11 marca 2010

84.

W nawiązaniu do poprzedniej notki...

Mój znajomy wykonał nam pewną usługę za którą do jutra powinniśmy mu zapłacić. Fakturę za tę usługę dawałam Magdzie i była to jedna z tych, którymi zamanifestowała swojego focha przedurlopowego. Polazłam do księgowości sprawdzić kiedy wyślą Krzyśkowi przelew, okazało się że dziewczyny w ogóle tej faktury na oczy nie widziały. No ok polazłam do Preza i Vice - oni również o tej fakturze nic nie wiedzą. Bosicca miała zadzwonić  do wielmożnej gwiazdy i zapytać gdzie ta przepierdoliła fakturę. Gwiazda starym zwyczajem wyparła się że cokolwiek jej dawałam, ona nic nie wie, a tak w ogóle to ona nie ma ochoty rozmawiać z Bosiccą i wysłuchiwać zjebów.

Faktura się odnalazła - gwiazda odesłała ją do Krzyśka... Niestety nie doszliśmy po kiego chuja. Musiałam do znajomego zadzwonić, powiedzieć że pracujemy z debilką bez mózgu i poprosić żeby nam przesłał skan faktury, żebyśmy mogli ją terminowo opłacić. 

- i co dostaniemy skan tej faktury? - zagaił wkurzony Perez

- dostaniemy, ale z gwiazdą trzeba coś zrobić, ja za nią nie zamierzam się więcej wstydzić, no pan tak na mnie nie patrzy - serio się wstydzę przed moim znajomym, przed naszymi klientami za nią, ona odwala grube numery, a cała firma za nią świeci oczami, to trochę nie fair

- powiedziałbym, że to nawet jest żenujące...

- tak się nie da dłużej pracować, to co ona odwala tłumaczycie jej problemami osobistymi, a kto do cholery nie ma problemów osobistych? Każdy ma, ale jednak jakoś wszyscy potrafią pracować i używać mózgu, a ona nie - no na gorzkie żale mi się zebrało, nie ma co... - próbowaliśmy prośbą, groźbą, dobrocią z sercem na dłoni, opierdalem, ale to nic nie daje. 

- czyli co wóz, albo przewóz?

- widocznie inaczej się nie da, każdy popełnia błędy to fakt, ale nie notorycznie od półtora roku. Ona nie jest nowa w firmie tylko pracuje tu 10 lat i powiedzmy to sobie śmiało - uwstecznia się, bo inaczej tego nazwać nie potrafię.  Ja po dwóch latach potrafię zrobić więcej od niej, nie wiem może jej po prostu nie zależy na pracy, może powinna ją zmienić. W każdym razie nie zamierzam więcej odkręcać tego co ona zepsuje i nie będę na to przymykała oka i udawała że wszystko jest ok, bo nie jest. 

Cierpliwość mi się skończyła, Perezowi chyba już też.

Nie jestem pewna czy jej jutro nie nastrzelam po mordzie...

4 komentarze:

  1. ciekawe czy takie zagrożenie utraty pracy na nią podziała, czasy PRL-u sie skonczyly, ze sie pije kawe i pyta klienta - "A po to tutaj ?!"

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe podejście szefa że trzyma takiego bezmózga... u mnie byłoby to nie do pomyslenia. ...

    OdpowiedzUsuń
  3. eee, rozejdzie się po kościach

    OdpowiedzUsuń