Jeszcze odnośnie aktu wandalizmu, tym razem na wesoło.
Na cmentarzu dorwała mnie pani redaktor z lokalnego radio, a że jestem również rzecznikiem prasowym (tu zaśmiała się szyderczo) przyszło mi udzielić wywiadu.
Ona pyta o to, co sądzę o tym co się stało na cmentarzu. Ja, wczuwając się w rolę, opowiadam że to straszny akt, wielka tragedia przede wszystkim dla rodzin zmarłych i w ten deseń. Ogólnie załączył nam się dekadentyzm i wtedy rozlega się dzwonek mojej komórki:
'Wimoweh, wimoweh...
In the jungle, the mighty jungle, the lion sleeps tonight
In the jungle, the quiet jungle, the lion sleeps tonight
eeeeeee,eeeeeee um mubaway'
Pełna profeska no nie ;)?
kocham tę melodię :)))
OdpowiedzUsuńA się uśmiałem :-)
OdpowiedzUsuńTaki auto-komentarz do udzialanego wywiadu się zrobił trochę:
Well, it's fuckin' sad what have happened, but we have to keep goin', aint' we? ;-)
Chociaż samo wydarzenie samo w sobie mało zabawne :-/
Foksal
OdpowiedzUsuńja też, zwiastuje ona połączenie od Pereza, żeby wesoło było ;)
Pielgrzymie
miało być tragicznie i współczująco, a wyszło komicznie ;)
Bo życie to jedna wielka komedia Bejbe ;-) A więc śmiejmy się póki możemy :-)
OdpowiedzUsuńmomentami tragikomedia niestety
OdpowiedzUsuńO tym staram się nie pamiętać, chociaż niestety życie samo się przypomina.
OdpowiedzUsuń