

- no to sio do lekarza, to może być jakiś wirus

- ja sobie tak myślę, że może ktoś nam coś do kawy dosypał...

Nie muszę chyba wspominać kto robi prezesostwu kawę?

25 marca 2010

88.

Gwiazda z organizacji się próbowała wypisać, bom ją zaatakowała w sposób wulgarny, jest tylko jedno malusie ale...

Tę jej rezygnację, aby była ważna, muszę podpisać ja i kolega P. Kolega czuł pismo nosem i przyszedł do mnie z tym śmiesznym gwiazdowym świstkiem prosić o łaskę

- Korporacyjna, no weź podpisz i będzie spokój. Nie róbmy sobie problemów

- chyba sobie żartujesz :) w tej formie w życiu jej tego nie podpiszę, ona mnie próbuje wplątać w jakieś insynuacje, a ja mam się jeszcze pod tym podpisywać?

- no weź jej odpuść i będzie spokój

- z jednej prostej przyczyny nie, wszyscy jej zawsze tak odpuszczają, a ona później nam gra na nosie i robi co chce śmiejąc się z nas w duchu, poza tym musi być jakaś sprawiedliwość. Mogę się pod tym podpisać wyłącznie z dopiskiem, że złamała jeden z paragrafów i ją wyrzucamy za to właśnie. Ona nie będzie ze mnie robiła kretyna, a ja nie będę się pod tym podpisywała. Poza tym zdaje się, że w organizacji mamy odpowiedni kwit na wypisanie się.

Kolega P. się poddał i poszedł do gwiazdy, po czym wrócił do mnie z prawie prawidłowym świstkiem

- a pod tym się podpiszesz? - podsunął mi pod nos druk w którym nie ma ani słowa o tym jaka to okropna jestem

- pod tym tak, ale za 2 tygodnie na posiedzeniu komisji, oczywiście pod warunkiem, że jaśnie pani potrąci sobie zaległe składki

Wyobrażam sobie, jak bardzo gwiazda mnie w tej chwili nienawidzi, bo to musi być przykre kiedy ktoś w końcu odważa się przeciwstawić świętej krowie, ale mam to centralnie w dupie. 

23 marca 2010

87.

Tak się składa, iż prezesuję jednej z naszych pracowych organizacji, a gwiazda jest jej członkiem. Członkiem, który jak zwykle miesza

- możesz mi powiedzieć czemu od kilku miesięcy nie odciągasz sobie od wypłaty składek członkowskich? - pytam arcyksiężną

- nie

- co nie? no wytłumacz mi to jakoś racjonalnie, zgłaszałaś to komuś (w domyśle mi, bo właśnie mi powinna)?

- nie będę z tobą o tym rozmawiać - oświadcza obrażona

- a z kim chcesz o tym rozmawiać? z kimś z pracowników fizycznych, z Prezem? no z kim?

- to  powiedz Prezesowi żeby do mnie przyleciał 

- chyba coś ci się pomyliło, to ty jesteś jego pracownikiem, a nie on twoim i jeżeli już to ty powinnaś do niego latać, a nie on do ciebie. Poza tym nie jesteś tu bogiem, nie możesz nikogo o niczym nie informować i nie potrącać sobie składek kiedy masz taki kaprys.

- wyjdź, nie będę z tobą rozmawiać, bo jesteś nieprzyjemna i żenująca

- żenujące jest to co ty robisz - i wyszłam

 

Gwiazda się z organizacji wypisała, ponieważ zaatakowałam ją w wulgarny sposób.

W której części powyższej wypowiedzi był wulgarny atak?!

17 marca 2010

86.

- pani pamięta jak w zeszłym roku dawaliśmy ogłoszenie do gazety w sprawie projektowania? ma pani gdzieś ten projekt? - zapytał Prez, a ja oczywiście pamiętam wszystko 10 lat wstecz ;)

- to nie był projekt, tylko zwykłe ogłoszenie, raptem jedno zdanie

- nie, to było ogłoszenie w kolorze na 4 moduły

Upieramy się oczywiście każde przy swoim. W końcu Perez znalazł to ogłoszenie i pokazuje mi z dumą i zwycięstwem wymalowanym na twarzy

- ha! mówiłem że było duże i w kolorze, no mówiłem :)?

- no ja pamiętam tylko to jednozdaniowe

- duże było! - w tym momencie wytknął mi język i zrobił mniej więcej tak, po czym wyszedł

- boże z kim ja muszę pracować, przecież mi się należy dodatek za pracę w szkodliwych warunkach ;)

- wiesz on ostatnio dużo czasu spędza ze swoimi dziećmi, uwstecznia się już z lekka ;p 


16 marca 2010

85.

czyli dzień kreatywnych mężczyzn...

 W piśmie wysyłanym klientom stoi jak wół, że po odbiór gotówki prosimy zgłaszać się OSOBIŚCIE, ewentualnie z UPOWAŻNIENIEM i dowodem klienta i swoim.

 

Pan 1

- chciałem odebrać pieniądze za mamę, tu mam na nią wystawioną fakturę, a to nasze dowody - podał mi kawałki plastiku i fakturę, lustruję wszystkie trzy

- z faktury wynika, że pana matka ma w tej chwili 29 lat, a z pańskiego dowodu że pan ma 31, może mi pan to jakoś racjonalnie wyjaśnić?

Okazało się, że faktura jest na siostrę, a nie na mamę i w zasadzie to siostry tego pana oczekujemy, a nie dalszej i bliższej rodziny królika.

 

Pan 2

- dzień dobry, dostałem pismo w którym informujecie mnie, że mam się zgłosić po odbiór pieniędzy, więc jestem - pan rzuca mi pismem na którym stoi jak wół Szanowna Pani Jadwigo

- panie Jadwigo, muszę przyznać, że jak na mężczyznę ma pan bardzo oryginalne imię - rzucam kąśliwie, ale nic na to nie poradzę, analfabeci wtórni lekko mnie już wkurwiają

Pismo było adresowane na matkę pana, pan oczywiście był bardzo oburzony, że bez upoważnienia nie chcę mu wypłacić pieniędzy

- i może mam do was przyjechać 2 raz z upoważnieniem?! że niby nie mam innego wyjścia?!

- ależ oczywiście, że ma pan - może pan po prostu nie odbierać nadpłaty

 

i warczących babć...

Babcia 1

Przylazła babcia, której sąsiadka dostała od nas pieniądze, więc ona też chce. Sprawdzam w systemie i pani zwrot się nie należy, co staram się babci subtelnie uświadomić. Zostałam oczywiście zjebana i babcia przeszła do gróźb

- ja mam wnuka sędziego, on was wykończy!!!

- cóż na to poradzę, rodziny się nie wybiera

- zaskarżymy was, będziemy się z wami procesować!

- jeśli mają państwo za dużo wolnego czasu, pieniędzy i energii to proszę bardzo, macie do tego pełne prawo - żeby takie rzeczy na mnie miały wrażenie robić, pff

 

Zmasowany atak babć 2 i 3

Wpadły obie, bo przeczytały w gazecie, że oddajemy kasę wszystkim. Zostały wyprowadzone z błędu i uświadomione, że ich faktury to nie nasz broszka, a parafii.

- ale w gazecie pisali, że oddajecie wszystkim!

- w radiu też tak mówili! a pani się uparła! 

- od 10 minut staram się paniom wytłumaczyć, że nasza firma NIE PRACUJE w gazecie, radio, ani telewizji, więc NIE MAMY WPŁYWU na to co jest w mediach puszczane

- czyli mówi pani, że to ksiądz proboszcz decydował ile pobierze opłaty, tak?

- dokładnie tak

- kurwa mać, ale zjebie tego proboszcza jak do niego pójdę! 

Te przeklinające babcie mnie zawsze na swój sposób rozczulają ;)

11 marca 2010

84.

W nawiązaniu do poprzedniej notki...

Mój znajomy wykonał nam pewną usługę za którą do jutra powinniśmy mu zapłacić. Fakturę za tę usługę dawałam Magdzie i była to jedna z tych, którymi zamanifestowała swojego focha przedurlopowego. Polazłam do księgowości sprawdzić kiedy wyślą Krzyśkowi przelew, okazało się że dziewczyny w ogóle tej faktury na oczy nie widziały. No ok polazłam do Preza i Vice - oni również o tej fakturze nic nie wiedzą. Bosicca miała zadzwonić  do wielmożnej gwiazdy i zapytać gdzie ta przepierdoliła fakturę. Gwiazda starym zwyczajem wyparła się że cokolwiek jej dawałam, ona nic nie wie, a tak w ogóle to ona nie ma ochoty rozmawiać z Bosiccą i wysłuchiwać zjebów.

Faktura się odnalazła - gwiazda odesłała ją do Krzyśka... Niestety nie doszliśmy po kiego chuja. Musiałam do znajomego zadzwonić, powiedzieć że pracujemy z debilką bez mózgu i poprosić żeby nam przesłał skan faktury, żebyśmy mogli ją terminowo opłacić. 

- i co dostaniemy skan tej faktury? - zagaił wkurzony Perez

- dostaniemy, ale z gwiazdą trzeba coś zrobić, ja za nią nie zamierzam się więcej wstydzić, no pan tak na mnie nie patrzy - serio się wstydzę przed moim znajomym, przed naszymi klientami za nią, ona odwala grube numery, a cała firma za nią świeci oczami, to trochę nie fair

- powiedziałbym, że to nawet jest żenujące...

- tak się nie da dłużej pracować, to co ona odwala tłumaczycie jej problemami osobistymi, a kto do cholery nie ma problemów osobistych? Każdy ma, ale jednak jakoś wszyscy potrafią pracować i używać mózgu, a ona nie - no na gorzkie żale mi się zebrało, nie ma co... - próbowaliśmy prośbą, groźbą, dobrocią z sercem na dłoni, opierdalem, ale to nic nie daje. 

- czyli co wóz, albo przewóz?

- widocznie inaczej się nie da, każdy popełnia błędy to fakt, ale nie notorycznie od półtora roku. Ona nie jest nowa w firmie tylko pracuje tu 10 lat i powiedzmy to sobie śmiało - uwstecznia się, bo inaczej tego nazwać nie potrafię.  Ja po dwóch latach potrafię zrobić więcej od niej, nie wiem może jej po prostu nie zależy na pracy, może powinna ją zmienić. W każdym razie nie zamierzam więcej odkręcać tego co ona zepsuje i nie będę na to przymykała oka i udawała że wszystko jest ok, bo nie jest. 

Cierpliwość mi się skończyła, Perezowi chyba już też.

Nie jestem pewna czy jej jutro nie nastrzelam po mordzie...

7 marca 2010

83.

Gwiazda przychodzi i wychodzi z pracy o której chce. Reszta z nas ma trochę mniej szczęścia i raczej staramy się przestrzegać czasu urzędowania korporacji. Szczęście gwiazdy skończyło się w piątek kiedy to została delikatnie mówiąc upomniana, że wypadałoby pojawiać się i wychodzić o czasie.

Niczego nieświadoma wpakowałam się do niej po tej rozmowie wychowawczej, dzięki czemu został mi zaprezentowany cały wachlarz fochów, którymi nasza specyficzna koleżanka dysponuje. Jako że nervosol tego dnia mi się skończył upomniałam ją, że jesteśmy w pracy, a nie w przedszkolu i takie pierdolnięcie fakturami na biurko, że aż zatrzęsła się podłoga jest raczej na poziomie 5-latka, a nie ponad 30-latki. Nastąpiła obraza majestatu i całodniowy foch for ewrybady. Luz, zen.

Na sam koniec dni gwiazda pojawiła się u kierowniczki

- tu masz mój wniosek urlopowy

- ależ Magda nic ze mną nie ustalałaś, poza tym masz do zrobienia parę spraw, więc sorry ale na urlop nie pójdziesz

- a właśnie, że pójdę bo mam was już serdecznie kurwa dość! i albo dasz mi urlop, albo w poniedziałek dzwonię i biorę 4 dni na żądanie, bo muszę sobie od was odpocząć, gdyż tak mnie wkurwiacie! - koniec cytatu

- a korporacyjną wkurwiają klienci i co myślisz że jak skończy się ta jej 10-miesięczna gehenna to ona sobie weźmie roczny urlop na podreperowanie zdrowia..? Bądź poważna. - wtrąciła się Wu.

Ostatecznie gwiazda doszła do wniosku, że nienawidzi nas wszystkich i idzie od nas odpocząć. Ciekawe co zrobi jak już skończy jej się urlop?

4 marca 2010

82.

Młody taksówkarz wprowadził do nas staruszkę po odbiór pieniędzy. Sprawdziłam i okazało się że faktura jest na jej męża, więc i różnicę powinien odebrać osobiście mąż

- mąż jest już bardzo schorowany i nie wstaje z łóżka, ja sama jestem po zawale mózgu i tylko dzięki temu miłemu taksówkarzowi do państwa trafiłam, bo autobusem boję się jeździć, gdyby coś mi się stało po drodze... niedawno pochowaliśmy mojego syna, jego żona zmarła kilka lat temu, a teraz sami wychowujemy małego wnuczka - staruszka się rozpłakała

- hmm, w normalnej sytuacji taką fakturę może podpisać tylko pani mąż i odebrać pieniądze również, ale - zrobiło mi się schorowanej staruszki żal, pomyślałam o pieniądzach które znowu musiałaby wydać na taksówkę przyjeżdżając do nas jeszcze raz z podpisaną fakturą, a może mają ciężką sytuację i ostanie pieniądze wydała na taksiarza? A tam pieprzyć stronę prawną przejdźmy do strony ludzkiej! - mam propozycję, ja wystawię teraz fakturę, pani mi ją podpisze imieniem i nazwiskiem męża, jakby ktoś pytał to mąż to załatwiał, a koleżanka siedząca obok uda że nic nie widziała. Co pani na to :)?

Pani rozpłakała się jeszcze mocniej

- bardzo pani dziękuję, może się pani wydawać że ja tak mocno przeżywam to głupie 150 złotych, ale za nie kupię mąkę, cukier, mleko dla wnuczka i chleb i starczy nam to na cały miesiąc. Naprawdę bardzo pani dziękuję.

Pani wyszła, a mi ciągle rosła gula w gardle. Spojrzałam na koleżankę

- no i co miałam niby zrobić ? - zapytałam bardziej retorycznie, ja wiem że to co przed chwila zrobiłyśmy podpada pod poważne wykroczenie, ale do licha trzeba być przede wszystkim człowiekiem

- nic, ja zrobiłabym dokładnie tam samo... poza tym obie widziałyśmy jak pan Kowalski podpisuje fakturę, a pani Kowalska tylko mu towarzyszyła, prawda?

3 marca 2010

81.

Nie oszukujmy się - nienawidzę pracy z tak zwanym klientem. Na samą myśl mnie skręca i podnosi mi się poziom wkurwieliny we krwi. Od pracy z klientem gorsza jest tylko praca z wkurwionym klientem + wyjebanie się systemu na którym się pracuje. I jak się wcale nie dziwie, że klient się wkurwia, ale to nie moja wina że system padł i choćbym się posrała i stanęła na rzęsach w mgnieniu oka tego nie naprawię.

Inna sprawa, że moje koleżanki fakturzystki są delikatnie mówiąc niekompetentne i do tego niereformowalne - można od chuja razy powtarzać, że usługa123 (za którą zwracamy kasę) to zupełnie coś innego niż usługa 456 (za którą kasa się nie należy) i nie można tego używać kiedy ma się kaprys, tylko kiedy faktycznie zachodzi taka potrzeba. Jako że tłumaczyłam to chyba do ściany system wyłapał nam klientów którym kasa się nie należy, a którzy dostali wezwanie do odebrania pieniędzy i przyszli. I się wkurwili. I nie przebierali w słownictwie.

Jedna z pań zapytała mnie czemu kurwa nie przejrzałam dokładnie faktur?! (bo potrzebowałabym na to miesiąca?! bo nie jestem fizycznie w stanie przejrzeć kilkunastu tysięcy faktur?!) I ona do nas kurwa przyjechała i teraz co, ma wrócić do domu?! (no miejsc noclegowych póki co nie mamy...)

Po kolejnych zjebkach wpadł Perez

- i jak się pani czuje? - zapytał troskliwie

- ja jak ja, ale jak wpadnę do naszych fakturzystek to im nogi z dupy powyrywam - zen kurwa! - informatykowi też, bo ja nie jestem od tego żeby dostawać opierdal za to że system nie działa. Ja do niego dzwonię mając kolejkę wkurwionych ludzi za drzwiami, a on mi mówi, że spoko maroko przyjedzie JUTRO i naprawi. Jutro to będzie futro, za co my mu do jasnej cholery płacimy?! On ma być tu zaraz i zrobić to porządnie, a nie jak zwykle na odpierdal, system ma działać jak ta lala. U nas to zawsze tak jest, biegniemy po wodę jak się pali.

- już do niego dzwonię - odparł zrezygnowany

Dziś na serio bez kija nie podchodzić...

1 marca 2010

80.

Państwo wybaczą, ale siły witalne siadły. Letko mnie zawalono robotą (tak letko że dziś na ten przykład szłam za przeproszeniem - siku całe 5,30 godziny), ale żebym sama źle nie miała to zapewniłam pracę całej korporacji. No i się nasza gwiazda obraziła jak zwykle. Bo do pracy przyszła i kazano jej pracować. Straszne. Jako że ona instynktu samozachowawczego nie ma za grosz poleciała się na mnie poskarżyć do Prezesa (nie nie będę jej biła, tylko Prez nas skonfrontuje i gwiazda dostanie zjeb made by me). Otóż w środę poprosiłam szanowną koleżankę żeby z łaski swej  podpieczętowała mi 150 pism, bo jakoby ja nie mam permanentnie czasu, a to jest na wczoraj. Podpieczętowała, po czym w czwartek stwierdziła, że ona nie zdążyła zrobić super ważnych rozliczeń, gdyż kazałam jej pieczętować. I dziś poszła mnie podjebać do Preza

- po pierwsze nie kazałam ci pieczętować całych ośmiu godzin, a po drugie na zrobienie tych rozliczeń miałaś miesiąc

- no ale powiedziałaś że to na wczoraj i ja nie zdążyłam, to wszystko przez ciebie i teraz Prezes mnie ochrzanił przez ciebie i ja mam przekichane i nie będę wykonywała twojej pracy i nic już nie będę pieczętować, bo z niczym się nie wyrabiam

- to już nie moja wina, że zamiast pracować wolisz sobie przesadzać kwiaty (wchodzę do niej a na biurku, również na papierach wala się czarnoziem, bo gwiazda przesadza hiacynty, no kurwa trzymajcie mnie!), a do pracy czas najwyższy się przyzwyczaić, bo w końcu za coś tą pensję dostajesz i lepiej zacznij się przyzwyczajać do pracy, bo zostało jeszcze ponad 4000 pism do pieczętowania i ty to będziesz robić

Nie mam już siły poważnie.

27 lutego 2010

79.

W poniedziałek mamy zacząć oddawać naszym umiłowanym klientom nadpłaty. Wszystko jest ładnie, pięknie, jedyny problem w tym, że wyjebał nam się program informatyczno-księgowy za pomocą którego mamy to czynić. Cała procedura idzie znośnie do momentu kliknięcia drukuj fa korygującą wtedy zawiesza się cały SERWER. Smaczku dodaje fakt, że firma A nam owy program napisała, a firma B go wdrożyła. Tak więc w piątek ja wisiałam na telefonie z firmą B, a vice z firmą A. Oczywiście to że program nie działa poprawnie to według firmy A wina firmy B i odwrotnie. Panowie z tych dwóch firm obrzucili się wzajemnie inwektywami, a ja dostałam wścieku bo jak ma to tak wyglądać to ja dziękuję, złamię sobie kończynę i pierdolę nie robię. Każdy by się wkurzył gdyby pojechał odebrać niesłusznie pobrane pieniądze, a drukowanie jednego papierka trwałoby ponad 20 minut... 

Chyba pójdę sobie założyć wenflon i będę sobie aplikować nervosol dożylnie.

24 lutego 2010

78.

W ciągu ostatniego 1,5 tygodnia wydrukowałam ponad 5000 pism (co jest wyczynem skoro moja drukarka ma przerób 12 str/min), na każdym z nich wypisałam ręcznie Szanownego Odbiorcę, przystawiłam ponad 15000 pieczątek i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku na sam koniec zaległam na biurku resztką sił odbierając telefon od UOKiKu. Szanownemu urzędowi nie podoba się treść pisma więc mamy je zmienić i zacząć ten drukarko-pieczątkowo-pisany koszmar jeszcze raz.

Dzwoni prezes do vice

- a jak Korporacyjna zareagowała na tę wspaniałą wieść? Zacytowała klasyka*?

- oj pokurwomaciowała* i wcale jej się nie dziwię

*Tak, wyszłam na parking, odpaliłam fajka i rzuciłam kilkoma soczystymi kurwiszonami w tak zwaną przestrzeń, gdyż pani z UOkiKu przypierdoliła się do czegoś na kształt przecinek/kropka.

Ciekawe jak zrobię w dwa dni to co poprzednio zajęło mi i drukarce 1,5 tygodnia?! Weekend odpada, bo tak jakby się edukuję w innym mieście. Zdecydowanie dziś gryzę.

15 lutego 2010

77.

Pewna pani wisi korporacji kasę za usługę. Grzeczne proszenie pani żeby zapłaciła zaległą od roku fakturę nie poskutkowało. Do akcji wkroczył nasz prawnik, który na papierze kancelarii prosi panią o zapłacenie faktury informując jednocześnie, że jeżeli pani tego nie uczyni to będziemy zmuszeni wstąpić na drogę sądową. Pani dłużniczka przemówiła - zadzwoniła do kancelarii i zjebała pana prawnika od góry do dołu. No bo co cham będzie ją sądem i odsetkami straszył?! Jak będzie miała kaprys to zapłaci, jak nie to nie, proste!

Ludzie litości...! Nie osłabiajcie mnie!

14 lutego 2010

76.

Wspominałam, że w firmie jebła się pewna sprawa. Stara, acz nieprzedawniona. Spodziewamy się teraz ponad 5000 wkurwionych klientów, którym będziemy oddawać niesłusznie pobrane pieniądze. Szkopuł w tym, że nie każdemu klientowi się one należą i ludzie tego pojąć nie mogą. 

 

Zagadka tygodnia: kto z firmy wygrał w konkursie na nowy gabinecik i dostawanie zjebów od wkurzonych klientów przez dokładnie 10 miesięcy...?

Podpowiedź: jak ktoś ma farta to całe życie i w każdej kurwa dziedzinie.

6 lutego 2010

75.

Ostatnimi czasy jebła się pewna sprawa w firmie i atakują nas zewsząd media. Sprawa jest na tyle poważna że tym razem to sam Prez musi się tłumaczyć osobiście, czego on wprost nienawidzi, bo nie zna wszystkich dziennikarskich sztuczek i czasami daje się głupio złapać na takowe. Siedzimy razem z Prezem i dzwoni telefon

- dzień dobry zaraz sprawdzę czy pan Prezes ma chwilkę - włączyłam pani muzykę - dzwoni dziennikarka z gazety P...

Prezes zamarł, przybrał minę jak po ciężkim uderzeniu w splot słoneczny i przemówił panicznym głosem:

- i co ja mam teraz zrobić?!

- teraz pójdzie pan do siebie, odbierze mówiąc że jest w trakcie ważnego spotkania, ale chętnie udzieli pan informacji, które pani prześle nam mailem

Jak kazałam tak zrobił. Co swoją drogą daje nam czas na zastanowienie się nad odpowiedzią i mamy czarno na białym co napisaliśmy, więc dziennikarze już mniej chętnie przekręcają wypowiedzi. Tak jak zdarzyło się ostatnim razem... Prez powiedział dwa zdania, a artykuł który poszedł na pierwszej stronie był bardzo mocno rozbudowany.

4 lutego 2010

74.

Mija kolejny ciężki dzień w pracy. 20 minut przed wyjściem do domu listonosz przynosi nam list od pana, któremu nie zgodziłam się wypłacić odszkodowania, bo robił nas mocno w bambuko. W owym liście pan informuje moją firmę, a przede wszystkim mnie, iż w najbliższym czasie zostanę przez niego pozwana. No to się wkurwiłam, albowiem przypadkiem mam materiały świadczące o tym, że pan wyłudza od nas kasę. Pokazuje Prezowi owe zawiadomienie

- wie pani co? mieliśmy już dziś wystarczająco ciężki dzień, załóżmy że ten list przyjdzie dopiero jutro i jutro będziemy się nim wkurwiać, ok?

Ok.

Prawdą jest, że jak w poniedziałek zaczyna się walić to cały tydzień jest taki powalony.

3 lutego 2010

73.


Zamarzyło mi się wyrwać na momencik zza biurka i ulepić malusiego bałwanka. Słońce świeci (chyba pierwszy raz tej zimy), ja lepię tego bałwana a tu nagle bach! Dostałam kulką w łeb, odwracam się i widzę jak mój przedemerytalny kolega ucieka schować się do hurtowni. Nabrałam tyle śniegu ile mi się w łapach pomieściło i dawaj za nim!

- panie K. albo pan wyjdzie i zakończymy sprawę honorowo, albo włażę do pana i będzie pan musiał sprzątać w hurtowni :)

- dziewczynko - K. się chichra - starszych ludzi się nie atakuje ;p

- kobiet też nie, całe plecy mam przez pana mokre!

- było nie wyłazić na dwór :D

Na nieszczęście pana K. ktoś go zawołał i wyleźć musiał. Kara została wykonana, łysinę oficjalnie natarto śniegiem :)

Pod koniec dnia Prez mnie wywabił na dwór,  przytrzymał, a K. nacierał mi paszczę śniegiem.

A ja chciałam w spokoju sobie bałwana ulepić :)

25 stycznia 2010

72.

W pracy rozpoczął się sezon urlopowy, wszyscy jak jeden mąż jadą na narty.

- nie będzie mnie do końca miesiąca - zakomunikowałam vice

- serio? gdzieś jedziesz?

- serio, na narty - żachnęłam się, bo wszyscy wiedzą że mam sesję

- taaa na narty z tą twoją kurwa nogą, już się czuj, znowu się połamiesz, zapomnij!

- kuźwa na narty do Torunia jadę na stok przy UMK!

- aaaaa sesyjka :)

Taaa sesyjka i wszystko jasne.

12 stycznia 2010

71.

Nasi ochroniarze mają owczarka niemieckiego, który w nocy pomaga im pilnować korporacji. Owczarek lekko stuknięty jest i ostatnio użarł nam jednego z pracowników. Prez kazał przynieść zaświadczenie, że pies był zaszczepion na wściekliznę

- i co? ochroniarze donieśli to zaświadczenie? - dopytuje przy kawie

- taaa - mruczę znad papierów

- a prawdziwe chociaż?

- czort wie,  to kserokopia jest

- i co na niej było napisane, chihuahua :)? 

- nie, kanarek, kurde ;)

7 stycznia 2010

70.

Dowiedzieliśmy się od pana prokuratora skarbowego, że popełniliśmy przestępstwo skarbowe i dowalą nam za to karę. Ciśnienie skoczyło momentalnie wszystkim i poczęło się nerwowe szukanie, co, gdzie, kiedy i PRZEZ KOGO?

Zaskoczenia nie było... Jak zwykle gwiazda się popisała, miast w tytule przelewu wpisać za rok, wpisała za miesiąc, a kiedy zorientowała się że źle zrobiła wydrukowała potwierdzenie przelewu, korektorem zamazała złą treść i wpisała poprawną. 

Pominę już fakt, że gwiazda korektoruje dokumenty księgowe, że nie przyznaje się do błędów, że popełnia GŁUPIE błędy i GŁUPIO je naprawia, no i najważniejsze nie widzi w tym swojej winy.

No bo robimy wielkie halo o taką głupotkę.

Głupotki nie da się odkręcić. Głupotka kosztowała korporację ponad 100.000 zł (STO TYSIĘCY ZŁOTYCH!) mandatu/kary, a nas (WSZYSTKICH, a jakże) tylko brak podwyżek i premii rocznej.

I to jest kurwa niesprawiedliwe.

5 stycznia 2010

69.

Wróciłam do pracy po 3-tygodniowym chorobowym...

Opowiadam naszemu informatykowi o tym jak to pękła mi w dłoniach ulubiona popielniczka naszej znienawidzonej kierowniczki pogrzebówki, która teraz drąży temat kto pod jej nieobecność rozjebawszy jej był PAMIĄTKOWĄ PETOWNICĘ.

- wiesz, że jak ona się dowie, że to ty, to masz przejebane :)? 

- wiem :(

- jakby ci się w razie zeszło to możesz być pewna, że kierowniczka pochowa cię nogami do góry i jeszcze trumnę jebnie na brzuch :D

Nie ma to jak funeralne poczucie humoru ;)

 

Prez usiadł dziś naprzeciwko, przygląda mi się badawczo, wzdycha jak napalona pensjonarka i w końcu przemawia

- ależ ten rok zapierdala, prawda :)?

- jak cholera

Ten to musiał zabalować w sylwestra, że ma takie subiektywne poczucie czasu ;p