Czasami nie bywam pracowniczą suczą...
Mój pracownik adoptował dziecko. Przyszedł zapytać czy dostanie z ubezpieczenia życiowego wypłatę świadczenia. W zasadzie nie, bo jest punkt "urodzenie dziecka", a nie "adopcja dziecka", ale można lekko nagiąć prawo...
- panie P., a ma pan skrócony odpis aktu urodzenia dziecka :)?
- no mam
- to pan mi da skrócony, a reszty rozmowy nie było, ok :)?
W skróconym nie jest wyszczególnione, że dziecko było adoptowania, nie ma jego wcześniejszych danych, są tylko aktualne dane dziecka i adopcyjnych rodziców, do ubezpieczenia wystarczy, a 1.600 zł piechotą nie chodzi :) Czasami jestem mega miękką rurą, zazwyczaj wtedy, gdy rośnie mi w gardle taka gula...
za urodzenie mojego "małego" (4040 g żywej wagi w momencie porodu) dostałam z ubezpieczenia 750 zł, zaś mój małżonek ma dostać coś koło tego 1600 zł właśnie
OdpowiedzUsuńa jego krocze nawet przez chwilę nie było zagrożone pęknięciem!
AEL
OdpowiedzUsuńale Ci ktoś chujowo wynegocjował warunki życiówki, u nas to trwało 3 miesiące szarpaniny z ubezpieczycielem, ale było warto. Co do małżonka czemu on jeszcze nie dostał kasy?
Niech mąż cierpi i odda Ci te 1600 zł, uargumentuj odpowiednio jak tu ;)
ubezpieczenie jest wspólne dla całej firmy, a że firma specyficzna to i warunki życiówki chujowe (realne zagrożenie życia i zdrowia)
OdpowiedzUsuńmąż kasy nie dostał, bo zabrał się za załatwianie biznesu później niż ja
kasę i tak zamierzamy przeznaczyć na Juniora, szczepienia itd., aczkolwiek moim zdaniem argument ciętego krocza pokonuje wszelkie inne argumenty :-)
Ok u nas firma też jest specyficzna (ostatnio np. nasz pracownik przeciął sobie tętnice i prawie się wykrwawił..:/), ale warunki można było jakoś rozsądnie dopasować w korelacji wysokość składki, a kwoty świadczeń. Co prawda szarpałam się z kilkoma firmami zanim wyszarpałam to co chciałabym mieć;)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że argument "kasa na Juniora" bije na łeb, na szyję argument "ciętego krocza" ;)