Jakiś czas temu zadzwonił nasz broker, z którym to wspólnie męczymy ubezpieczenia
- korporacyjna teraz ty będziesz robiła ubezpieczenia grupowe?
- nie, ja tylko negocjuję nową polisę, a gwiazda robi mniej uciążliwą resztę :)
- ok, ok, a kto za to dostaje kasę?
- gwiazda
- no ale jak to?! ty to robisz charytatywnie, a czemu nie ona skoro jej za to płacą? - tu miało miejsce moje wymowne spojrzenie - aaaa rozumiem, bo to trzeba pomyśleć, pogłówkować, bo musi się chcieć, bo trzeba potrafić, no ale to jest do cholery niesprawiedliwe! - pieklił się
- ja tego nie robię dla kasy, bo widziałam że nic nie dostanę, po prostu wiem (bom się w zeszłym roku ciężko połamała, a NFZ wypiął się do mnie dupą) jakim problemem jest z dnia na dzień wyłożyć kilka tysięcy na rehabilitację z własnej kieszeni, bo tego nie obejmuje nasza stara polisa. Wiem też, że mamy starszych pracowników i wylew czy zawał może się trafić każdemu, a nie wszystkich stać na cholernie drogie leczenie. Ja to robię dla pracowników, dla nas wszystkich.
Broker jakoś przebolał moje miękkie serce i poleciał. Wrócił dziś z propozycjami nowych polis, wybrałam jedną z ofert, pozmieniałam to co było mniej ważne, dodałam kasy tam gdzie było większe prawdopodobieństwo urazów/wystąpienia i to wszystko udało mi się wydusić z ubezpieczyciela w starej cenie. Ależ mnie duma rozpierała :) (kiedy wróciłam z kilkumiesięcznego chorobowego po złamaniu do firmy, prosiłam gwiazdę żeby zmienić polisę, mówiła że to niemożliwe, że nie ma szans, a nawet gdyby to będziemy płacić horrendalną składkę, a ja dokonałam jednak niemożliwego ;))
- Korporacyjna rozmawiałem z waszym nowym ubezpieczycielem powiedziałem mu jak wygląda u was sytuacja z gwiazdą, on cię zresztą zna od poprzedniego ubezpieczyciela i za ten kawał dobrej roboty dostaniesz od nas trochę pieniążków :)
- ale przecież mówiłam że ja nie robię tego dla pieniędzy...
- nie marudź babo jedna, należy ci się :)!
Za te 'trochę pieniążków' mogłabym jechać jeszcze raz do Francji i jeszcze zostałoby mi na waciki.
...wow dzięki za zaproszenie :)
OdpowiedzUsuńSianko się przyda, na peeeeewno się przyda, już Ty coś wymyślisz co z tym zrobić ;-)
OdpowiedzUsuńI taka przyjacielska rada - jak następnym razem ktoś Ci zaoferuje jakiś grosz za Twoją ciężką pracę, pomyśl dwa razy zanim powiesz 'nie'. Wiesz, te waciki strasznie drożeją ;-)
no i super! :)
OdpowiedzUsuńNo. Nareszcie.
OdpowiedzUsuńEmilii
OdpowiedzUsuńcała przyjemność po mojej stronie :)
Pielgrzymie
ja średnio lubię pieniążki podawane pod biurkiem....
A że 'pod' to już nie wiedziałem, myślałem, że to wszystko jakaś oficjalna prowizja...
OdpowiedzUsuńAle tak naprawdę, to ile oni mogą Ci jeszcze dokładać obowiązków cały czas trzymając Cię na tej samej, jak już kiedyś pisałaś, nie za wysokiej pensji? Od kiedy czytam tego bloga to dochodzi Ci tylko obowiązków i nowych projektów, ale o podwyżkach czy bonusach jest dziwnie cicho, no chyba, że coś przeoczyłem.
Pielgrzymie
OdpowiedzUsuń'prowizja' jest od pana u którego będziemy się ubezpieczać,
a będziemy się u niego ubezpieczać, bo przedstawił najlepszą ofertę, a nie dlatego że dał kasę,
nic nie przeoczyłeś faktycznie co chwilę dokładają mi nowe obowiązki, robię swój etat i gwiazdy, ale kasy nie dołożyli 'bo kryzys'
Nie patrz na to. Moja firma ma ujemny dochód jako jedna z dwóch spółek miasta. Cytuje: "Zwracamy uwagę tej ostatniej spółce, by w miarę możliwości obniżała koszty."
OdpowiedzUsuńZgadnij czego się spodziewamy?
Dają. Bierz. Bo później możesz nie mieć co jeść.
Czytałam wasz raport, za wesoło to to nie wygląda.
OdpowiedzUsuńi tak masz cichą satysfakcję :) dobra nasza !
OdpowiedzUsuńOooo zdecydowanie mam :)
OdpowiedzUsuń