25 marca 2013

248.

Powróciłam do pracy z nastawieniem "chillout" i naprawdę nic mnie nie wyprowadziło z równowagi. Program, który się posypał od poniedziałku kiedy to ZAWSZE mamy poweekendowy zajeb, ani latanie 500 razy na godzinę po schodach w tę i z powrotem, ani panika Tereni, której się nie wyświetla/nie działa/zniknęło, ani bezsensowne wizje Vice, które będzie odkręcać 2 miesiące. Ogólnie nie mój cyrk i nie moje małpy, więc po co ten stres :)
Azaliż Teresa potrafi wyprowadzić z równowagi świętego. Obsługuje klientów, pani wspomina, że ma cukrzyce, czuje że spadł jej cukier i robi jej się słabo, co moja mistrzyni empatii kwituje hasłem:
- za rogiem jest sklep, może pani sobie podskoczyć coś kupić
Na co ja idę do łapówkowej szafy wyciągam czekoladę i częstuję panią, a Teresie każę zrobić pani słodką kawę. Jestem szczytem zła, a na dojebkę im opowiedziałam że na urlopie miałam 24 stopnie, genialne żarcie i Szczęście moje zabrało mnie na moją ulubioną kawę, co one uważają za przejaw porządnego najebania, bo moja ulubiona sieć kawiarni jest w Sopocie, Poznaniu i Wawie, czyli minimum 200 km od miasta w którym mieszkamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz