15 marca 2012

211.

W pracy urwanie dupy. Pojechałam w teren doglądać moich pracowników, łażę, sprawdzam, wydaję polecenia, nagle dobiega do mnie jeden z chłopaków, bo dzwonili z derekcji i prosili żebym oddzwoniła. Na komórce 7 nieodebranych, oddzwaniam
- nareszcie, dzwonie i dzwonie, a ty nie odbierasz - Wu. wylewa mi swoje żale
- bo pracuje, mam wyciszony prywatny telefon (a służbowego nie mam więc się wal:))
- bo muszę znaleźć papiery czynszowe N. i nie wiem gdzie szukać
- hmm pewnie w teczce "czynsze" w rubryce "N."...
- szukałam i nie ma

Po chwili dzwoni Julek
- pani korporacyjna, ja te dokumenty potrzebuję natychmiast, bo muszę napisać raport na jutro, ma pani tu przyjechać i poszukać
Pojechałam, wzięłam teczkę "czynsze" wlazłam w "N." i znalazłam te dokumenty, po czym zjebałam od góry do dołu Julka.
- to jest ostatni raz kiedy rzucam swoją pracę, zostawiam wszystko i przyjeżdżam cokolwiek wam szukać
- ale...
- żadnego "ale", teraz się panu przypomniało, że potrzebuje pan zrobić raport na jutro...?! panie Julku ja tam mam swoją pracę i nie mogę na każde wasze zawołanie przyjeżdżać, kurwa no zachowujcie się jak dorośli, poważni ludzie i radźcie sobie, borze ile wy macie lat?!

Po tym wysłuchałam objawionej prawdy
- Wu. ci się przyznała? - zagaiła Ala
- do czego?
- bo jak od nas odeszłaś i ona cię zastępuje to teraz dopiero widzi jaki zajeb miałaś na co dzień i wszyscy teraz dopiero cię doceniają dziecko, bez ciebie jak bez ręki :( a jak im mówiłam, że masz zajeb to twierdzili, że to nieprawda, a teraz sami widzą.
Lepiej późno niż wcale ;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz