28 października 2009

55.


Mamy sezon przed wszystkimi świętym, zlazłam więc z biura i sprzedaję kwiaty... (czym, nota bene przedstawiam żenujący poziom dla niektórych moich biurowych koleżanek, bo one mają licencjat i nie będą się zniżać do poziomu pracy fizycznej, ja mam 3 fakultety i jakoś nie uważam tej pomocy za godzącą w moje dyplomy, ale nie o tym chciałam...) 

Jedna z naszych klientek weszła na stół z kawiatami, została grzecznie poproszona o zejście i poinformowana, że stół można przesunąć i wybrać kwiat ze środka, który jej się spodobał. Nie należy natomiast chodzić po stole, bo raz że jak pęknie (a to plastik jest) to później dużo kosztuje zakup nowego, a dwa że jakby pani spadła to będzie oczywiście nasza wina i później ze mną będzie się procesować.

Pani powiedziała, a raczej wykrzyczała koleżance która zwróciła jej grzecznie uwagę, że my tu jesteśmy jak dupa od srania, od tego żeby za nią latać i jej kwiaty wybierać! (jesteśmy we dwie, kolejka stoi od 8 do 17 non stop...). Monolog w tym tonie trwał z dobry kwadrans i zaciekawił wszystkich naszych klientów, na hali była cisza absolutna. Na samym końcu pani podeszła do mnie, rzuciła mi kwiatami i zapytała

- możesz mi z łaski swojej zapakować to w reklamówki skoro nic nie robisz ?! (nic nie robię=nie mam czasu latać za panią i wybierać jej kwiatów)

- oczywiście że mogę CI zapakować kwiaty w reklamówki, w końcu jestem tu jak dupa od srania, żeby CIEBIE uszczęśliwić

Klienci przysłuchujący się całej awanturze ryknęli śmiechem, pani wychodząc wkurwiona usłyszała jeszcze, że nie życzę sobie poniżania moich pracowników (bo zostać niesłusznie zwyzywanym w tłumie obcych ludzi dla mnie byłoby poniżające) i że jak się pani nie podoba nasza obsługa to zawsze może wybrać się na zakupy w bardziej dogodne dla niej miejsce.

No zeźliła mnie pipa jedna!

25 października 2009

54.

Przychodzi mój przedemerytalny kolega

- Korporacyjna wejdź na tą magiczną stronę w tym waszym internecie i kup rozsiewacz do nawozów, do 3 ton, używany i tani

- ale panie Kaziu, ja się nie znam na rozsiewaczach! - panika w oczach i tym podobne

- to się pani poznasz! a pani myśli że jak moja żona kazała mi latać po te wasze podpaski to ja się znałem?! nie, ale się zapoznałem, to i pani się zapozna - stwierdził i wyszedł zostawiając mnie w rozpaczy...

Jak myślicie kupiłam rozsiewacz (czymkolwiek to ustrojstwo jest)?

22 października 2009

53.

Z cyklu: konsumpcyjnie...

- jadę z I. na przetarg - oznajmia mi poddenerwowany Perez - ale nie będę tam z nią siedział, podwiozę ją i wrócę dopiero na ogłoszenie wyników

- ekhm... wydawało mi się, że ogłoszenie wyników jest kwadrans po otwarciu kopert

- no bo faktycznie jest

- to co pan będzie robił przez te całe 15 minut pomiędzy? szukał miejsca do parkowania?

-nie, wyskoczę sobie na małpkę żeby się rozluźnić ;)

Ahaaaaa.

 

- głodna jestem, chyba sobie banana obciągnę :) - informuje mnie vice

- boszsz! z kim ja muszę pracować ;)

- właśnie ściagam z niego skórkę ;p

- tylko połykaj!

- głupia :D!

- no z czego rżysz? ja tylko dbam żebyś biurka nie zafafluniła ;p

- kuźwa mam go w buzi, przestań, bo się uduszę :D!

- to oddychaj nosem ;)!

- .... :D - vice dusi się i płacze ze śmiechu

- no nie rechocz, na tym właśnie to polega ;)

21 października 2009

52.

Jęczę, że mi zimno

- to załóż majtki z golfem ;) - dowcipkuje Przemko

- ooo właśnie, albo chociaż golf :) - dodaje Perez

Czy jak rozumiem - bez majtek mogę chodzić z oficjalną zgodą Pereza na ekshibicjonizm w miejscu pracy ;)?

16 października 2009

51.

Zawsze mi się wydawało, że pracując w biurze będzie miło, przyjemnie i NA POZIOMIE. Pracuję z samym prezesostwem  nie tylko mojej spółki, ale i firm-sióstr, zatem są to ludzie wykształceni, inteligentni i potrafiący używać mózgu. O naiwności!

Dalej ciągniemy temat polis... Przychodzi mail od jednego z vice-prezesów - Marka. Mail chamski adresowany do mnie i Ewki (ona zajmuje się grupówką w jednej z naszych firm-sióstr), mail do wiadomości wszystkich prezesów, vice-prezesów i kierowników firm-sióstr, bo jak robić zadymę to na całego, no nie?

Z maila wynika, że jesteśmy idiotkami, którym się nudzi, bo chcemy zmienić polisę (no mi akurat robi różnicę być ubezpieczoną na 7.000 zł bez opieki zdrowotnej w starej, albo na 40.000 zł z opieką w nowej polisie - a cena za ubezpieczenie zmieni się o uwaga ZŁOTÓWKĘ! miesięcznie)

Do tego jesteśmy niekompetentne, bo zmieniamy ubezpieczyciela z Jedynego Słusznego Na Rynku na firmę krzak (należy sobie w końcu uświadomić, że PZU nie jest jedyną firmą ubezpieczeniową na świecie, jak również że nowy ubezpieczyciel należy do grupy POLSAT-u więc do firmy krzaka raczej mu daleko... )

Mało tego - zarabiamy na tym kokosy, bo na pewno wzięłyśmy za to w łapę i to niemało! (fakt jakaś kasa ma z tego być, ALE kiedy redagowałam polisę - co powinien zrobić przedstawiciel ubezpieczyciela, a nie ja - nie było o kasie mowy, kasa pojawiła się PO podpisaniu umowy za to właśnie, że to JA ułożyłam polisę)

Przebiegłe, bo same wybrałyśmy nowego ubezpieczyciela nie robiąc spotkania z wszystkimi pracownikami (spotkanie było z Pierwszym Po Bogu, prezesami i kierownikami - w sumie kilkadziesiąt osób i tak było nam ciężko dojść do porozumienia, a teraz wyobraźcie sobie że 600 ludzi zgodziłoby się jednogłośnie na tą samą wersję polisy, tjaaa...)

I tak dalej w ten deseń.

Zatem się wkurwiłam argumentacją vice-Marka. Wkurwił się też mój Perez, który do Marka zadzwonił, aby mu powiedzieć

- że on sobie nie życzy, żeby w taki sposób traktować bezpodstawnie jego Panią Korporacyjną, która nad tą polisą pracuje solidnie od 3 miesięcy i męczy brokera o każdą pierdołę, żeby tylko wszystkich zadowolić, a Marek teraz dzwoni i się wpierdala chociaż sam się nie ubezpiecza!

Ewy Prezes był mniej delikatny, zadzwonił i rzekł

- Marek sądziłem, że ty jesteś człowiekiem kurwa myślącym, ale widzę że się pomyliłem! masz zadzwonić do Pani Ewy i Pani Korporacyjnej i je natychmiast przeprosić za te brednie które wypisujesz. I jak masz jakiś problem ze zrozumieniem słowa pisanego to zwracaj się bezpośrednio do osób zainteresowanych, a nie zawracasz dupę wszystkim prezesom, vice-prezesom, kierownikom i chuj wie komu!

No i Marek faktycznie zadzwonił i się kajał przed nami, ale ciśnienie mi podniósł i niesmak pozostał

- czym się pani przejmuje? przecież powszechnie wiadomo, że Marek to jest taki dupowłaz :) - pocieszył mnie mój Perez na sam koniec dnia

15 października 2009

50.

Na wewnętrzny numer dzwoni mój przedemerytalny kolega, odbieram

- prosektorium słucham?

- yyyy gdzie ja się dodzwoniłem?!

- prosektorium szpitala wojskowego, jak mogę pomóc?

- przepraszam pomyliłem numer...

Po chwili dzwoni ponownie

- prosektorium słucham?

- jakie prosektorium?!

- no już panu mówiłam przed chwilą!

- ooo ty szczylu jeden! dopiero teraz cię poznałem, dostaniesz na dupę za to że robisz mnie w konia :D!


13 października 2009

49.

Podpisanie nowej polisy majątkowej wlecze się jak flaki z olejem, zaczynam już powoli rzygać tym tematem. Jak zwykle mamy hot-line z brokerem - Wiktoresem

- Wiktores błagam! zróbmy tą składkę na jakimś ludzkim poziomie 

- Korporacyjna ja bym bardzo chciał, ale wiesz jaką macie szkodowość, prawda?

- no wiem, wiem że zabójczą, ale u nas co drugi rok jest taki fujowy, więc w tym roku już nie będzie tak źle, proszę, proszę zróbmy coś z tym

Na to Perez drze się z gabinetu obok:

- właśnie panie Wiktorze! prooooosimy! my już będziemy grzeczniiii, nie będziemy broić, tylko zmniejszmy składkę :)!

Ja tu poważnie negocjuje, a Perez z nas polewa, no ;)!

 

Dziś z samego rana musiałam iść się pokserować, a tak się nieszczęśliwie składa, że ksero jest u Gwiazdy. Włażę, jestem sama, maupy nie ma - uff :) Radość trwała krótko, gwiazda wpadła, popatrzyłam na mnie i rzekła: Oooo widzę że potrzebujesz dziś dużo miłości :) - po czym mnie przytuliła. No i co miał oznaczać ten gest, ja się kurwa grzecznie pytam?! Prozac zaczął działać ;>?

12 października 2009

48.

Ewka mnie dziś zapytała jak mija poniedziałkowy poranek, czy już mam wkurwa? Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że jeszcze nie, acz oczekuję, bo wszak w przyrodzie nic nie ginie ;) No i wyszło na moje...

Okazało się, że gwiazda wkręca naszych emerytów w polisy. Warunki polis są takie, że ręce opadają - są dobre do momentu aż coś poważniejszego się nie stanie, ale o tym gwiazda już ludzi nie informuje. Dla niej to czysta kasa, bo od każdej podpisanej umowy dostaje gratyfikacje. Jak ją poszłam uświadomić, że zachowuje się zwyczajnie po świńsku i lekko niemoralnie to się dowiedziałam, iż niepotrzebnie się wpierdalam, bo to nie mój problem tylko ich.

Poważnie pytam: jak można być aż taką cipą?!

11 października 2009

47.

W pracy mamy 13 stopni w porywach do 15. Wewnątrz budynku. Nieśmiało wtrącam, że trochę zimno jest i może tak Perez by poprosił naszego pana od pieca żeby zaczął palić

- oj tam palić, jak zimno jest to trzeba się ubierać, a poza tym nich się pani hartuje

Ja ci kuźwa dam hartuje! Jak pomyślała, tak zrobiła. Perez wyjechał, a ja mu wszyściuteńkie okna w gabinecie na oścież pootwierałam, niech się hartuje!

- jezusmaryja! ale tu u mnie zimno! okna były pootwierane?

- ależ skądże - spojrzenie niewiniątka - po prostu tak się ochłodziło

- dobraaa zadzwonię niech włączą piec... 

8 października 2009

46.

Wybieramy się na firmową kolację, w związku z czym wystrojeni jesteśmy jak stróże w boże ciało, Perez chodzi i się wkurwia

- ja nie wiem co to był za idiota, ale idiotą był na pewno!

- ...? - ale o so chozi?

- przez ten cholerny krawat można się udusić! nie ma na świecie nic bardziej wkurzającego

- taaak? a rajstopy pan kiedyś nosił?!

- nooo, w sumie to nie

- to czas najwyższy skoro uważa pan że krawat to narzędzie szatana!

7 października 2009

45.

Dzwoni mój broker

- i jak tam się wczoraj wszystko udało?

- ale co konkretnie?

- no chirurg

- aaaa to już całe miasto wie, że byłam u chirurga;)? dobrze jest :)

- serio? bo ja jak byłem u chirurga to później miałem tydzień chorobowego

- logiczne, przecież mężczyźni są mniej odporni na ból ;)

- ekhm, przejdźmy do polis...