2 lipca 2011

155.

Mamy firmowe dziecko, którym wszyscy po trochu się zajmujemy. Dziecko ma 2 lata, wygląda jak cherubinek, ma zajebiście skomplikowaną historię rodzinną i zwą go Kuba.
Jako, że w lipcu żłób jest zamknięty Kuba "pracuje" z nami - głównie ze swoją rodziną zastępczą (dwójka naszych pracowników), a często ze mną. Trafiamy na chwilę kiedy babcia A. musi jechać do klienta, a słodziak ma zostać ze mną, gdyż jest pora spania, a dziecko zrobiło się delikatnie marudne.
Ciocia poszła podgrzać dziecku mleko, a po powrocie zastała mega szczęśliwego Kubę i kompletnie oskubaną dracenę
- Kubuś kto oskubał cioci kwiatka? - pytam szczyla
- totek :D
- taaak? a gdzie jest kotek?
- tam - pokazał na podwórko
Wszystko co zmajstruje Kubala zwalane jest na totka. Cwany dzieciak ;>

Pojechałam do miasta, wychodząc mówię szczylowi, że ciocia jedzie kupić mu kaszkę, zaraz wróci i będziemy jeść. Po dłuższej chwili wracam do firmy, Kubala stoi na schodach z babcią A. i drze się na cały parking ku uciesze reszty pracowników:
- ciocia mniam mniam :D!
No ba, żarcie przyjechało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz