6 sierpnia 2010

116.

Wczoraj była w pracy awantura, a zaczęło się tak niewinnie. Ciężko jest pracować kiedy jeden z szefów ci coś każe, ty to robisz, a później od drugiego dostajesz opierdal za to że to robisz. No i opierdal dostała najpierw Bossica, później ja, później znowu Bossica, a potem to już coś we mnie pękło i sobie pobeczałam. Bom jest osioł nad osły, który robi o wiele więcej od innych i dostaje podziękowanie w postaci opieralu za to, że ... pracuję.

Z tego wszystkiego najbardziej poszkodowany został Prez, bo po wszystkim Gośka (która nie była żadną stroną w tym wszystkim, ale strasznie ją zirytowała niesprawiedliwość którą zostałam uraczona) poszła do Preza i go zjechała od góry do dołu (ogólny wydźwięk tej przemowy był następujący: bo z ciebie jest pizda, a nie facet skoro nie potrafisz poskromić swojego zastępcy i jego pracowników, którzy tak na marginesie są zmanierowani i robią wszystkim - poza sobą - pod górkę, jak się korporacyjna kiedyś wkurwi i zwolni to wtedy ją docenisz)

- no to nieźle... - skomentowałam jej wyczyn podczas dzisiejszego powrotu do domu

Gośka chwilę pomilczała, po czym klepnęła mnie i w kolano i wypaliła:

- w ciąży jestem, to te moje hormony ciążowe tak wczoraj zaszalały, ale należało mu się :)

I tak się dowiedziałam, że w marcu będziemy mieli nowe firmowe dziecko, aczkolwiek z szoku jeszcze nie wyszłam

- nie przejmuj się ja też jeszcze nie wierzę, to dopiero 7 tydzień jeszcze nic nie widać, ale wczoraj słyszałam serduszko :) no i zbiera mi się na rzyganie za każdym razem jak poczuję zapach jedzenia, więc to raczej prawda ;)

3 komentarze: