Ułamał nam się konar na cmentarzu, część spadła na pomniki, część jeszcze zwisała z drzewa, pojechałam obejrzeć tą tragedyję.
- dobra chłopaki nie jest źle, ale to co zwisa trzeba odciąć żeby nikomu na łeb nie spadło
- ale jak odetniemy to poleci na pomniki - zakomunikował mi Jacek
- chwila, jak ma lecieć to niech leci na ten - wskazałam najstarszy - da się zrobić?
- no ba, dla pani wszycho :)
I faktycznie konar spadł na ten pomnik, ale nic się nie stało. Załatwiliśmy jeszcze kilka spraw po drodze i wróciłam do firmy prosto na dywanik u Pereza... Jeden z naszych sezonowych pracowników się poskarżyl, że przyjechałam i kazałam zrzucić konar na pomnik, a Jacek to po prostu zrobił.
Wlazłam na konfrontację Pereza z Jackiem i sezonowym:
- słuchaj - powiedział Jacek sezonowemu - pani Korporacyjna w tych pomnikach siedzi kilka lat, zęby na nich już zjadła, a ty przyłazisz do nas na wakacje i zgrywasz cwaniaka?
- no ale tak nie można, że wy sobie świadomie coś uszkadzacie!
- nie zauważyłeś że konar i tak by poleciał?! Pani Korporacyjna po prostu wybrała najtańszy z pomników na który ma polecieć, żeby w razie czego nie płacić komuś 5 tysięcy odszkodowania a tysiąc baranie jeden, a teraz przeproś Panią Korporacyjną za to że nie zrozumiałeś jej intencji i Pana Prezesa że zawracasz mu głowę takimi pierdołami!
Szybki to był dywanik ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz