20 marca 2012

212.

O co się kłócimy w pracy? O mydło. Tak, kurwa, o mydło! Mamy pana, który kupuje nam środki czystości, poleciłam co zakupić na ten kwartał z małą adnotacją "aby mydło było mydłem, a nie tym pseudosikaczem, który mydło udaje i żal.pl je kupować". O ja pierdolę jaka zniewaga nastąpiła, wywiązała się ostra wymiana poglądów
- no ale przecież to mydło które wam kupuje jest ok
- panie Julku to mydło które pan kupuje to jest zabarwiona woda, która nawet się nie raczy spienić, że o właściwościach myjących nie wspomnę
- ale my się nim myjemy, a wy pieski francuskie nie możecie!?
- z całym szacunkiem, wy jak się upierdolicie smarami to możecie się nim umyć, ale moi chłopacy jakby to obrazowo ująć przed śniadaniem? mają kontakt ze zwłokami, kurwa, i mają dostać porządne, normalne, myjące mydło i albo pan je zamówi, albo sama je kupię, bo tym gównem myć się nie będą, koniec, kropka
Jestem szczytem zua, bo dbam o higienę.

Przyłazi pan i zaczyna litanie
- ja nie wiem jak pani tu może pracować, trumny, urny (a żebyś wiedział, że w magazynie za ścianą mamy nosze i worki na zwłoki, podpórki do podbródka, maski higieniczne, itp bajery, które dopiero robią "wrażenie"), przejebana taka praca, ja ze swojej na ten przykład jestem bardzo zadowolony, a pracuję w zarządzie dróg miejskich i komunikacji publicznej :)
- i nie wstydzi się pan przyznać?
- no faktycznie prasę mamy kiepską...
- prasę jak prasę, ale opinię wśród społeczności też macie fatalną i to zasłużenie, mogłabym panu powiedzieć kilka ciepłych słów od siebie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz