1 sierpnia 2011

168.

Na początku miesiąca, kiedy to mam księgowo-rozliczeniowe urwanie dupy, o 6 dzwoni Ala (co już samo w sobie jest dziwne, bo o tej godzinie to my jeszcze nie pracujemy)
- dziecko śpisz jeszcze?
- nie, podążam do obozu
- to dobrze, że cię nie obudziłam
- co się stało pani Alu?
- siedzisz? może usiądź... - lubię rozmowy zaczynające się grobowym tonem od takich słów, w ostatnim czasie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej... - bo w piątek się poślizgnęłam i kolano sobie rozpiździłam, no i miałam operację, mam druty w kolanie i leżę w szpitalu
- no to kurwa pięknie... :(
Kierowniczka z nogą w szpitalu, jej zastępca na wywczasie, czując co się będzie święcić sugeruję Prezowi, że może jednak ściągniemy go z urlopu. Ni chuja, chwilowo jam jest kierowniczką :-/
Sugestia mojej matki trafia dokładnie w mój pracowniczy ból:
- jak przyjedzie sam Buk tej korpo to zasugeruj mu, żeby pozwalniał wszystkich oprócz ciebie, skoro ty potrafisz i możesz zastąpić każdego, a ciebie nawet na głupi urlop nie chcą puścić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz