8 listopada 2010

135.

Gwiazda w dalszym ciągu jest na chorobowym, zapewne głównie po to żeby nie można jej było wręczyć wypowiedzenia, aczkolwiek spoko, co się odwlecze...
Bossica opowiada mi jazdę z soboty
- przyjechałam do pracy na chwilę dokończyć (...), wchodzę i zostaje poinformowana przez ochronę, że jest też gwiazda. Idę do niej, a ona drukuje sobie jakieś firmowe dokumenty, myślałam że szlag mnie trafi!
Dokumenty i klucze zostały gwieździe zabrane, hasła pozmieniane, a ona sama ma zakaz wstępu do firmy pod naszą nieobecność. Zadziwia mnie cóż ona wyczynia.
Aczkolwiek odkąd jej nie ma moje kobiety wykonują jej obowiązki, a że nic nie zostało im przekazane i są delikatnie mówiąc w dupie z czasem, to ja wykonuję ich zadania i takim oto sposobem wszystkie 3 jesteśmy w dupie z czasem :)
Postanowiłam dziś w swej łaskawości przyjechać do pracy wcześniej i chociaż trochę ruszyć to co zbieram od kilku tygodni na kupce, a ma to dopisek na wczoraj. Przyjechałam i okazało się, że mamy awarię sieci, a bez netu to ja - człowiek pracujący na zdalnej platformie - mogę sobie w pracy dużo zrobić. Kawę, kurwa, głównie i gazetę poczytać.

5 listopada 2010

134.

Jak na typowe wcielenie zła przystało, odnosząc się do wczorajszej akcji, jak postanowiłam tak zrobiono :)
Załatwiłam zgodę na rozbiórkę, wzięłam 4 chłopa i rozebraliśmy z rana pomnik posyłając do właściciela list w którym informujemy go jakie zasady będzie musiał spełnić żeby na nowo pomnik postawić. A są one kosztowne i czasochłonne. Przypuszczam, że poziom wkurwieliny podskoczy mu znacznie, ale ze mną się nie zadziera ;>

4 listopada 2010

133.

Na naszym cmentarzu jedną z pań przygniótł pomnik. Pani ma zbite żebra, złamany obojczyk i jest ogólnie poobijana - od pasa w górę w gipisie. Jako, że pomniki są własnością prywatną osób, które je postawiły nie odpowiadamy za nie, ale i nic nie możemy zrobić żeby ich właściciela zmusić do naprawy. Zobowiązałam się do pomocy pani, zostawiłam jej swój prywatny numer i powiedziałam jak starać się o odszkodowanie od właściciela pomnika.
Na sam koniec okazało się, że właściciel postawił pomnik na nowo... Pomnik ma ok. 1,8 wysokości, składa się z nieposklejanych stojących na sobie ciężkich płyt. Jest niestabilny jak nietrudno się domyśleć. Jeżeli przebiegałoby koło niego jakieś dziecko i niechcący trąciło....
Policja mi powiedziała, że ogólnie dopóki pomnik nikogo nie zabije to oni mają to w dupie. Straż kazała dzwonić do nadzoru budowlanego. Przez nadzorem budowlanym udało mi się w końcu dodzwonić do właściciela pomnika, który mi powiedział że to jego pomnik i mi chuj do tego jak on stoi i mam się nie wpierdalać. Jak nikt się o pomnik opierał nie będzie to nic się nie stanie, a jak się stanie to jednego kretyna mniej. Nadzór budowlany ostatecznie rozwiał moje wątpliwości moralne.
Jutro z samego rana pojedziemy rozebrać pomnik, zrzucimy go u siebie, a właściciel będzie mógł go na nowo postawić tylko i wyłącznie pod nadzorem inspektora budowlanego.