30 sierpnia 2011

173.

Od czerwca próbuję wziąć urlop, ale jak wiadomo jestem filarem korpo...
Połowę lipca zarezerwowała sobie Wu., później Bossica. Sierpień znowu Wu. - tym razem na planowanym chorobowym. Latam jak kot z pęcherzem, bo ktoś ma urlop, część na rozrodczym, inna sobie nogę pogruchotała, ogarniam za wszystkich. Wu. ogrania tylko za jedną osobę - nota bene wykonując tylko swoje obowiązki - i przy rozdziale premii dostaje 30%, "bo mnie nie było, a ona biedna sama musiała pracować". No jakoś kurwa nade mną nikt się nie żalił, a bywały momenty, że oprócz swojej pracy zastępowałam 4 osoby. Luz.
Delikatnie walą mi się studia i to na samym finiszu. Mianowicie jeśli na gwałt nie oddam większości pracy to mam rok i 3600 w plecy. Widzę dwa rozwiązania tej sytuacji:
a) zastosuję metodę "zesraj się, a nie daj się" i odpuszczę sobie spanie pisząc to kurestwo po nocach
lub bardziej humanitarnie:
b) pójdę w końcu na urlop i w spokoju (hiehiehie przerywanym telefonami z korpo) napiszę to co mi zostało
Jako, że jestem tylko człowiekiem, muszę kiedyś spać i odpoczywać, a także zwyczajnie mi się ten urlop należy, to informuję Bossicę i Wu., że od poniedziałku udaję się na wolne w celu tworzenia tego wiekopomnego dzieła. No i nagle dziewczęta zaczynają swoją standardową gadkę, że absolutnie jest to wykluczone, że jak ja sobie to wyobrażam, że teraz na urlop o borzeborze!
- no bo kto cię zastąpi niby?
- jak to kto? Ty Wu., przy okazji znowu zgarniesz większą premię ;-)
Tak jestem złośliwa, ale każdy by był mając świadomość, że nie może iść na urlop kiedy naprawdę go potrzebuje w celu ważnym, a nie wypoczynkowym. Jestem blisko tego, żeby poprosić eksa lekarza o kilka miesięcy chorobowego, bo odnoszę takie wrażenie, że moim dziewczętom taki surwiwal zdecydowanie by się przydał i może wtedy przypomniałby sobie, że ja naprawdę dużo w korpo robię i jak one sobie idą naraz w pizdu to jest dla mnie hard core ;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz