1 września 2011

175.

Pięć minut przed końcem pracy dzwoni Prez, że coś tam się zesrało, wyjebało, a potrzebne jest na wczoraj, oczywiście znajduje się u niego na laptopie w folderze ściśle tajne przez poufne, mam se przerzucić na dysk wewnętrzny i dokonać niemożliwego. Myślę sobie, no to kutas z wyjścia o czasie i działam. W międzyczasie okazuje się, że:
1) cza to poprawić, a to jest ściśle księgowe, a jak wiadomo księgowość bankowa to mój, kurwa, konik i pasja
2) jebane komórki sumujące są zablokowane hasłem, więc dzwonie do pani z banku, która po pół godziny odbiera i łaskawie ujawnia mi tajne hasło
3) ściśle tajnego przez poufne z dysku wewnętrznego nie można dołączyć do maila, bo "odmowa dostępu"
tu mnie oświeca, że może zamiast na dysk wewnętrzny zgram sobie to na pena (szukanie firmowego pena, bo swój został w domu, zajmuje mi przetrzepanie biurek trzech pracowników) i powtarzam wszystkie kroki jeszcze kurwa raz. Udaje się, wysyłam do Vice, która to dziś komentuje:
- wchodzę na skrzynkę i widzę, że wysłałaś mi maila dwie godziny po zakończeniu pracy, widzę że podczas mojej nieobecności nabraliście wigoru i idzie ku lepszemu skoro hobbystycznie spędzasz czas w pracy po pracy ;-)
- widzisz jakam dobra i co robię dla korpo? A ty mnie chciałaś zabić drzwiami! ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz