3 marca 2010

81.

Nie oszukujmy się - nienawidzę pracy z tak zwanym klientem. Na samą myśl mnie skręca i podnosi mi się poziom wkurwieliny we krwi. Od pracy z klientem gorsza jest tylko praca z wkurwionym klientem + wyjebanie się systemu na którym się pracuje. I jak się wcale nie dziwie, że klient się wkurwia, ale to nie moja wina że system padł i choćbym się posrała i stanęła na rzęsach w mgnieniu oka tego nie naprawię.

Inna sprawa, że moje koleżanki fakturzystki są delikatnie mówiąc niekompetentne i do tego niereformowalne - można od chuja razy powtarzać, że usługa123 (za którą zwracamy kasę) to zupełnie coś innego niż usługa 456 (za którą kasa się nie należy) i nie można tego używać kiedy ma się kaprys, tylko kiedy faktycznie zachodzi taka potrzeba. Jako że tłumaczyłam to chyba do ściany system wyłapał nam klientów którym kasa się nie należy, a którzy dostali wezwanie do odebrania pieniędzy i przyszli. I się wkurwili. I nie przebierali w słownictwie.

Jedna z pań zapytała mnie czemu kurwa nie przejrzałam dokładnie faktur?! (bo potrzebowałabym na to miesiąca?! bo nie jestem fizycznie w stanie przejrzeć kilkunastu tysięcy faktur?!) I ona do nas kurwa przyjechała i teraz co, ma wrócić do domu?! (no miejsc noclegowych póki co nie mamy...)

Po kolejnych zjebkach wpadł Perez

- i jak się pani czuje? - zapytał troskliwie

- ja jak ja, ale jak wpadnę do naszych fakturzystek to im nogi z dupy powyrywam - zen kurwa! - informatykowi też, bo ja nie jestem od tego żeby dostawać opierdal za to że system nie działa. Ja do niego dzwonię mając kolejkę wkurwionych ludzi za drzwiami, a on mi mówi, że spoko maroko przyjedzie JUTRO i naprawi. Jutro to będzie futro, za co my mu do jasnej cholery płacimy?! On ma być tu zaraz i zrobić to porządnie, a nie jak zwykle na odpierdal, system ma działać jak ta lala. U nas to zawsze tak jest, biegniemy po wodę jak się pali.

- już do niego dzwonię - odparł zrezygnowany

Dziś na serio bez kija nie podchodzić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz