29 listopada 2011

192.

Funeralne poczucie humoru to nasze zboczenie zawodowe...
Jakiś czas temu jesteśmy z moim mężczyzną na inscenizacji bitwy
- widzisz tylu zabitych będzie (tu wprowadził mnie w rys historyczny) a twoich chłopaków nie ma, tylu klientów wam ucieknie ;)
- się nie bój, jak tylko któryś zejdzie biegniemy do niego i klepiemy. Klient zaklepany - klient nasz ;)

Od rana dzwonię na pogrzebówkę i nie mogę się dodzwonić. Wkurwiona żalę się na głos
- no tak, a wypłatę to by pani chciała, więc oni na nią pracują ;)
- pfff, ja sama na nią pracuję, też w tym tygodniu klepnęłam nam klienta
- taaak? a jak się nazywał?
- Jan Kowalski - poszedł zerknąć na lapsa, wszedł w zlecenia pogrzebowe i dojrzał Jana po czym go wryło - no co? klient zaklepany - klient nasz ;) Oj to dziadek mojej koleżanki ze studiów...

Przeglądam karty zgonu ze szpitala
- jpd jaki pomór młodych ludzi był... same roczniki '70 i '80
- Roman mówi, że to na skutek expose Premiera i rewolucyjnych zmian w systemie emerytalnym ;)

24 listopada 2011

191.

Zepsuliśmy Pani okno. Procedura ubezpieczeniowa wygląda tak - oddamy Pani kasę, jak dostarczy nam fakturę. Jako, że Pani jest mocno starsza to wzięłam kasę za zepsute okno i do niej pojechałam.
- a od kiedy to my jeździmy do poszkodowanych? - pyta Prez
- jak to od kiedy? od kiedy zachodzi potrzeba... zresztą Pani to jakby nie patrzeć nasz target...
- i Pani myśli, że skoro zawiozła jej Pani kasę za wybite okno to ona się u nas pochowa?
- może nie, ale myślę, że nie zapomni wspomnieć sąsiadkom będącym w jej wieku jak cudownie, szybko i profesjonalnie załatwiliśmy jej szkodę, a u nich zakoduje się że jesteśmy solidna firma i być może przełoży się to na naszą, że tak to ujmę, sprzedaż
Marketing funeralny szeptany się kłania.

Wróciłam po chorobowym i nagle spiętrzyło mi się tyle spraw, że nie wyrabiam. Wczorajszy dzień:
- przyjeżdżam po kasę - zajmuje mi to 3 minuty,
- jadę na zakupy - bo do piątku muszę kompletnie wyposażyć gołe mieszkanie, oczywiście nie znajduję wszystkiego w jednym sklepie, więc latam po kilku,
- jadę do ubezpieczyciela wyjaśniać potwierdzenie sald wmawiające nam, że mamy samochody, których nigdy nie mieliśmy - nic nie załatwiam, bo ubezpieczycie swoje, a ja swoje, będziemy się zdzwaniać i sobie udowadniać, raczej ja im, że są osłami i mają rozpiździej w papierach ;>
- wracam do korpo - siadam do zaległych spraw, pracuję dokładnie 17 minut, bo muszę jechać do tego mieszkania które urządzam, albowiem coś się tam wyjebało...
Na miejscu spędzam 20 minut, 7 godzin i 40 minut poza korpo. 20 minut przed końcem pracy dzwoni mój Prezes
- gdzie Pani jest?
- oho szybko się Pan zorientował, że mnie dziś cały dzień nie ma ;) siedzę w mieszkaniu na G. raczej dziś już nie wrócę...
- o jaka szkoda, a ja dziś jadę na Pani osiedle, zabrałbym Panią do domu, a tak przepadło
- nic nie stoi na przeszkodzie żeby pan przyjechał po mnie na G. i zawiózł mnie do domu ;)
Przyjechał i zawiózł, bo nie miał czasu mi potruć w pracy, to potruł po drodze do domu ;)

1 listopada 2011

190.

Ludzie są jednak świniami...
Stoimy na cmentarzu przy grobie mojego ojca, 4 metry przed nami stoi rodzina, pani oparła się o pomnik znajdujący się za nią i nastąpiło wielkie BUM! Roztrzaskała komuś tablicę, państwo postanowili się oczywiście cichaczem zmyć. Ja zrobiłam zdjęcia i podchodzę do nich
- dzień dobry, nazywam się (...) jestem zajmuję się ubezpieczeniami w firmie, która zarządza tym cmentarzem i widziałam co się stało. Jako, że roztrzaskaliście Państwo czyjś pomnik poproszę o pani dane w razie gdyby zgłosiła się do nas poszkodowana rodzina.
- pani nic nam nie udowodni - odparł butnie mąż pani
- niestety muszę pana zmartwić, stałam 4 metry za państwem wszystko widziałam, mam świadków i zdjęcia
- danych nie podamy
- państwa wybór, mi wystarczą państwa zdjęcia, a po kartotece grobu i tak dojdę do tego kto opłacał miejsce, więc dane tak czy siak mam
Dodam, że ci państwo nie wyglądali na biednych, a mogiła którą rozwalili należy do bardzo skromnych i wątpię żeby właściciela pomnika było stać na wydanie ot tak kilku stów i naprawę pomnika. Zobaczymy, powalczymy.