24 września 2009

41.

Ani razu w tym tygodniu nie wyszłam punktualnie z pracy. Ten tydzień wyglądał mniej więcej tak:

6,30 - zaczynamy 

6,35 - jadę do poszkodowanego, robię wizję, spisuje zeznania, protokoły

8,55 - z wywieszonym jęzorem wracam do firmy

9 - zaczyna się jazda z iso, która trwa... trwa... i trwa

14,30 - teoretycznie kończę pracę, ALE auditorzy nadal nas maglują (w tak zwanym międzyczasie dzwoni poszkodowany żeby coś dosłać do ubezpieczyciela, wystawiam faktury, sygnalizuję i monitoruję zmiany w polisach x 2)

16 - wychodzę z pracy

17 - jestem padnięta w domu

17,30 - dzwoni mój broker i zaczynamy dopieszczać polisy, które jutro mają być przedstawione Najważniejszym w firmie

20,40 - nadal siedzimy w polisach

Zdecydowanie czekam na emeryturę! Najlepiej od poniedziałku.

2 komentarze:

  1. przynajmniej cos sie dzieje i nei masz czasu powiedziec, ze zle wykorzystalas dzien

    ja lubie jak sie cos dzieje - BARDZO
    a teraz sie ciesze, ze duzo napisalas, bo mam co czytac , bo zakichana w lozku siedze:)

    to o jest to o czym ty mozesz pomarzyc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię jak coś się dzieje, nuda jest najbardziej męcząca. Chociaż na takie chorobowe na tydzień bym sobie poszła ;)

    OdpowiedzUsuń