27 sierpnia 2010

122.

Dzwoni do mnie Prez
- wie pani co to jest pozycjoner rąk?
- słucham?
- no pozycjoner rąk
- nie mam pojęcia
- to pani przyjdzie do mnie
No to mi pokazał pozycjoner rąk, zastanawialiśmy się jak tego się używa i w zasadzie do czego to służy, zjechanie myszką na dół rozwiało nasze wątpliwości, a przy okazji zniesmaczyło vice, która zareagowała krzykiem i z piskiem uciekła od laptopa
- gdzie lecisz :D przeca to żywy model jest ;)
- pierdolę to, już śniadania nie zjem!
My niezrażeni dalej debatujemy
- ale to dyskryminacja jest, powinien być np. pozycjoner biustu żeby się klientce nie rozjeżdżał podczas leżenia
- albo uwypuklacz przyrodzenia tylko dla prawdziwych macho ;)
- oboje jesteście walnięci! wy i to wasze funeralne poczucie humoru! - drze się vice z pokoju obok

25 sierpnia 2010

121.

Umiłowani klienci i ich problemy. Dzwoni pani, ordynarnie jest od samego początku
- czy ja dostanę zwrot!?
- a może mi pani podać na przykład swoje nazwisko? (najpopularniejsze polskie nazwisko to Ja...)
- Jan Kowalski
- Pan Jan to zmarły czy osoba na którą była wystawiona faktura?
- chyba logiczne, że zmarły, w końcu to ja - jego żona dzwonię!
- no nie do końca takie logiczne, różni ludzie dzwonią w różnych sprawach. Zwrot pani dostanie, jak przyjdzie do pani pismo to proszę się do nas zgłosić.
A gwarantuje ci pipo jedna że pismo dostaniesz jako jedna z ostatnich ;>

Dziś rano pochwaliłam się, że mamy niską szkodowość. Pół godziny później przyjechał do nas pan, któremu wybyliśmy szybę w aucie. Przyjęłam do wiadomości, spisałam i sfotografowałam co trza, a pan i tak nie był do końca przekonany czy ja tę szkodę zgłoszę. Podpisałam mu zobowiązanie, podwójne, dałam na wszelki wypadek nr polisy, jak zażądał numeru do właściciela nerw mi drgnął:
- z dowodu też pan będzie chciał nas spisać..? (i numery buta poznać)

Kilka godzin później wybiliśmy szybę w autobusie. Kierowca najpierw mnie zjebał od góry do dołu, grzecznie przeprosiłam, tłumacząc że takie szkody się zdarzają, ale spokojnie - wszystko spiszemy i wypłacimy odszkodowanie.
- nie, nie, nie ja zawołam policję
- proszę bardzo, chociaż szczerze mówiąc nie wiem po co, ale ma pan do tego pełne prawo
Pojechałam na miejsce zdarzenia pragnąc spisać protokół, a kierowca któremu niezwykle się spieszyło począł zmierzać w kierunku baru.
- może dla pana wyglądam jak gówniara i nie do końca wzbudzam pańskie zaufanie, ale na ubezpieczeniach zjadłam już zęby, dlatego proszę żeby pan chwilowo nie dezerterował to spiszemy papiery
- ja już i tak wezwałem policję!
Na policję czekaliśmy 1,5 godziny (a ja mam od chuja pracy w firmie!!! no ale pan miał życzenie), kierowca 3 razy przychodził mnie opierdolić, że tyle musi czekać. Pierwsze dwa razy zniosłam, a za trzecim razem uprzejmie pana poinformowałam, że gdybyśmy załatwili sprawę tak jak proponowałam to trwałoby to 5 minut, ale że pan chciał koniecznie wezwać patrol to ma teraz usiąść na dupie i w ciszy czekać na spełnienie swojego widzimisie.
1,5 godz. wyjaśnialiśmy sobie jak to było, że się szyba zbiła, a na sam koniec kierowca został opierdolony przez patrol, że zawraca im dupę takimi gównami.

21 sierpnia 2010

120.

W środę naszemu pracownikowi umarła teściowa, z którą co prawda nie utrzymywał kontaktów od zawsze, ale zasiłek chętnie pobrał. Przygotowałam mu wszystkie dokumenty i pobujałam w świat.

W czwartek przyszedł nasz inny zapłakany pracownik - zmarł mu 3-letni synek. Mały był od samego urodzenia chory na serce, w końcu po 3 latach lekarze z CZD postanowili że jest na tyle silny żeby go zoperować. Operacja się udała, wszystko było w porządku, kiedy już prawie skończyli mały przestał oddychać. Jak się później okazało miał zakrzep w płucu, zmarł na stole. Ciężko było przygotować temu panu dokumenty :(

W piątek policja zgłosiła nam że mają prokuratorski przewóz zwłok - znaczy się rozegrała się jakaś tragedia i trzeba jechać po klienta. Nie wiadomo po kogo bo zmarły nie ma żadnych danych, nasi pracownicy pojechali po - jak się okazało na miejscu - ich kolegę z pracy, którego zwolniliśmy w poniedziałek za notoryczne przychodzenie do pracy po pijaku. Powiesił się.

Są takie dni, że naprawdę nie mam siły.

13 sierpnia 2010

119.

Od czerwca idę na urlop...

W czerwcu jeszcze miałam sesję, więc odpadło.

W lipcu Wu., poszła na operację cycka, a później się zrastała, więc ktoś ją musiał zastępować.

W międzyczasie Bossica się wyurlopowała, a zostawić wszystko na głowie gwiazdy to lekkie firmowe samobójstwo (i chuj by mnie strzelił po powrocie, gdybym zobaczyła w jaki sposób ona mnie zastępowała, co przerobiłyśmy rok temu, a chęć mordu nie minęła mi do dziś...)

Teraz gwiazda idzie się byczyć, więc z racji zajobu urlopu nie dostaniemy w jednym czasie. Luz.

Od poniedziałku zaczyna się moje małe piekło związane z przedłużaniem polis ubezpieczeniowych (co równa się 1000 pytań ubezpieczyciela do mnie) i z recertyfikacją ISO (a tak jakby jestem przedstawicielem najwyższego kierownictwa), więc zapomnijmy o urlopie :)

Także w łaskawości Prezesostwa i Bossicy wyjechać to ja sobie mogę. Na weekend.

Chyba powinnam iść im oddać pokłon dziękczynny.

10 sierpnia 2010

118.

To może ja przeleję swoje gorzkie żale tutaj, bo jeszcze mnie żółć zaleje jak na typowego polaka przystało.

Moja podwyżka wynosi dokładnie 167,43 zł. Imponująca prawda?

Fakty są takie:

- Wu. za to samo dostała 400 zł

- Wu. ma tylko kurs, a ja studia i kurs odnośnie tego, czego sprawa dotyczy

- gdybym teraz się zwolniła i Prez szukałby kogoś na moje miejsce, to daję sobie rękę uciąć że nikt nie zgodziłby się na wykonywanie wszystkich moich obowiązków za moją obecną pensję, wołaliby przynajmniej 500 zł więcej (co wiem z rozmów kwalifikacyjnych - młodzież ma teraz wybujałą fantazję odnośnie płac, bo starszych usprawiedliwia to że za takie psie pieniądze ciężko by im było utrzymać rodzinę)

- poczekam do premii rocznej i będę szukała nowej pracy, bo nawet Gośka mówi, że

"to było niegodne i ona z okazji tego niesprawiedliwego potraktowania mnie przez Preza teraz pójdzie i się porzyga" (chociaż wydaje mi się że to było bardziej spowodowane ciążą, ale jak zwał tak zwał)

No trochę brzydko ze strony korpo.

9 sierpnia 2010

117.

Małagorzata dowiadując się, że w końcu dostałam podwyżkę (po 11 miesiącach!) i wiedząc o jakiej kwocie mówimy skomentowała to następująco:

- mogłaś powiedzieć prezesowi żeby sobie tą jałmużną podtarł rzyć!

Po 3 latach pracy w tej firmie (gdzie pracuję umysłowo; mając 3 zawody, a 4 w toku; znając bdb język obcy, którego w tej pracy nie używam wcale) w końcu zaczęłam zarabiać tyle ile w poprzedniej (w której pracowałam fizycznie; moje wykształcenie im wisiało; ale kontakt z językiem obcym miałam bardzo często).

No nie ma kurwa sprawiedliwości na tym świecie. 

6 sierpnia 2010

116.

Wczoraj była w pracy awantura, a zaczęło się tak niewinnie. Ciężko jest pracować kiedy jeden z szefów ci coś każe, ty to robisz, a później od drugiego dostajesz opierdal za to że to robisz. No i opierdal dostała najpierw Bossica, później ja, później znowu Bossica, a potem to już coś we mnie pękło i sobie pobeczałam. Bom jest osioł nad osły, który robi o wiele więcej od innych i dostaje podziękowanie w postaci opieralu za to, że ... pracuję.

Z tego wszystkiego najbardziej poszkodowany został Prez, bo po wszystkim Gośka (która nie była żadną stroną w tym wszystkim, ale strasznie ją zirytowała niesprawiedliwość którą zostałam uraczona) poszła do Preza i go zjechała od góry do dołu (ogólny wydźwięk tej przemowy był następujący: bo z ciebie jest pizda, a nie facet skoro nie potrafisz poskromić swojego zastępcy i jego pracowników, którzy tak na marginesie są zmanierowani i robią wszystkim - poza sobą - pod górkę, jak się korporacyjna kiedyś wkurwi i zwolni to wtedy ją docenisz)

- no to nieźle... - skomentowałam jej wyczyn podczas dzisiejszego powrotu do domu

Gośka chwilę pomilczała, po czym klepnęła mnie i w kolano i wypaliła:

- w ciąży jestem, to te moje hormony ciążowe tak wczoraj zaszalały, ale należało mu się :)

I tak się dowiedziałam, że w marcu będziemy mieli nowe firmowe dziecko, aczkolwiek z szoku jeszcze nie wyszłam

- nie przejmuj się ja też jeszcze nie wierzę, to dopiero 7 tydzień jeszcze nic nie widać, ale wczoraj słyszałam serduszko :) no i zbiera mi się na rzyganie za każdym razem jak poczuję zapach jedzenia, więc to raczej prawda ;)

4 sierpnia 2010

115.

Preza od kilku dni męczy sranko i rzyganko, ja jeszcze do siebie nie doszłam po zapaleniu oskrzeli i rzężę. Pech chciał, że musieliśmy dziś w dwójkę wybrać się na wycieczkę, jedziemy, on kicha, ja kaszlę, szybkie spojrzenia na sie

- zajebiście teraz jeszcze wymienimy się wirusami i będziemy się dusić na kiblu :) - nie jest z nim tak źle jak poczucie humoru się go trzyma ;)

 

Pękła nam była szyba w karawanie, muszę zrobić foto szkody a z zewnątrz odbija światło i nic nie widać

- wskakuj do środka - proponuje mi kolega otwierając klapę karawanu w części dla sztywnego

Albo sami zdjęcia zrobią, albo nie wymieniamy szyby, w każdym razie ja na miejscu dla sztywnego kładła się nie będę ;>