2 grudnia 2009

65.

Dalej walczę z ubezpieczaniem moich pracowników. Tak, tak - JA, a nie gwiazda.

- weź te polisy i pamiętaj żeby dziewczyny wpisały beneficjentów - rzekła nasza arcyksiężna

Poszłam do dziewczyn, pomogłam im powypisywać polisy i odniosłam jaśniepani po jakichś 10 minutach. 

- po jaką cholerę zabierałaś te polisy?! - zaatakowała mnie tuż od progu

- Magda o co ci chodzi?

- po co do nich szłaś?! no po co, ktoś ci kazał?!

- Dziewczynko wyjaśnijmy sobie coś raz na zawsze - tak ktoś mi kazał wykonać TWOJĄ pracę, za którą to TY dostajesz pieniądze, tym kimś był prezes - taki trochę ważniejszy i wyższy w hierarchii od ciebie pan, który siedzi na górze. Nie rozumiem z czym masz znowu problem, ale jak będziesz żądała ode mnie jeszcze raz jakichś tłumaczeń to się po prostu wścieknę i nie będę taka miła jak do tej pory, DOTARŁO?! - wycedziłam swoje i jebłam drzwiami wychodząc, ciśnienie +100

Później próbowała się zrehabilitować słodkim szczebiotaniem

- kochaniutka tutaj masz poliski dla dwóch działów które pojedziesz jutro im przekazać :)

- Magdaleno wydaje mi się, że rano wyraziłam się całkiem jasno - czy ci się to podoba, czy nie, to przyjmij do wiadomości, że nie będę wykonywała TWOJEJ pracy, sama masz to zrobić, za to ci płacą, za to jesteś odpowiedzialna i nie życzę sobie żebyś mi wydawała polecenia służbowe i zwalała swoją pracę na mnie - walnęła focha i poleciała do siebie

No nie będziemy się przyjaźniły. Nie ma szans.

4 komentarze: