Gwiazda z organizacji się próbowała wypisać, bom ją zaatakowała w sposób wulgarny, jest tylko jedno malusie ale...
Tę jej rezygnację, aby była ważna, muszę podpisać ja i kolega P. Kolega czuł pismo nosem i przyszedł do mnie z tym śmiesznym gwiazdowym świstkiem prosić o łaskę
- Korporacyjna, no weź podpisz i będzie spokój. Nie róbmy sobie problemów
- chyba sobie żartujesz :) w tej formie w życiu jej tego nie podpiszę, ona mnie próbuje wplątać w jakieś insynuacje, a ja mam się jeszcze pod tym podpisywać?
- no weź jej odpuść i będzie spokój
- z jednej prostej przyczyny nie, wszyscy jej zawsze tak odpuszczają, a ona później nam gra na nosie i robi co chce śmiejąc się z nas w duchu, poza tym musi być jakaś sprawiedliwość. Mogę się pod tym podpisać wyłącznie z dopiskiem, że złamała jeden z paragrafów i ją wyrzucamy za to właśnie. Ona nie będzie ze mnie robiła kretyna, a ja nie będę się pod tym podpisywała. Poza tym zdaje się, że w organizacji mamy odpowiedni kwit na wypisanie się.
Kolega P. się poddał i poszedł do gwiazdy, po czym wrócił do mnie z prawie prawidłowym świstkiem
- a pod tym się podpiszesz? - podsunął mi pod nos druk w którym nie ma ani słowa o tym jaka to okropna jestem
- pod tym tak, ale za 2 tygodnie na posiedzeniu komisji, oczywiście pod warunkiem, że jaśnie pani potrąci sobie zaległe składki
Wyobrażam sobie, jak bardzo gwiazda mnie w tej chwili nienawidzi, bo to musi być przykre kiedy ktoś w końcu odważa się przeciwstawić świętej krowie, ale mam to centralnie w dupie.
Świetnie rozumiem i zgadzam się w 100%. Niektórym po prostu czasami trzeba.
OdpowiedzUsuń