16 stycznia 2012

199.

Zgodnie z przewidywaniami AELki prostowanie się rozpoczęło gwałtownie i dosadnie ;)
Zawitałam na chwilę* do macierzystej jednostki (JM) gdzie odbyliśmy długą i owocną rozmowę z prezem, podczas której opowiedziałam mu o wszystkich wnioskach, które to wyciągnęłam z tej obserwacji uczestniczącej. Później była mega awantura i to se ne wrati. Bynajmniej częściowo Terenia została naprostowana, a że zostało nam jeszcze kilka miesięcy razem zakładam, że o ile nie dojdzie do naprostowania absolutnego, to ta praca zdąży jej obrzydnąć do granic możliwości. Bywa.
* Moje zawitanie na chwilę zakończyło się 6godzinnym pobytem w firmie, bo Terenia co chwilę po mnie osrana dzwoniła, a rzekłam, że ma se radzić sama, bo ja tu taaakaaa zajebana robotą jestem, iż chyba nie wrócę. Jeden dzień koszmaru znacznie poprawił jej umiejętność obsługi nowego programu. Terapia wstrząsowa bywa skuteczna jak widać.

Kiedy tylko przekroczyłam próg JM Wu. zaciągnęła mnie do siebie i dzieli się nowiną:
- słuchaj masz problem, nie zgadzają mi się pieniądze z rozliczenia które robiłaś
- no sorry Wu. ale to TY masz problem, bo ja rozliczenie zrobiłam, przekazałam ci pieniądze i wszystko było ok, prosiłam żebyś usiadła ze mną, policzyła, ale wolałaś podpisać papier i mnie spławiłaś, więc to nie jest mój problem - tu Wu. się osrała, więc z dobroci serca sprawdziłam wszystko jeszcze raz i faktycznie brakuje kilkunastu zł, aczkolwiek po 3 tygodniach ciężko stwierdzić czy to ja się jebłam, czy ona gdzieś upłynniła kasę... Znam Wu. i wiem, że będzie robiła wszystko, żeby zwalić winę na kogokolwiek, więc odpuściłam sobie gadki umoralniające, bo ja widzę tę jej minę srającego kota na pustyni... - Wu. masz tu te kilkanaście złotych i spierdalaj...

Kilka dni później dzwoni wkurwiona Vice, bo coś jest najebane w papierach księgowych. Coś co miała za mnie zrobić Wu., ja jej napisałam jak tego dokonać, a ona najebała.
- i mi wmawia, że to Ty jej kazałaś jej tak zrobić - relacjonuje mi Vice
- a to suka...
- no to jej mówię, żeby nie ściemniała, bo nigdy byś nic tak głupiego nie zrobiła, poza tym przy mnie pisałaś jej krok po kroku jak ma to załatwić...
- i co ona na to?
- no więc skoro obczaiła, że na Ciebie winy tym razem nie zwali, to zwaliła na księgowość, że to dziewczyny źle zrobiły przelew
Wu. któryś raz z rzędu najpierw mi robi koło dupy, a później jak gdyby nigdy nic do mnie dzwoni, prosi o pomoc i szczebioce jak pierdolony zadowolony z życia wróbelek. Czekałam na telefon od jaśniepani z żądzą zemsty... Doczekałam się dziś, zadzwoniła i wyłuszczyła swój problem życiowy oczekując pomocy
- Wu. nie wiem co masz zrobić, zapytaj Vice
- a czemu jej? - ona jak słyszy, że ma zapytać Vice to już jej serdunio wali 150/min
- bo zdaje się, że ostatnio wszystko ci mówię źle, wszystko robię źle i później dzwoni do mnie Vice i mnie jebie za to co ty spierdoliłaś, a wmawiasz wszystkim, że to moja wina. Sorry, skończyło się, nie zamierzam brać odpowiedzialności za twoje błędy, to nie jest przedszkole! - i tu bym zakończyła gdyby nie wyskoczyła z kolejną fantastyczną propozycją
- ok... a jeszcze jedno, mogłabyś w wolnym czasie wyskoczyć nam po druki urlopowe?
- Wu., czy ty myślisz, że ja tu jestem, kurwa, na wakacjach?! Ja mam ci gdzieś skakać? Ja tu pracuję i nie mam czasu za załatwianie twoich spraw, jak ty sobie to wyobrażasz, wyjdę z pracy, bo ty masz taką potrzebę? Dziewczyno, no bądź poważna...

2 komentarze:

  1. o matko, ale fajnie :-)
    wiesz, ja od kwietnia na L4, macierzyńskim, a teraz na wypoczynkowym (tja, wypoczynek), więc rozumiesz, na tym blogu czuję wspaniałą atmosferę mojej firmy, do której aktualnie nie chodzę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakładam, że pewne rzeczy się nie zmieniają i Twój powrót do korpo będzie bolesny.

    OdpowiedzUsuń