31 marca 2010

91.

W nawiązaniu do burdelu, kurw i z podtekstem seksualnym... ;)

Wpada do mnie Perez

- widziała pani moje jajka?

- nie, a chce mi pan pokazać ;)?

Zorientował się co palnął

- oj nie te jajka :)

- pisanki widziałam, cały worek pan u mnie zostawił ;) 

30 marca 2010

90.

Gdyby nie było gwiazdy pisałabym o naszych umiłowanych klientach ;)
Pewna pani napisała nam, że zwrot pieniędzy mamy jej przesłać na konto. Grzecznie jej odpisałam, że nie ma takiej możliwości i prosimy o osobiste stawienie się do końca roku w korporacji. Pani dziś zadzwoniła
- dlaczego robicie mi na złość i nie chcecie przesłać nadpłaty na konto?!
- ponieważ musi pani podpisać osobiście fakturę korygującą, takie są wymogi prawne
- gówno prawda! jak przyjdzie do mnie jakiś list to mąż idzie na pocztę i odbiera, wystarczy że mamy ten sam adres zameldowania!
- możliwe, aczkolwiek my nie jesteśmy pocztą, tylko firmą prywatną. Może pani za to napisać mężowi upoważnienie, dać mu swój dowód osobisty i jak najbardziej wtedy mąż może za panią odebrać nadpłatę
- a pani myśli że ja nie używam dowodu osobistego?! że mi nie jest potrzebny! no chyba sobie pani kurwa żartuje!
- nie, całkiem poważnie mówię, poza tym mamy otwarte w soboty i wtedy może pani przyjechać po zwrot - pani pracuje 24/7, no i jest zrośnięta ze swoim dowodem
- ja bym chciała w tej chwili rozmawiać z kimś kto jest nad panią!
- niestety pana prezesa w tej chwili nie ma
- a co on kurwa jest na wakacjach czy w pracy?! - no bo go nie ma i nie wiem o której wróci, bo mi się nie spowiada
- pani sobie wyobrazi, że nasza firma składa się z kilku oddziałów i prezes osobiście jeździ do każdego z nich doglądać pracy, poza tym zarządza firmą i często ma spotkania, więc to że go w tej chwili nie ma to nic nadzwyczajnego
- ja pani coś powiem ta wasza firma to burdel jest! i same kurwy u was pracują
- myślę że na tym zakończymy naszą rozmowę
Jestem oazą spokoju. Kurwa!

26 marca 2010

89.

Gwiazda namieszała w ubezpieczeniach, dzięki temu jeden z naszych pracowników nie dostanie odszkodowania. Przyszła do mnie wkurwiona Wu. (nasz BHPowiec)

- ona napisała, że to był wypadek przy pracy rozumiesz? Wypadek był rzekomo w styczniu, ja mam 14 dni na spisanie protokołu, a ona do mnie przychodzi dziś i każe mi podpisać.

- ochujała - stwierdziłam krótko - nie podpisałaś prawda?

- no pewnie, że nie

- u mnie też była, mówiłam jej jak to załatwić, ale nie dotarło, wytłumaczyłam po raz drugi i znowu widzę, że zero spięcia na synapsach to doszłam do wniosku, że nie mój burdel i nie moje dziwki

Ciekawam jak gwiazda rozwiąże ten problem skoro nikt jej nie chce pomóc.

 

Z samego rana pochorowała się vice, tuż po niej wpadł do mnie pół żywy Perez

- źle pan wygląda

- żołądek mnie boli jak diabli, brałem tabletki, ale nie pomogło

- no to sio do lekarza, to może być jakiś wirus

- ja sobie tak myślę, że może ktoś nam coś do kawy dosypał...

Nie muszę chyba wspominać kto robi prezesostwu kawę?

25 marca 2010

88.

Gwiazda z organizacji się próbowała wypisać, bom ją zaatakowała w sposób wulgarny, jest tylko jedno malusie ale...

Tę jej rezygnację, aby była ważna, muszę podpisać ja i kolega P. Kolega czuł pismo nosem i przyszedł do mnie z tym śmiesznym gwiazdowym świstkiem prosić o łaskę

- Korporacyjna, no weź podpisz i będzie spokój. Nie róbmy sobie problemów

- chyba sobie żartujesz :) w tej formie w życiu jej tego nie podpiszę, ona mnie próbuje wplątać w jakieś insynuacje, a ja mam się jeszcze pod tym podpisywać?

- no weź jej odpuść i będzie spokój

- z jednej prostej przyczyny nie, wszyscy jej zawsze tak odpuszczają, a ona później nam gra na nosie i robi co chce śmiejąc się z nas w duchu, poza tym musi być jakaś sprawiedliwość. Mogę się pod tym podpisać wyłącznie z dopiskiem, że złamała jeden z paragrafów i ją wyrzucamy za to właśnie. Ona nie będzie ze mnie robiła kretyna, a ja nie będę się pod tym podpisywała. Poza tym zdaje się, że w organizacji mamy odpowiedni kwit na wypisanie się.

Kolega P. się poddał i poszedł do gwiazdy, po czym wrócił do mnie z prawie prawidłowym świstkiem

- a pod tym się podpiszesz? - podsunął mi pod nos druk w którym nie ma ani słowa o tym jaka to okropna jestem

- pod tym tak, ale za 2 tygodnie na posiedzeniu komisji, oczywiście pod warunkiem, że jaśnie pani potrąci sobie zaległe składki

Wyobrażam sobie, jak bardzo gwiazda mnie w tej chwili nienawidzi, bo to musi być przykre kiedy ktoś w końcu odważa się przeciwstawić świętej krowie, ale mam to centralnie w dupie. 

23 marca 2010

87.

Tak się składa, iż prezesuję jednej z naszych pracowych organizacji, a gwiazda jest jej członkiem. Członkiem, który jak zwykle miesza

- możesz mi powiedzieć czemu od kilku miesięcy nie odciągasz sobie od wypłaty składek członkowskich? - pytam arcyksiężną

- nie

- co nie? no wytłumacz mi to jakoś racjonalnie, zgłaszałaś to komuś (w domyśle mi, bo właśnie mi powinna)?

- nie będę z tobą o tym rozmawiać - oświadcza obrażona

- a z kim chcesz o tym rozmawiać? z kimś z pracowników fizycznych, z Prezem? no z kim?

- to  powiedz Prezesowi żeby do mnie przyleciał 

- chyba coś ci się pomyliło, to ty jesteś jego pracownikiem, a nie on twoim i jeżeli już to ty powinnaś do niego latać, a nie on do ciebie. Poza tym nie jesteś tu bogiem, nie możesz nikogo o niczym nie informować i nie potrącać sobie składek kiedy masz taki kaprys.

- wyjdź, nie będę z tobą rozmawiać, bo jesteś nieprzyjemna i żenująca

- żenujące jest to co ty robisz - i wyszłam

 

Gwiazda się z organizacji wypisała, ponieważ zaatakowałam ją w wulgarny sposób.

W której części powyższej wypowiedzi był wulgarny atak?!

17 marca 2010

86.

- pani pamięta jak w zeszłym roku dawaliśmy ogłoszenie do gazety w sprawie projektowania? ma pani gdzieś ten projekt? - zapytał Prez, a ja oczywiście pamiętam wszystko 10 lat wstecz ;)

- to nie był projekt, tylko zwykłe ogłoszenie, raptem jedno zdanie

- nie, to było ogłoszenie w kolorze na 4 moduły

Upieramy się oczywiście każde przy swoim. W końcu Perez znalazł to ogłoszenie i pokazuje mi z dumą i zwycięstwem wymalowanym na twarzy

- ha! mówiłem że było duże i w kolorze, no mówiłem :)?

- no ja pamiętam tylko to jednozdaniowe

- duże było! - w tym momencie wytknął mi język i zrobił mniej więcej tak, po czym wyszedł

- boże z kim ja muszę pracować, przecież mi się należy dodatek za pracę w szkodliwych warunkach ;)

- wiesz on ostatnio dużo czasu spędza ze swoimi dziećmi, uwstecznia się już z lekka ;p 


16 marca 2010

85.

czyli dzień kreatywnych mężczyzn...

 W piśmie wysyłanym klientom stoi jak wół, że po odbiór gotówki prosimy zgłaszać się OSOBIŚCIE, ewentualnie z UPOWAŻNIENIEM i dowodem klienta i swoim.

 

Pan 1

- chciałem odebrać pieniądze za mamę, tu mam na nią wystawioną fakturę, a to nasze dowody - podał mi kawałki plastiku i fakturę, lustruję wszystkie trzy

- z faktury wynika, że pana matka ma w tej chwili 29 lat, a z pańskiego dowodu że pan ma 31, może mi pan to jakoś racjonalnie wyjaśnić?

Okazało się, że faktura jest na siostrę, a nie na mamę i w zasadzie to siostry tego pana oczekujemy, a nie dalszej i bliższej rodziny królika.

 

Pan 2

- dzień dobry, dostałem pismo w którym informujecie mnie, że mam się zgłosić po odbiór pieniędzy, więc jestem - pan rzuca mi pismem na którym stoi jak wół Szanowna Pani Jadwigo

- panie Jadwigo, muszę przyznać, że jak na mężczyznę ma pan bardzo oryginalne imię - rzucam kąśliwie, ale nic na to nie poradzę, analfabeci wtórni lekko mnie już wkurwiają

Pismo było adresowane na matkę pana, pan oczywiście był bardzo oburzony, że bez upoważnienia nie chcę mu wypłacić pieniędzy

- i może mam do was przyjechać 2 raz z upoważnieniem?! że niby nie mam innego wyjścia?!

- ależ oczywiście, że ma pan - może pan po prostu nie odbierać nadpłaty

 

i warczących babć...

Babcia 1

Przylazła babcia, której sąsiadka dostała od nas pieniądze, więc ona też chce. Sprawdzam w systemie i pani zwrot się nie należy, co staram się babci subtelnie uświadomić. Zostałam oczywiście zjebana i babcia przeszła do gróźb

- ja mam wnuka sędziego, on was wykończy!!!

- cóż na to poradzę, rodziny się nie wybiera

- zaskarżymy was, będziemy się z wami procesować!

- jeśli mają państwo za dużo wolnego czasu, pieniędzy i energii to proszę bardzo, macie do tego pełne prawo - żeby takie rzeczy na mnie miały wrażenie robić, pff

 

Zmasowany atak babć 2 i 3

Wpadły obie, bo przeczytały w gazecie, że oddajemy kasę wszystkim. Zostały wyprowadzone z błędu i uświadomione, że ich faktury to nie nasz broszka, a parafii.

- ale w gazecie pisali, że oddajecie wszystkim!

- w radiu też tak mówili! a pani się uparła! 

- od 10 minut staram się paniom wytłumaczyć, że nasza firma NIE PRACUJE w gazecie, radio, ani telewizji, więc NIE MAMY WPŁYWU na to co jest w mediach puszczane

- czyli mówi pani, że to ksiądz proboszcz decydował ile pobierze opłaty, tak?

- dokładnie tak

- kurwa mać, ale zjebie tego proboszcza jak do niego pójdę! 

Te przeklinające babcie mnie zawsze na swój sposób rozczulają ;)

11 marca 2010

84.

W nawiązaniu do poprzedniej notki...

Mój znajomy wykonał nam pewną usługę za którą do jutra powinniśmy mu zapłacić. Fakturę za tę usługę dawałam Magdzie i była to jedna z tych, którymi zamanifestowała swojego focha przedurlopowego. Polazłam do księgowości sprawdzić kiedy wyślą Krzyśkowi przelew, okazało się że dziewczyny w ogóle tej faktury na oczy nie widziały. No ok polazłam do Preza i Vice - oni również o tej fakturze nic nie wiedzą. Bosicca miała zadzwonić  do wielmożnej gwiazdy i zapytać gdzie ta przepierdoliła fakturę. Gwiazda starym zwyczajem wyparła się że cokolwiek jej dawałam, ona nic nie wie, a tak w ogóle to ona nie ma ochoty rozmawiać z Bosiccą i wysłuchiwać zjebów.

Faktura się odnalazła - gwiazda odesłała ją do Krzyśka... Niestety nie doszliśmy po kiego chuja. Musiałam do znajomego zadzwonić, powiedzieć że pracujemy z debilką bez mózgu i poprosić żeby nam przesłał skan faktury, żebyśmy mogli ją terminowo opłacić. 

- i co dostaniemy skan tej faktury? - zagaił wkurzony Perez

- dostaniemy, ale z gwiazdą trzeba coś zrobić, ja za nią nie zamierzam się więcej wstydzić, no pan tak na mnie nie patrzy - serio się wstydzę przed moim znajomym, przed naszymi klientami za nią, ona odwala grube numery, a cała firma za nią świeci oczami, to trochę nie fair

- powiedziałbym, że to nawet jest żenujące...

- tak się nie da dłużej pracować, to co ona odwala tłumaczycie jej problemami osobistymi, a kto do cholery nie ma problemów osobistych? Każdy ma, ale jednak jakoś wszyscy potrafią pracować i używać mózgu, a ona nie - no na gorzkie żale mi się zebrało, nie ma co... - próbowaliśmy prośbą, groźbą, dobrocią z sercem na dłoni, opierdalem, ale to nic nie daje. 

- czyli co wóz, albo przewóz?

- widocznie inaczej się nie da, każdy popełnia błędy to fakt, ale nie notorycznie od półtora roku. Ona nie jest nowa w firmie tylko pracuje tu 10 lat i powiedzmy to sobie śmiało - uwstecznia się, bo inaczej tego nazwać nie potrafię.  Ja po dwóch latach potrafię zrobić więcej od niej, nie wiem może jej po prostu nie zależy na pracy, może powinna ją zmienić. W każdym razie nie zamierzam więcej odkręcać tego co ona zepsuje i nie będę na to przymykała oka i udawała że wszystko jest ok, bo nie jest. 

Cierpliwość mi się skończyła, Perezowi chyba już też.

Nie jestem pewna czy jej jutro nie nastrzelam po mordzie...

7 marca 2010

83.

Gwiazda przychodzi i wychodzi z pracy o której chce. Reszta z nas ma trochę mniej szczęścia i raczej staramy się przestrzegać czasu urzędowania korporacji. Szczęście gwiazdy skończyło się w piątek kiedy to została delikatnie mówiąc upomniana, że wypadałoby pojawiać się i wychodzić o czasie.

Niczego nieświadoma wpakowałam się do niej po tej rozmowie wychowawczej, dzięki czemu został mi zaprezentowany cały wachlarz fochów, którymi nasza specyficzna koleżanka dysponuje. Jako że nervosol tego dnia mi się skończył upomniałam ją, że jesteśmy w pracy, a nie w przedszkolu i takie pierdolnięcie fakturami na biurko, że aż zatrzęsła się podłoga jest raczej na poziomie 5-latka, a nie ponad 30-latki. Nastąpiła obraza majestatu i całodniowy foch for ewrybady. Luz, zen.

Na sam koniec dni gwiazda pojawiła się u kierowniczki

- tu masz mój wniosek urlopowy

- ależ Magda nic ze mną nie ustalałaś, poza tym masz do zrobienia parę spraw, więc sorry ale na urlop nie pójdziesz

- a właśnie, że pójdę bo mam was już serdecznie kurwa dość! i albo dasz mi urlop, albo w poniedziałek dzwonię i biorę 4 dni na żądanie, bo muszę sobie od was odpocząć, gdyż tak mnie wkurwiacie! - koniec cytatu

- a korporacyjną wkurwiają klienci i co myślisz że jak skończy się ta jej 10-miesięczna gehenna to ona sobie weźmie roczny urlop na podreperowanie zdrowia..? Bądź poważna. - wtrąciła się Wu.

Ostatecznie gwiazda doszła do wniosku, że nienawidzi nas wszystkich i idzie od nas odpocząć. Ciekawe co zrobi jak już skończy jej się urlop?

4 marca 2010

82.

Młody taksówkarz wprowadził do nas staruszkę po odbiór pieniędzy. Sprawdziłam i okazało się że faktura jest na jej męża, więc i różnicę powinien odebrać osobiście mąż

- mąż jest już bardzo schorowany i nie wstaje z łóżka, ja sama jestem po zawale mózgu i tylko dzięki temu miłemu taksówkarzowi do państwa trafiłam, bo autobusem boję się jeździć, gdyby coś mi się stało po drodze... niedawno pochowaliśmy mojego syna, jego żona zmarła kilka lat temu, a teraz sami wychowujemy małego wnuczka - staruszka się rozpłakała

- hmm, w normalnej sytuacji taką fakturę może podpisać tylko pani mąż i odebrać pieniądze również, ale - zrobiło mi się schorowanej staruszki żal, pomyślałam o pieniądzach które znowu musiałaby wydać na taksówkę przyjeżdżając do nas jeszcze raz z podpisaną fakturą, a może mają ciężką sytuację i ostanie pieniądze wydała na taksiarza? A tam pieprzyć stronę prawną przejdźmy do strony ludzkiej! - mam propozycję, ja wystawię teraz fakturę, pani mi ją podpisze imieniem i nazwiskiem męża, jakby ktoś pytał to mąż to załatwiał, a koleżanka siedząca obok uda że nic nie widziała. Co pani na to :)?

Pani rozpłakała się jeszcze mocniej

- bardzo pani dziękuję, może się pani wydawać że ja tak mocno przeżywam to głupie 150 złotych, ale za nie kupię mąkę, cukier, mleko dla wnuczka i chleb i starczy nam to na cały miesiąc. Naprawdę bardzo pani dziękuję.

Pani wyszła, a mi ciągle rosła gula w gardle. Spojrzałam na koleżankę

- no i co miałam niby zrobić ? - zapytałam bardziej retorycznie, ja wiem że to co przed chwila zrobiłyśmy podpada pod poważne wykroczenie, ale do licha trzeba być przede wszystkim człowiekiem

- nic, ja zrobiłabym dokładnie tam samo... poza tym obie widziałyśmy jak pan Kowalski podpisuje fakturę, a pani Kowalska tylko mu towarzyszyła, prawda?

3 marca 2010

81.

Nie oszukujmy się - nienawidzę pracy z tak zwanym klientem. Na samą myśl mnie skręca i podnosi mi się poziom wkurwieliny we krwi. Od pracy z klientem gorsza jest tylko praca z wkurwionym klientem + wyjebanie się systemu na którym się pracuje. I jak się wcale nie dziwie, że klient się wkurwia, ale to nie moja wina że system padł i choćbym się posrała i stanęła na rzęsach w mgnieniu oka tego nie naprawię.

Inna sprawa, że moje koleżanki fakturzystki są delikatnie mówiąc niekompetentne i do tego niereformowalne - można od chuja razy powtarzać, że usługa123 (za którą zwracamy kasę) to zupełnie coś innego niż usługa 456 (za którą kasa się nie należy) i nie można tego używać kiedy ma się kaprys, tylko kiedy faktycznie zachodzi taka potrzeba. Jako że tłumaczyłam to chyba do ściany system wyłapał nam klientów którym kasa się nie należy, a którzy dostali wezwanie do odebrania pieniędzy i przyszli. I się wkurwili. I nie przebierali w słownictwie.

Jedna z pań zapytała mnie czemu kurwa nie przejrzałam dokładnie faktur?! (bo potrzebowałabym na to miesiąca?! bo nie jestem fizycznie w stanie przejrzeć kilkunastu tysięcy faktur?!) I ona do nas kurwa przyjechała i teraz co, ma wrócić do domu?! (no miejsc noclegowych póki co nie mamy...)

Po kolejnych zjebkach wpadł Perez

- i jak się pani czuje? - zapytał troskliwie

- ja jak ja, ale jak wpadnę do naszych fakturzystek to im nogi z dupy powyrywam - zen kurwa! - informatykowi też, bo ja nie jestem od tego żeby dostawać opierdal za to że system nie działa. Ja do niego dzwonię mając kolejkę wkurwionych ludzi za drzwiami, a on mi mówi, że spoko maroko przyjedzie JUTRO i naprawi. Jutro to będzie futro, za co my mu do jasnej cholery płacimy?! On ma być tu zaraz i zrobić to porządnie, a nie jak zwykle na odpierdal, system ma działać jak ta lala. U nas to zawsze tak jest, biegniemy po wodę jak się pali.

- już do niego dzwonię - odparł zrezygnowany

Dziś na serio bez kija nie podchodzić...

1 marca 2010

80.

Państwo wybaczą, ale siły witalne siadły. Letko mnie zawalono robotą (tak letko że dziś na ten przykład szłam za przeproszeniem - siku całe 5,30 godziny), ale żebym sama źle nie miała to zapewniłam pracę całej korporacji. No i się nasza gwiazda obraziła jak zwykle. Bo do pracy przyszła i kazano jej pracować. Straszne. Jako że ona instynktu samozachowawczego nie ma za grosz poleciała się na mnie poskarżyć do Prezesa (nie nie będę jej biła, tylko Prez nas skonfrontuje i gwiazda dostanie zjeb made by me). Otóż w środę poprosiłam szanowną koleżankę żeby z łaski swej  podpieczętowała mi 150 pism, bo jakoby ja nie mam permanentnie czasu, a to jest na wczoraj. Podpieczętowała, po czym w czwartek stwierdziła, że ona nie zdążyła zrobić super ważnych rozliczeń, gdyż kazałam jej pieczętować. I dziś poszła mnie podjebać do Preza

- po pierwsze nie kazałam ci pieczętować całych ośmiu godzin, a po drugie na zrobienie tych rozliczeń miałaś miesiąc

- no ale powiedziałaś że to na wczoraj i ja nie zdążyłam, to wszystko przez ciebie i teraz Prezes mnie ochrzanił przez ciebie i ja mam przekichane i nie będę wykonywała twojej pracy i nic już nie będę pieczętować, bo z niczym się nie wyrabiam

- to już nie moja wina, że zamiast pracować wolisz sobie przesadzać kwiaty (wchodzę do niej a na biurku, również na papierach wala się czarnoziem, bo gwiazda przesadza hiacynty, no kurwa trzymajcie mnie!), a do pracy czas najwyższy się przyzwyczaić, bo w końcu za coś tą pensję dostajesz i lepiej zacznij się przyzwyczajać do pracy, bo zostało jeszcze ponad 4000 pism do pieczętowania i ty to będziesz robić

Nie mam już siły poważnie.