- pani usiądzie - proponuje
- mhm, nie lubię rozmów, które się tak zaczynają...
- mam dla pani propozycję... - chwila ciszy i budowania napięcia, pokazuję mu ręką żeby kontynuował - chciałbym, żeby się pani przeniosła do naszego drugiego oddziału na miejsce A. - tu mnie zatkało, siedzę i milczę... - nie musi mi pani dziś odpowiadać, ma pani weekend do namysłu
- ale tam jest kierowniczka, a ona jak pan wie jest specyficzną osobą :(
- wiem, ale właśnie ona sama panią chce do siebie na to miejsce, tylko panią nikogo innego
Wyszłam od niego wkurwiona i polazłam do mojej kierowniczki, po to żeby ją opr, że wiedziała i nic mi nie powiedziała, tylko pozwoliła mu tak bardzo mnie zaskoczyć. A ona się popłakała...
- nic nie wiedziałam, nic mi nie powiedział, jeśli zdecydujesz, że przejdziesz będzie mi bardzo, bardzo szkoda, ale nie mogę ci nic narzucić, bo powinnam się kierować dobrem pracownika, a tam będziesz miała większe pieniądze
- bo jak siedzisz u góry - wtrąca się Wu. - i nie widzimy co robisz, to myślimy, że nic nie robisz - wiedziałam, kurwa! - ale ostatnio jak cię nie było i musiałam cię zastąpić to był dramat, tam wiecznie ktoś coś chce, wiecznie ktoś przychodzi, dzwoni, atakuje, tam jest taki zajeb, że naprawdę ci nie zazdroszczę, a jak odejdziesz to wszystko spadnie na nas dopóki ktoś nowy się tego nie nauczy :(
Cała sytuacja ma swoje plusy.
- jest to awans
- bardziej odpowiedzialny zakres obowiązków
- zdecydowanie więcej pracy, szczególnie księgowej
- w 80% zmiana zakresu obowiązków (a nie oszukujmy się potrzebuję zmiany, bo lekko się wypaliłam), w 20% przejdzie za mną część starych rzeczy
- z drugiej lokalizacji mam trochę bliżej do domu
- własne biuro z klimatyzacją, czego zawsze w trakcie upałów zazdrościłam A. ;)
- większa kasa
- choleryczną kierowniczkę, która naprawdę momentami jedzie po bandzie i pracownicy nie wytrzymują
- średnia wieku wynosi 50+ i osoby tam pracujące nie są zbyt kumate, więc A. ciągnęła całą pracę tej lokalizacji na swoich barkach
- jedna z pań tam pracujących dosyć często zapija i wtedy musiałabym ją zastępować odkładając na ten czas swoją pracę
- A. jest filarem tej lokalizacji, więc kierowniczka nie chce jej puszczać na urlop i nie spodziewam się, że mnie by puszczała...
- wiesz, pracujecie już 5 lat razem, miałyście już niejedną scysję - racjonalizuje moja matka - więc ona już wie, że nie dasz po sobie jechać
- tak, to prawda, ale co innego zjebać się wzajemnie przez telefon i mieć focha na odległość, a co innego przeżywać to drzwi w drzwi - bo moje nowe biuro ma być tuż obok jej
no ciekawa jestem co postanowisz ;-)
OdpowiedzUsuńooooooo kochana, trzeba to inteligentnie rozegrać: jeśli iśc tam, to za dużo większą kasę, bo za parę złotych to się nie opłaca anturażu zmieniać, a jeśli zostać tu, to najlepiej wycyganić choć i te parę złotych ("chętnie z wami bym została, ale wiecie, liczy się kazda złotówka, żebym tu choć te x zł więcej zarabiałą, to bym została")
OdpowiedzUsuńZmorka
OdpowiedzUsuńmówiąc dosadnie - w pracy chodzi o kasę i tak na każdym kroku cię ruchają, więc niech pieniądze z tego będą konkretne
AEL
tu się wypaliłam, tam nabawię się nerwicy, urlopu tak czy siak nie będą chcieli mi dawać i tu i tam, tu najchętniej pozbyłaby się mnie vice, tam nie będzie mnie codziennie widywać, firma ta sama, tu mi kasy więcej nie dadzą, tam póki co myślą, że też nie. Jeśli mam iść tam na stanowisko A. to za te same pieniądze, które ma ona.