31 maja 2010

101.

Zwyczajny dzień w pracy...

My przyjeżdżamy na 6,30, gwiazda pojawia się najwcześniej 15 minut po nas... Później okazuje się że kolejny raz odesłała kontrahentom nasze oryginały faktur za co tym razem dostaje delikatny opierdal pt. "po 10 latach pracy należy orientować się kto dostaje oryginał faktury, a kto kopie". Nic skomplikowanego, prawda? Jako, że kierowniczka z vice zwróciły jej uwagę gwiazda obraża się i komunikuje otoczeniu, że ona nie będzie nic wysyłać skoro nie potrafi. Zostaje uświadomiona, że nie będzie sobie wybierała zajęć, które lubi i które ma ochotę robić, tylko będzie wykonywała swoje obowiązki służbowe. Mija 10 minut gwiazda dzwoni z rykiem do kierowniczki poinformować ją, że jutro bierze urlop do końca tygodnia, bo ma nas dość, wszyscy robią jej na złość i w ogóle jesteśmy a fee. Bossica oczywiście nie zgadza się na urlop przez co gwiazda wpada w histerię i wychodzi z pracy na godzinę - jakoby o 9 rano poszła na pocztę. Powoduje to tylko mojego wkurwa, bo po co można iść w poniedziałek o 9 rano na pocztę skoro jeszcze cały dzień przed nami i z całą pewnością będzie jeszcze masa listów do wysłania. Gwiazda wraca, czekają na nią kolejne listy do wysłania, foch następuje w momencie kiedy Bosicca mówi jej, że listy dziś owszem wyśle, ale po pracy.

Gwiazda ryczy do końca dnia, bo ogólnie jesteśmy do dupy i nikt jej nie docenia, a ona jest przecież taka zajebista.

I mniej więcej tak jest codziennie.

28 maja 2010

100.

Pewna Pani pośliznęła się zimą na naszym cmentarzu w bocznej alejce i złamała sobie rękę co nam zgłosiła. Jako że nie mamy obowiązku odśnieżania bocznych alejek napisałam do ubezpieczyciela, że niestety Pani odszkodowanie się nie należy. Pani dostała odmowę wypłaty odszkodowania, złożyła odwołanie w którym pojechała po całości.

Pani przypomniało się, że nie była to boczna alejka tylko główna, którą odśnieżać już musimy. Poza tym Pani wyjechała sobie na turnus rehabilitacyjny jakieś 300 km od miejsca zdarzenia, a więc i naszego zamieszkania i teraz chce zwrotu kosztów.

Musiałam za pośrednictwem ubezpieczyciela grzecznie odpisać Pani, że zmieniać wersję wydarzeń pół roku po wypadku to zgodnie z zasadą robić w chuja to my ją, a nie ona nas. A tak w ogóle to takiego wała, że będziemy partycypować w kosztach jej wywczasu skoro w mieście w którym mieszkamy jest od chuja klinik rehabilitacyjnych z cała ofertą zabiegów, więc sorry ale się Pani nie udało nas orżnąć.

Czekam na pozew sądowy, bo tylko to jej zostało.

Obstawiam, że pozwu nie będzie.

27 maja 2010

99.

Razem z vice (v) znamy dosyć dobrze, prywatnie poza pracą, informatyka awaryjnego (ia),  który jak sama nazwa wskazuje przyjeżdża do nas w sytuacjach kryzysowych, lub kiedy nasze firmy informatyczne nie mają czasu.

Siedzimy sobie dziś w trójkę, ia instaluje system na nowym lapku, a my z vice umilamy mu prace docinkami ;)

ia: no to teraz korporacyjna wystawisz mi referencje

j: chyba sobie jaja robisz :) co ja mam ci tam niby napisać?

ia: że mam pytę do kolan na przykład ;)

v: no i jajami ciągnie po ziemi :D

ia: no kurwa prawdę napisz !

j: czyli że co? że ci już nie staje ;p?

ia: ja pierdolę czy ty to musisz wszystkim mówić ;p?

No ba ;)

 

Jakiś czas później Prez zawołał mnie do swojego gabinetu, rozmowa brzmiała tak

P: pani wejdzie pod biurko, o tak dobrze

j: no da mi go pan

P: chwilę, potrzymam, ma go pani?

j: no mam, niech pan w końcu wkłada

Po chwili wpadła do nas vice

v: co robicie? bo dziwnie brzmiała ta wasza rozmowa

j i P: kable do lapka podpinamy ;>

Świnie sprośne, świnie ;)!

26 maja 2010

98.

Kto w dużej korporacji, która tak na marginesie ma dwie firmy informatyczne zajmujące się oprogramowaniem i sprzętem - w tym masę informatyków, którzy biorą za tą opiekę grubą kasę, wybiera i kupuje Prezowi nowego laptopa?

Owszem ja - jego asystentka.

Kto w dużej firmie wybiera garderobę dla jednego z naszych działów z którym nie ma absolutnie nic wspólnego?

Oczywiście ja.

Czasami mam takie dziwne wrażenie, że spora część tego co każą mi robić nie leży w zakresie moich obowiązków.

 

Zmorka to są tulipany monte carlo.

12 maja 2010

97.

Po 8 godzinach w gorącej szklarni podczas pogody przeddeszczowej mogę powiedzieć jedno: mam dość! Brak tlenu, pot lejący się na okoliczność miss kurwa podkoszulka i państwo którzy nie mogą sami sobie wybrać krzaków, ewentualnie wchodzą do środka z pytaniem co tu sprzedajemy? Lody kurwa.

11 maja 2010

96.

W biurze (tym pierwotnym) nie mam okna, zamiast tego mam całą przeszkloną szybę. Namawiam dziś Preza żeby mi jakieś kwiaty machnął do biura pierwotnego, takie duuuże

- o ja widziałem, jak byłem w zoo we Wrocławiu, takie cuda, jest szyba, za nią takie wielkie rośliny, a dalej sobie małpy hasają. To by się nawet zgadzało ;) - no i dostał z kluczy. Od małpy ;>

7 maja 2010

95.

Co robi się u mnie w firmie przy śniadaniu?

Wybiera się nowy karawan i firmę, która będzie nam dostarczać worki na zwłoki...

Chwilowo pracuję za 4 osoby i tak jakby nie mam czasu.