4 lipca 2011

156.

W oczekiwaniu na jakże miłą wizytę u chirurga szczękowego (JUPI!!!...) z racji ataku mojej 8 i odporności szanownego organizmu na antyboty oraz mocne środki p/bólowe (te zwykłe se odpuszczam, bo wiem że mój organizm jest zajebiście niekompatybilny z wszystkim co nie powala co najmniej konia) mam wolne na żądanie, bo nie mogę kłapać paszczą i średnio wyobrażam sobie pracę przy blisko 40 stopniach temperatury...
Między 7, a 8 miałam telekonferencję z informatykiem, pogadaliśmy sobie o firmowych serwerach i tym co się dziś wyjebało w pracy.
Od 9 do 11 omawiałam z brokerem warunki kilku nowych polis i konieczności ubezpieczenia nowych obiektów.
Nie ma ludzi niezastąpionych, jak cholera...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz