1 lutego 2013

242.

Jeszcze tylko 39 lat i będę na emeryturze...

Chyba zapomniałam wspomnieć, iż w marcu mamy pierwszą rozprawę z panią, która chce od nas ponad 17.000 zł odszkodowania (pani chciała więcej, okazało się, że odbyła się zaoczna niejawna rozprawa i te 17 k to decyzja sądu). Azaliż argumentacja pani do mnie nie przemawia, dowody żadne, a roszczenia duże. No trudno będziemy się procesować i jestem przekonana, że wygramy.
Swoją drogą zajebiście w pl funkcjonują sądy, ktoś se coś powie, złoży pozew i firma dostaje wezwanie do zapłaty, bez przesłuchania, uczestniczenia w rozprawie, przedstawienia swojej wersji zdarzeń.

Dopiero co dostaliśmy wezwanie na proces a tu Perez kładzie mi na biurku list od mojej ulubionej firmy odszkodowawczej. Nasz były pracownik chce 25.000 zł. Facet, któremu kilka miesięcy temu wykonaliśmy usługę po kosztach z piórkiem w dupie dodam. I weź tu człowieku miej serce i patrzaj w serce...
Wersja pracownika wygląda tak: "pojechał sprzątać po wycince, spierdolił się z rampy (wysokość 1 m) z której brał narzędzia, rozwalił łeb i łokieć, w trakcie pracy wszystko, więc mu się należy".
Wersja pracowników, którzy z wtedy nim byli i których uświadomiłam, że ni chuja nie dam dziadowi 25 k i będziemy się procesować, wygląda tak: "pojechali sprzątać po wycince, na rampie, która tak czy siak szła do rozbiórki były metalowe płytki, które postanowili sobie wziąć i sprzedać (znaczy się było nie było okraść firmę), a że kradzież wygląda bardziej widowiskowo jak się na rampę wskakuje to wziął nie ucelował i się spierdolił, rozwalił łeb i łokieć, a jako że kradł i nie zachował przy tym zasad bhp to według mnie chuj mu się należy i kotwica w plecy, a nie 25 kafla". Pewnie będziemy się procesować, póki co odpisałam firmie odszkodowawczej, że wtedy byliśmy ubezpieczeni tu a tu i jak chcą to niech sobie sami zgłaszają szkodę, a mnie mogą pocałować w dupę. A potem ładnie ustami ubezpieczyciela jeszcze raz im napiszemy, żeby spierdalali, ewentualnie złożyli pozew.

Kolejnego dnia po armagedonach przyjeżdża Perez
- nasza końkurencja się chwaliła, że jutro będzie w gazecie
- niech będzie, nic nam do tego
- pani się nie martwi, istnieje duże prawdopodobieństwo że i my będziemy
- co się ZNOWU (kurwa) stało?
Nasz pracownik zapomniał, złożyć łychę od podnośnika i rozpierdolił trakcję tramwajową. Podobno naprawa trakcji i uruchomienie w tym czasie komunikacji zastępczej to 20.000 zł wzwyż. Oni chyba planują mnie zajebać dobrymi wiadomościami w tym roku. Pracownik jest święcie przekonany, że za paraliż całego miasta i wysoką fakturę jaką dostaniemy z zarządu jedyna kara jaka go spotkała to mandat na kilkaset złotych. Niestety tym razem kurwa im nie odpuszczę. Kodeksowo mamy prawo do ukarania pracownika do wysokości 3 jego miesięcznych pensji, ale w porównaniu z fakturą to kropla w morzu, poważnie rozważam pozwanie go. Bo bezmyślność i debilizm trzeba karać.

2 komentarze:

  1. A konkurencja z jakiej to okazji objawiła się w prasie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Okazało się że końkurencja się tylko pochwaliła, że będzie w prasie, ale nie wydrukowali, hie hie.

    OdpowiedzUsuń