30 września 2009

44.

Mówiłam, że Perez będzie we wrześniu wył jak przyjdzie do płacenia polisy. Ostrzegałam, że mamy dużą szkodowość, a nasi pracownicy jakby ślepi byli jeszcze nam dokładają. Prosiłam żeby coś z tym zrobił, po premiach im dawał, czy chociaż opierdolił, ale nie, bo po co.

- ja nie wiem jak mam to panu powiedzieć, może niech sam pan przeczyta - podałam mu kartkę z nową polisą i CENĄ za nową polisę

- ekhm oni się to nie pomylili o jedno 0? 

- niestety nie, ostrzegałam....

Podnieśli nam składkę o 331%, nowa wynosi więcej niż moja roczna pensja. Prez spadł z krzesła jak to zobaczył, chyba mu kupię coś na nerwy.

28 września 2009

43.

Moi pracownicy mają wycinać bardzo leciwe drzewa na starym cmentarzu. Oczywiście istniało duże prawdopodobieństwo, że któreś z drzew się przewróci na pomniki i je uszkodzi. W związku z powyższym miałam mentalną sraczkę i klepałam zdrowaśki

- korporacyjna słuchaj tam jest taki pomnik za milion kurwa złotych i NA PEWNO przewróci się na niego drzewo - pocieszyła mnie pani Ala

Pojechałam zobaczyć pomnik za milion kurwa złotych i to drzewo. Pomnik kosztował 100 tysięcy (gdybym ja miała 100 tysięcy to raczej inaczej bym je zainwestowała...), drzewo było straszne, ale udało się :)

- korporacyjna jutro pojedziemy zrobić zdjęcia tego pomnika po wycince - stwierdził Prez - bo później okaże się że przy okazji wycinki chcieliby sobie coś udoskonalić (za naszą kasę of kors, co już wcześniej się zdarzało wielokrotnie...)

- no jak właściciele pomnika do nas wpadną to ja tu tylko robię kawę i nigdy w życiu nie słyszałam o ubezpieczeniach

Pytanie za 100 punktów: czyj to pomnik?

Bossa cygańskiego, więc z jego rodziną raczej nie chciałabym mieć do czynienia ;)

 

25 września 2009

42.

- czym Pani się u nas w ogóle zajmuje w firmie? - grunt to oświecić Prezesa po dwóch latach pracy w korporacji... - bo ja bym miał dla pani propozycje, może odciążymy Wu. i zostanie pani przedstawicielem kierownictwa - głównym specjalistą ds. ISO?

Państwo powitają jelenia :)

Jeleń dostał tym razem podwyżkę, gdyż Preza zadziwił zakres obowiązków jelenia :)

 

24 września 2009

41.

Ani razu w tym tygodniu nie wyszłam punktualnie z pracy. Ten tydzień wyglądał mniej więcej tak:

6,30 - zaczynamy 

6,35 - jadę do poszkodowanego, robię wizję, spisuje zeznania, protokoły

8,55 - z wywieszonym jęzorem wracam do firmy

9 - zaczyna się jazda z iso, która trwa... trwa... i trwa

14,30 - teoretycznie kończę pracę, ALE auditorzy nadal nas maglują (w tak zwanym międzyczasie dzwoni poszkodowany żeby coś dosłać do ubezpieczyciela, wystawiam faktury, sygnalizuję i monitoruję zmiany w polisach x 2)

16 - wychodzę z pracy

17 - jestem padnięta w domu

17,30 - dzwoni mój broker i zaczynamy dopieszczać polisy, które jutro mają być przedstawione Najważniejszym w firmie

20,40 - nadal siedzimy w polisach

Zdecydowanie czekam na emeryturę! Najlepiej od poniedziałku.

40.

Chyba jakieś hasło poszło w eter i z każdej możliwej strony przylazły do nas kontrole. W takim natężeniu jest to męczące, tym bardziej że niektórzy są w ogóle nieprzygotowani do pracy (oni, nie my). Tym razem mowa o dwóch paskudnych babsztylach

- no mówię ci, jak oni mają nas kontrolować skoro mają taki burdel w tych swoich papierach że to się w głowie nie mieści! - wkurzyła się vice

- burdel burdelem, ale zauważyłaś jakie mają dziwki niewyjściowe ;)?

Trza sobie nastrój jakoś rozładować ;)

22 września 2009

39.

Jakiś czas temu zadzwonił nasz broker, z którym to wspólnie męczymy ubezpieczenia

- korporacyjna teraz ty będziesz robiła ubezpieczenia grupowe?

- nie, ja tylko negocjuję nową polisę, a gwiazda robi mniej uciążliwą resztę :)

- ok, ok, a kto za to dostaje kasę?

- gwiazda

- no ale jak to?! ty to robisz charytatywnie, a czemu nie ona skoro jej za to płacą? - tu miało miejsce moje wymowne spojrzenie - aaaa rozumiem, bo to trzeba pomyśleć, pogłówkować, bo musi się chcieć, bo trzeba potrafić, no ale to jest do cholery niesprawiedliwe! - pieklił się

- ja tego nie robię dla kasy, bo widziałam że nic nie dostanę, po prostu wiem (bom się w zeszłym roku ciężko połamała, a NFZ wypiął się do mnie dupą) jakim problemem jest z dnia na dzień wyłożyć kilka tysięcy na rehabilitację z własnej kieszeni, bo tego nie obejmuje nasza stara polisa. Wiem też, że mamy starszych pracowników i wylew czy zawał może się trafić każdemu, a nie wszystkich stać na cholernie drogie leczenie. Ja to robię dla pracowników, dla nas wszystkich.

Broker jakoś przebolał moje miękkie serce i poleciał. Wrócił dziś z propozycjami nowych polis, wybrałam jedną z ofert, pozmieniałam to co było mniej ważne, dodałam kasy tam gdzie było większe prawdopodobieństwo urazów/wystąpienia i to wszystko udało mi się wydusić z ubezpieczyciela w starej cenie. Ależ mnie duma rozpierała :) (kiedy wróciłam z kilkumiesięcznego chorobowego po złamaniu do firmy, prosiłam gwiazdę żeby zmienić polisę, mówiła że to niemożliwe, że nie ma szans, a nawet gdyby to będziemy płacić horrendalną składkę, a ja dokonałam jednak niemożliwego ;))

- Korporacyjna rozmawiałem z waszym nowym ubezpieczycielem powiedziałem mu jak wygląda u was sytuacja z gwiazdą, on cię zresztą zna od poprzedniego ubezpieczyciela i za ten kawał dobrej roboty dostaniesz od nas trochę pieniążków :)

- ale przecież mówiłam że ja nie robię tego dla pieniędzy...

- nie marudź babo jedna, należy ci się :)!

Za te 'trochę pieniążków' mogłabym jechać jeszcze raz do Francji i jeszcze zostałoby mi na waciki.

21 września 2009

38.

Przyjechał nasz broker z kolejnymi pytaniami od ubezpieczyciela

- korporacyjna oni pytają jaka jest PALNOŚĆ waszych budynków... :/

- czy ja już wspominałam, że ich kurwa nienawidzę?

- ja również :)

 

Szykuje się kolejny firmowy wyjazd, staram się wykręcić

- vice wiesz ja nie będę mogła jechać

- ależ to jest polecenie służbowe ;)

- tja, ale ja wtedy mogę mieć już zjazd i będę musiała jechać na uczelnię - pomyślałam żem cwana

- nie masz wtedy zjazdu, już sprawdziłam :)

Fuck'unia no!

19 września 2009

37.


Wyszłam wczoraj z domu chwilkę po 5 rano, wróciłam po 24. Nie lubię września, bo wszystko się sra na jedną chwilę - 3 duże projekty, w których każde słowo i każde zero ma wielkie znaczenie, a do tego zwykłe obowiązki.

Wczoraj pojechałam obejrzeć firmę, którą mam ubezpieczyć. Tak okazało się że mamy tam kozy, kury, gęsi i pawie. Dodam że nie pracuję w gospodarstwie rolnym, ani w zoo. Impreza pracownicza się naszym pracownikom udała do tego stopnia, że własnoręcznie jednemu z nich zakładałam koszulę i zgarniałam jego pijane zwłoki do autokaru. Cud, miód i orzeszki. A wszystko to po obejrzeniu każdej pierdoły na kilkuhektarowej hali o którą może zapytać ubezpieczyciel. Nie mam siły.

17 września 2009

36.

Szef wszystkich Prezesów (SwP) stwierdził, że skorom tak obcykana w ubezpieczeniach to przygotuję polisę majątkową dla CAŁEJ firmy. Pojęcie CAŁA odnosi się do 7  firm które SwP posiada.

- nie ma problemu ja to mogę ubezpieczyć, ale chciałabym przypomnieć, że (KURWA!) 3 z tych 7 firm na oczy nie widziałam

- no to jutro pojedzie pani do Poznania zobaczyć resztę :)

No czad, wszyscy jadą się bawić na imprezę firmową, a ja będę łazić i sprawdzać zabezpieczenia i poznawać firmy. Jak się bawić to się bawić, prawda?

16 września 2009

35.

Przyznaję że nie doceniłam towarzyszki gwiazdy, oj nie doceniłam. Miał być foch i spokój, tymczasem gwiazda postanowiła mnie nadal wkurzać. Im bardziej jestem zajęta, tym więcej pierdoł jej się przypomina

- przyniosłam ci pisma do wysłania, ale nie miałam kopert to nie wypisałam do kogo mają iść, ty to zrób - powiedziała w okresie, w którym nie mam czasu podrapać się po dupie, a co dopiero kończyć jej pracę, ale jako że jestem oazą spokoju wypisałam co kazała i poszłam jej położyć 500 kopert na biureczko pod jej nieobecność. A kiedy już wróciła poleciała prosto do kierowniczki

- kto śmiał położyć te koperty na moim biurku?!

- korporacyjna

- a czemu niby ja mam je wypisywać?! 

- moja droga jak do niczego innego się nie nadajesz i korporacyjna musi robić twoje rozliczenia to może z łaski swojej koperty chociaż wypiszesz?! - poinformowała ją spokojnie nasza kierowniczka

To była akcja foch podejście drugie po urlopie. Zobaczymy co będzie jutro :)

15 września 2009

34.

Wiedziałam, że tak będzie. Wróci człowiek z urlopu, nie zdąży nózią pomachać, ani kawuni wypić, a tu jak nie pierdolnie pracowy armagedon to klękajcie narody...

Zatem wróciłam, tyram, rozliczam, podliczam, obliczam, na co wpada nasza niezastąpiona gwiazda

- słuchaj pokserowałam kilka papierów

- gratuluję... - spojrzałam na standardowe druki i staram się skupić na podliczaniu

- przerwij na chwilę

- nie przeszkadzaj mi teraz bo się pomylę 

- no ale nie możesz mi teraz szybko powiedzieć gdzie ja mam przystawić pieczątki na tych dokumentach?!

- tam gdzie zawsze stawiałaś - odpowiadam poirytowana

- ja ich nigdy nie przystawiałam, nie wiem gdzie, nie potrafię tego zrobić!

-Madziu a ty sobie mocno przypierdoliłaś w głowę jak mnie nie było?!

No i teraz mamy akcję foch i kilka dni spokoju. I bardzo dobrze, bo nie mam czasu uczyć jej czytania ze zrozumieniem.

4 września 2009

33.

Ja księguję, a Perez zaczyna wyliczankę

- no tak teraz pani wyjeżdża, później ja, my się nie będziemy z dwa tygodnie widzieli :(

- straszne no nie ;)?

- no pewnie :(

- no dobra, pan podejdzie to się przytulimy na do widzenia ;)

- mam lepszy pomysł wyślę pani moje zdjęcie to sobie pani ustawi na tapetę

- o tak koniecznie ;)

Jego żona i nasi współpracownicy na pewno by się ucieszyli ;p

2 września 2009

32.

Perez postanowił mnie uszczęśliwić i zostałam audytorem ds. ISO.

We wrześniu zeszłego roku się recertyfikowaliśmy, z auditu ISO powinniśmy dostać raport, raportu do dziś niet. Wu. kilka razy dzwoniła i przypominała panu auditorowi o raporcie, a ten puszczał to mimo uszu. Problem w tym że czekamy na kolejny audit, a w sumie nie wiemy na co się przygotować...

- może niech Korporacyjna zadzwoni i ich opierdzieli ;) - zaproponował Perez

Zadzwoniłam, pan oczywiście twierdził że wysyłał raport i takie tam

- proszę pana my ten raport powinniśmy dostać miesiąc po audicie czyli w październiku 2008 roku! - uświadomiłam jednostkę recertyfikującą

- ależ wysyłałem mailem no i do was nie dochodzi

- jak dla mnie wysyłał pan nieskutecznie, raport ma być u nas w tym tygodniu żebyśmy mogli się przygotować

- czy do pani nie dociera że do was nie dochodzą maile?!

- nie wiem czy zdaje pan sobie sprawę z tego że oprócz maili istnieją faksy, poczta polska, firmy kurierskie, nawet gołębiem może nam pan to dosłać BYLE BYŁO!

Pan w końcu raport przysłał. Po angielsku (co nie byłoby problemem) pisany skrótami (co już problem stanowiło).

- a to kutas! - rzekła Wu. - patrz go jaki złośliwy! I jeszcze się w mailu pyta kiedy ma przyjechać!

- spoko Wu. ja mu napiszę kilka ciepłych słów...

Witam

Tym razem raport do nas doszedł, aczkolwiek prosiłabym wysłać raport jeszcze raz w języku POLSKIM. Myślę że nie powinno to stanowić dla Pana problemu, tym bardziej że wszystkie normy są przetłumaczone przez Polski Komitet Normalizacyjny, wdrażaliśmy system na polskich normach i zdecydowanie łatwiej będzie nam się odnieść do polskiej wersji raportu.
W momencie kiedy otrzymamy raport w języku POLSKIM odniesiemy się do Pana zapytania co do terminu wizyty.

Pozdrawiam serdecznie
Korporacyjna

Minęło kilka godzin i przyszedł raport po polsku z tekstem:

Szanowna Pani Korporacyjna

w załączeniu przesyłam przetłumaczony raport. Jednakże pragnę zauważyć, iż się nie zrozumieliśmy, ponieważ podawałem Państwu dwa terminy ewentualnego mojego przyjazdu i z nich macie Państwo któryś wybrać.

Z wyrazami szacunku

Auditor

Takiego wała kochany to my ci płacimy 7 tysiaków i to ty będziesz tańczył tak jak ci zagramy, o!

Drogi Panie Auditorze

Widzę że faktycznie się nie zrozumieliśmy. Zgodnie z wymaganiami serii norm ISO 9000 najpierw musimy nanieść odpowiednie poprawki do Pańskiego raportu, który dopiero co otrzymaliśmy. Jak Pan wie czas na naniesienie poprawek jest określany przez najwyższe kierownictwo, a więc kiedy uporamy się ze sprawami papierkowymi i Pan Prezes po przeglądzie zdecyduje że wszytko jest ok odezwiemy się do Pana.

- a wystarczyło dać panu w łapę i nie byłoby problemu - stwierdził Prezes - a tak będzie się czepiał wszystkiego

- i tak się czepia, zobaczymy które z nas wytrzyma dłużej ;)

A tak spokojnie było...