5 lipca 2011

157.

Krzywdy wyrządzane mi na prawie wszystkich płaszczyznach mi wiszą. Wszystkie poza pracowniczymi, bo kiedy ktoś podkłada mi jawnie (sic!) świnie w pracy robię się wredną suką i kończy się koleżeństwo.
Wu. coś namieszała w wypłatach. Kiedy już poczuła, że dupa jej się pali w ogniu pytań Vice zwaliła całą winę na mnie. Upierała się twardo, skończyła kiedy Vice pokazała jej dowody na moją niewinność w tej sprawie. Wtedy po prostu wyszła bez słowa. No i zaczęła się kilkugodzinna jazda Vice z Wu. o wszystko, bo
- nie podkłada się komuś bezmyślnie świni,
- można się pomylić, ale wypada się do błędu przyznać i przynajmniej spróbować go naprawić,
- jak się zostanie przyłapanym na kłamstwie to nie brnie się w niej dalej po same pachy.
Rozmowa była długa i zostało w niej poruszone wiele problemów, a Wu. z każdą minutą pogrążała się sama coraz bardziej...
Poszło o uzgadnianie terminów urlopów, które w tym roku wyglądało tak:
- ja idę w pierwszej połowie lipca - rzekła Bossica - Wu. w drugiej, a ty sobie wybierz kiedy chcesz i nie masz nic do zrobienia (czyli lipiec odpada bo ich nie ma; każde 14-20 dni na przełomie miesięcy odpada, bo mam otwarcie i zamknięcie miesiąca, w 2 połowie sierpnia Wu. idzie do szpitala, więc też nie mogę wziąć wolnego, w 2 połowie września negocjuję nowe warunki polis, w 2 połowie października mam audyt za który odpowiadam jajami, najwcześniej mogę się urlopować w 2 połowie listopada - zajebisty termin na urlop...)
Pominę milczeniem fakt, że w tym roku piszę mgr i będę się bronić, a nie dokonam tego po zapierdalu pracowniczym, ale nie zostało to uwzględnione przez moje koleżanki, bo ich wyjazd nad morze w hierarchii jest wyżej niż moje studia.
Poszło też o terminy w których się dziewczęta urlopują, bo ja żeby iść na urlop muszę poprosić o zgodę wszystkich świętych (Prezesa, Vice, Bossice, Wu. i resztę firmy, nie uzgadniam tego jak Wu. tylko z Bossicą, albo jak Bossica tylko z Prezesem, bo przecież beze mnie ta firma się zawali). Jeśli już MUSZĘ iść na urlop, to muszę zrobić wszystko co mam terminowo do zrobienia i jeszcze przewidzieć co się może wyjebać w firmie jak mnie nie będzie, jeśli wydarzy się coś niespodziewanego za każdym razem po powrocie dostaję zjeby i muszę wysłuchać pretensji Wu. i Bossicy. W drugą stronę to tak nie działa, nie dość że zostawiają mnie samą i oprócz swojej pracy zastępuję je obie to jeszcze nie mam prawa mieć pretensji, ani nawet do nich zadzwonić, bo one są na urlopie i nie wolno im przeszkadzać (one do mnie dzwonią za każdym razem po kilka razy dziennie, jak wyłączam komórkę potrafią zadzwonić o 6,30 na domowy budząc mi całą rodzinę...)

Poważnie nie chce mi się o wszystkim pisać, bo za dużo tego, ale kurwa mać, każdy popełnia błędy, ja też. Kiedy ja coś namieszałam to poszłam się przyznać, przeprosiłam, naprawiłam błąd (który tak na marginesie kosztował mnie koło 1000 zł) i NIE ZWALAŁAM WINY NA NIKOGO INNEGO. Uważam, że nie mamy po 5 lat żeby sobie na tak niskim poziomie podkładać jawnie świnie, nie umieć przyznać się do błędu i wmawiać komuś dziecko w brzuch. Naprawdę to było bardzo niskie, bardzo i szczerze mnie obrzydziło.

2 komentarze:

  1. niestety nie jestem w stanie napisać komentarza, który nie zawierałby wiązanki przekleństw i steku wyzwisk pod adresem Wu, więc nie komentuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dziś też nie skomentowałam, po prostu moje mordercze spojrzenie wyrażało o wiele więcej ;> Czekam aż Bossica wróci z urlopu i Wu. jej się poskarży, ależ wtedy dostanę zjeby...

    OdpowiedzUsuń