Wyszłam wczoraj z domu chwilkę po 5 rano, wróciłam po 24. Nie lubię września, bo wszystko się sra na jedną chwilę - 3 duże projekty, w których każde słowo i każde zero ma wielkie znaczenie, a do tego zwykłe obowiązki.
Wczoraj pojechałam obejrzeć firmę, którą mam ubezpieczyć. Tak okazało się że mamy tam kozy, kury, gęsi i pawie. Dodam że nie pracuję w gospodarstwie rolnym, ani w zoo. Impreza pracownicza się naszym pracownikom udała do tego stopnia, że własnoręcznie jednemu z nich zakładałam koszulę i zgarniałam jego pijane zwłoki do autokaru. Cud, miód i orzeszki. A wszystko to po obejrzeniu każdej pierdoły na kilkuhektarowej hali o którą może zapytać ubezpieczyciel. Nie mam siły.
To tak jak przeglądałem naszą księge inwentaryzacyjną i dowiedziałem się, że mamy na stanie kozice górskie w ilości sztuk pięć :)
OdpowiedzUsuńA ubezpieczyciel i tak spyta Cie o to o czym nie będziesz mieć bladego pojęcia.
Cieszysz sie?
już dziś się wypowiedziałam nt ubezpieczyciela...
OdpowiedzUsuń