26 kwietnia 2011

147.

Mówiłam, że jak się pozbędziemy gwiazdy to będę pisała o seksie. No to prawie, zatem lecimy.
Dorobiłam się własnego osobistego psychofana, lub też stalkera jak kto woli. Bom ja jest szczytem zajebistości samym w sobie, wisienką na torcie i ogólnie dupę urywam. No to się kolega z pracy zakochał był. Odbyliśmy mało romantyczne rozmowy pt. weź wypierdaczaj i nie wyj mi pod oknem, jak również nie ma szans żeby cokolwiek się z tego uhodowało, aż doszliśmy do etapu stanowczego wypierdalaj na bambus bom jest zaabsztyfikowana kimże innym. Kiedy już mi się wydawało, że chłopak pojął, zmądrzał, ostudził swe zapędy poszłam se na urlop, z którego to urlopu mnie ściągnięto do pracy, albowiem kurier mi paczkę z darami przyniósł...
Dary trafiły do Prezesa skąd przyszło mi je odebrać wraz z kartką podpisaną i włożoną w dary w taki sposób, że naprawdę ciężko się byłoby nie zorientować od kogo owe dary są. No, ale kurwa luz.
Kolega, skoro ja nie reaguję, zdążył już połowie firmy rozpierdolić jak to on mnie kocha i w ogóle och i ach. Ale jako, że jestem oazą spokoju to oświadczyłam dziś wszem i wobec, że ja wiem, iż oni wiedzą, mogą jebać, oficjalnie zezwalam, tylko niech się odwdzięczą mi za swój dobry nastrój i przekażą koledze, żem głęboko zakochana w obecnym i z tej pracowej mąki chleba nie będzie. Nawet zakalca. A jak nie pojmie to mu ujebię łeb przy samej dupie (a doszłam już do takiego etapu wkurwa ;>)
No to by było na tyle z wieści pracowych ;>

1 komentarz: