14 października 2011

188.

Fakt jest taki, że firma nie może mnie zwolnić, bom jest chroniona i choćby się posrali, zakładając że ja żadnego przestępstwa nie popełnię, muszą ze mną trwać przez kilka najbliższych lat.
Natomiast moje prywatne odczucia są takie, że kilka osób robi wszystko, żeby sama się zwolniła i z bliżej mi nieznajomego powodu poszła w pizdu.
Tytułem wstępu dodam, że to co ostatnimi czasy dzieje się w korpo przechodzi ludzkie pojęcie - np. zwalniamy pracowników, a nie przyjmujemy nowych, tylko przejmujemy ich obowiązki za tę samą kasę, albo co gorsza i co bardziej mnie boli zwalniamy naprawdę dobrych, robotnych pracowników tylko dlatego, że zauważają i głośno mówią o rzeczach, które absolutnie dziać się w korpo nie powinny.
W moim przypadku dwie osoby systematycznie robią wszystko, abym poczuła, że jestem w gównie po samą szyję i w którą stronę się nie ruszę i tak zapadnę się jeszcze bardziej.

Kilka scenek rodzajowych

Wyrwałam się na siku - a jestem tak zajebana robotą, że wyjście na 3 minuty do kibla to wyższa skomplikowana operacja logistyczna - w tym czasie ktoś do mnie dzwonił, więc po powrocie (po TRZECH kurwa minutach) oddzwaniam i co słyszę?
- gdzie byłaś? bo dzwoniłam, a nie odebrałaś, a Wu. nie mogła cię poszukać! - Wu. nawet nie wychyliła się za drzwi, żeby sprawdzić czy mnie nie ma gdzieś w pobliżu...

Mam kontrolę, przyjechała firma zewnętrzna i trzepie mi całą dokumentację, cała firma oczywiście o tym wie. Kontrola polega na tym, że siadamy z panem, on zadaje 100 pytań do, a ja się tłumaczę. Dzwoni ktoś do mnie z mega palącym na tę chwilę problemem
- Korporacyjna możesz teraz przerwać i zrobić Prezesowi kawę? - no kurwa sorry, ale parzenie kawy to nie jest chyba na tyle skomplikowana czynność, żeby przerywać mi kontrolę i wprawiać mnie w zażenowanie przed panem kontrolującym

A propos kontroli. Wchodzimy do pokoju
- pójdę sobie zrobić herbaty - rzecze moja w tym wypadku podwładna
- nie, siedź, Korporacyjna pójdzie i nam zrobi - pewnie, bo pan kontrolujący może poczekać aż główny barista tej firmy zaparzy napoje dla całej firmy...

Inna sprawą jest fakt, że mam podpisaną umowę na stanowisko referenta, zgodnie z doświadczeniem i zakresem obowiązków wykonuję obowiązki inspektora, a przy ludziach przez jedną z osób tytułowana jestem chronicznie z przekąsem sekretarką.

Nie wydaję mi się, żebym popadała w paranoję. Dla mnie to zachowanie nie jest normalne. Kurwa, człowiek daje się poniżać za 1234 zł netto...

4 komentarze:

  1. ta kwota to taki smutny dowcip, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. AELka
    dokładnie 1234,64 zł jałmużny. To raczej smutna rzeczywistość, chociaż Prez twierdzi, że jest super, hiper, zajebiście. Nie wiem co on bierze, że wykazuje taki hurraoptymizm ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. weź, weź...
    ja wiem, że Bydgoszcz to trudny rynek pracy, ale ta kwota to jakaś kpina... co Cię tam trzyma?
    moim zdaniem warto przemyśleć przeprowadzkę do Wawy, przy uwzględnieniu wszystkich zyciowych okoliczności...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwzględniając wszystkie życiowe okoliczności muszę po prostu zmienić pracę, bo i u nas można zarobić normalne, godne pieniądze, aczkolwiek nie w firmach z typowo polskim kapitałem - jak moja.
    Warszawa mnie przeraża, za duża jest, korki i wieczna dezorganizacja ruchu mnie wkurwia, nie znalazłam w Wawie jakiegoś magicznego "mojego" miejsca, a takowe muszę posiadać, do tego tu mam mężczyznę, rodzinę i przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń