22 października 2012

237.

Przychodzi Pan, lat 81
- byłem u pani koleżanek na dole, zakładam że jest pani tak samo bezczelna i biurokratyczna jak one
- a co o chodzi?
- chciałem za miejsce zapłacić
- wiem, koleżanki do mnie dzwoniły, opłata wynosi 660 zł
- i niby z czego wynika tak kwota?! - tu tłumaczenie, że jest uchwała rady miasta, która jasno określa warunki płatności, m.in. kwotę i fakt, że nie ma rozkładania opłaty na raty
- to ja zapłacę 600 zł
- proszę pana już panu wyjaśniałam, że trzeba zapłacić całość, jeśli nie ma pan odpowiedniej kwoty to spokojnie pan sobie dozbiera i wróci
- ale ja chcę zapłacić 600 zł!
- nie ma takiej możliwości, ja się na koniec tygodnia rozliczam z tych pieniędzy i jak pan się domyśla nie mam specjalnej ochoty dokładać brakującej kwoty
- wiedziałem, że jest pani tak samo bezczelna jak pani koleżanki i coś jeszcze pani powiem, życzę pani, żeby się pani jak najgorzej wiodło w życiu
I miej tu człowieku szacunek do starszych osób, jak przyjdzie taki safanduła i cię rozwali totalnie za coś, co nota bene nie jest od ciebie zależne.

Dzień ze skrajności w skrajność, kolejny pan lat 64 przyszedł opłacać
- opłata wynosi 1320 zł, jest pan przygotowany na taką kwotę
- proszę pani ja zawsze mam pieniądze :)
- o to jest pan szczęśliwym człowiekiem i chyba jedynym, który u mnie się nie modli po usłyszeniu kwoty ;) - załatwiamy co mamy do załatwienia, przy okazji pan pyta o różne sprawy związane z branżą, ja cierpliwie słucham i tłumaczę, siedzimy chyba z pół godziny
- czy pani wie, że jak się pani uśmiecha to robią się pani słodkie dołeczki w policzkach?
- teraz już wiem ;)
- i ma pani takie śliczne imię, romantyczne, a przypadkiem męża pani nie szuka?
- jest pan sympatycznym człowiekiem, ale nad oświadczynami musi pan jeszcze popracować ;)
- hehe, chodziło mi o mojego syna, młody, zdolny, prokurator, to co?
- wiem pan bez okazanie potencjalnego małżonka i pierścionka ciężko się zdecydować ;)
- ja go do pani podeślę
Jeszcze nie doszedł, widocznie pierścionka szuka ;)

5 października 2012

236.

Cierpliwość ma w ostatnich dniach została wystawiona na ciężką próbę.
 
Jako odpowiadający jajami za funkcjonowanie ISO piszę maila do szanownej eks Bosicy
"Na koniec października odbędzie się audit ISO, powinnyście posiadać następujące dokumenty tu
i tu>. Jeżeli nie posiadacie wszystkich dokumentów to proszę je uzupełnić."Odpowiedź szanownej Bossicy:
"1) W dokumentach nie posiadam twojego KSP na auditora.
2) Nie mamy KSP następujących pracowników <tu wymienia listę 18 osób>. Zdaje się, że w maju ustaliłyśmy, że trzeba to zrobić i nie rozumiem dlaczego nie jest to jeszcze zrobione. Proszę to uzupełnić!"
Mailujemy dalej, ja:
"1) Nie jest dla mnie niczym zaskakującym, że w moich dokumentach nie ma KSP auditora, bo tak się składa, że jestem pełnomocnikiem kierownictwa ds. ISO, a taki papier w moich aktach osobowych jest, wiem, bo mi kserowałyście go kilka miesięcy temu.
2) W celu zorientowania się kto jest odpowiedzialny za tworzenie KSP proponuję zapoznać się z <dokumentem1> i <dokumentem2> (w załączeniu). Jest tam wyraźnie określone, że za KSP jest odpowiedzialny wasz dział i powtarzam po raz ostatni, iż ja od początku roku pracuję w zupełnie innym dziale. Brakujące KSP proszę uzupełnić do czasu auditu, jeśli tego nie zrobicie, to będziecie miały wystawioną niezgodność przez zewnętrzny podmiot przeprowadzający audit. Ponadto nadmieniam, iż KSP <tu lista 14 pracowników>, a także wzorcowe KSP <tu lista 4 stanowisk> przesłałam Wu. na jej prywatnego maila 20.4.2012 r. (w razie potrzeby służę screenami treści maila, jak również potwierdzenia odczytu wiadomości)."
 Dalsza reakcja chwilowo nie nastąpiła, ale jak sądzę wynika to wyłącznie z konieczności ochłonięcia z wkurwa i ułożenia sobie jakiegoś niezwykłe porywającego expose ukrytego po postacią jebiącego mnie maila. Przesłanego oczywiście do mnie i do wiadomości prezesa, albowiem wiadomo, że jestem samym złem migając się 10 miesiąc od wykonywania ich pracy. I chuj.

Po naszym przeuroczym mailowaniu przyjechał prezes, któremu wnioskując po jego zachowaniu zostało przekazane jaką niegodziwą suką jestem. Jebnął mi aparatem i rzekł:
- proszę zgrać mi zdjęcia z aparatu i nagrać na cd
- a gdzie mam tego dokonać?
- nie interesuje mnie to
- to może powinno, bo nasz pracowy sprzęt nie ma wejścia pod USB (XXI kurwa wiek), że o nagrywarce już nie wspomnę
- ciekawe, bo zdjęcia z wczoraj jakoś pani zgrała
- tak, w domu, te też mogę zgrać panu w domu i jutro przynieść
No zaskoczony był wielce. Grunt to dysponować wiedzą odnośnie specyfikacji posiadanego w firmie sprzętu...

A wczoraj na dokładkę do pełni szczęścia nieświadomie zrobiliśmy nalot z prezesem. Moje wiecznie zajebane robotą koleżanki, po prostu osrane i orzygane papierami z filii A naszliśmy wczoraj kiedy siedziały w filii C pijąc kawę, machając nóżką i wpierdalając ciasteczka. O ile Vice mogłaby się wyłgać z zaistniałej sytuacji, że pojechała grzebać do filii C w papierach, o tyle jej koleżanki z księgowości już absolutnie nie. Prezes przemilczał przy nich, dopiero w samochodzie zastanowił się na głos
- ciekawe co one tu robiły
- praca wre jak widać...
No i teraz, za karę jak mniemam (bo to przecież moja wina, że one myślały, że prezes wyjechał i pojechały obrabiać dupy do filii C, a on tymczasem przyjechał, zastał je i to jeszcze ja przy tym byłam!!!!) robią mi z dupy jesień średniowiecza. Co chwilę któraś pizda dzwoni i natychmiast potrzebuje odpowiedzi na nurtujące pytania, raporty nagle się nie zgadzają i to nawet te prehistoryczne dawno zaksięgowane, albo czy ja pamiętam jak 2 lata temu robiliśmy coś tam i gdzie są te dokumenty, itp. No kurwa nie pamiętam, gównami sobie głowy nie zawracam.

A rano wpadł Prezes i rzucił hasłem
- Vice jest wkurwiona, ma jej pani zeskanować dokument i natychmiast przesłać
- dokument napisałam i wydrukowałam, a pan jej przekaże
- proponowałbym jednak zrobić ten skan, bo jest wściekła 
- a ten skan to na czym mam zrobić? przecież nie mamy tu (kurwa jebana mać, wejścia USB nie ma, a on mi o skanerze...) skanera
A Vice była wkurwiona, bo nie ma dokumentu, który potrzebuje na 25 października. Tak, moi drodzy, tak się z igły robi widły i awanturę o byle gówno.
Widać, że jak chce się kogoś ujebać to powód zawsze się znajdzie.


3 października 2012

235.

Pracuję w piętrowym budynku, cała góra moja. Klienci bardzo często narzekają
- wyżej się już nie dało!? - pyta jeden
- próbowałam na dachu, ale zimą za mocno wiało ;)